Małe nóżki przebierały w miejscu, zgrzytającym dźwiękiem ogłaszając niecierpliwość. Thori położyła dłoń na głowie Numy, unieruchamiając dziewczynkę na chwilę. Ta wyswobodziła się jednak i z fuknięciem odsunęła. Dziewczyna spojrzała na małą rozbawiona.
Marszczyła brwi w ten śmieszny sposób, według którego otoczenie miało zyskać pewność, że ma do czynienia z kimś bardzo mądrym i bardzo, w związku z tym, poważnym.
Usteczka w ciup błyszczały, a wielkie oczy podkreślone były czarną kredką.
Numa przyodziana była we własnego projektu zbroję. Czy raczej zbrojkę. Taka była drobna i chuda.
Thori nie raz zastanawiała się, co mogłaby znaleźć, gdyby mała kiedykolwiek pozwoliła jej wejść do swojego warsztatu.
Zbrojka obejmowała korpus, utworzony z dwóch płyt połączonych zapinanymi pasami. Zarówno pasy, jak i same płyty były wymyślnie zdobione. Pasy wypalonymi wzorami, korpus zaś żłobieniami. Wszystko w motywach szlifowanych kryształów. Numa uważała się za „Wodzireja Skał”, co za tym idzie zaprojektowała własny, rozpoznawalny znak. Zajmował on główne miejsce w zdobieniach i przedstawiał podłużny kryształ z zatopionym w nim toporem.
Nogi zakryte miała siatką z kółeczek, z jakiej zwykło sie robić kolczugi. Nie wyglądała ona jednak ani tak ciężko, ani tak topornie, jak kolczugi widywane przez Thori na piersiach wątpliwych w Astur rycerzyków.
Najciekawsza jednak była spódniczka.
Zrobiona z drobnych blaszek, nałożonych na siebie, na podobieństwo rybiej łuski. Wydawały się bardzo delikatne i ulotne, jednak Thori wiedziała, że ostatnie co można powiedzieć o Numie to to, że jest niepraktyczna, delikatna i ulotna.
Całość wyglądała dosyć ciekawie. Kilkoro przechodniów obejrzało się unosząc brew.
Pewnie z powodu tego potężnego topora na plecach dziewczynki.
Thori westchnęła.
- Jeszcze chwila.
Zerknęła na pergamin trzymany w dłoni. Czarna laka, jak zwykle ulotniła się z niego w przeciągu pół godziny od złamania pieczęci. Niebawem sam pergamin również zniknie.
Stały przed wysoką kamienicą, w zamożniejszej części miasta. Białe ściany budynku były nieskazitelnie czyste, jakby dopiero co odmalowano jej fasadę, specjalnie dla gości. Ciemne drewno okiennic mocno kontrastowało z bielą ścian, a dwie donice postawione obok wejścia do przybytku, zawierały w sobie miły zielony akcent.
Thori i Numa, ukryte w cieniu, czekały. Cień dawał daszek zamontowany nad brudnymi oknami sklepu z „rzadkimi preparatami, dla ciała i duszy zdatnymi”. Bogowie raczą wiedzieć, co to właściwie oznaczało. Całkiem możliwe, że tylko oni wiedzieli, sklep wyglądał na opuszczony.
Słońce rozlewało się po wysypanym białym piaskiem bruku. Numa wysuwała i cofała nogę w ciężkim, na pozór, bucie. Był większy niż wymagałaby tego jej mała stópka. Miało to jednak chyba coś wspólnego z jej małym dziwactwem bardziej, niż z modą.
Thori pilnie przyglądała sie kamienicy gryząc jakiś badylek, którego pochodzenia już niestety nie umiałaby podać. Schowana głębiej w cieniu nie przyciągała niczyjej uwagi.
Zawsze tak robiły. Mała działała jak magnes na okolicznych idiotów, których normalnie musiałyby wyszukiwać.
Tutaj jednak...
- Numa, choć że..
Mała rozejrzała się i wskoczyła głębiej w cień.
- Mogłaś jakoś... zwyczajniej... nie wiem. Sukienkę?
Dziewczynka pstryknęła w łuski spódniczki.
- Sprzedalim przecież.
Thori wywróciła oczyma. Kto, jak kto, ale Numa była największą sknerą, jaką znała. I za gargulca nie pamiętała, żeby mała coś na sprzedaż oddawała...
- A ty to co? Balowo wbita? – parsknęła Numa.
Dziewczyna spojrzała po sobie. Skórzany kaftan, między warstwami miał wszyte cieniutkie łuski z metalu, wykończony był naramiennikami obciągniętymi utwardzaną skórą. Były asymetryczne, lewy był dużo większy i wymodelowany na wzór dworskich zbroi pełno płytowych, ale zdobiony wykonanym ze srebra, wilczym pyskiem. Wysoki kołnierz kaftana, postawiony miała po same uszy, a jego ciemnobrązową plamę uzupełniała ciemnoszara koszula, z długimi, lekko rozszerzanymi rękawami. Znoszone, również skórzane spodnie opinały jej nogi, a na uda opadały różnego rodzaju ozdobniki zwieszające się z pasa zapiętego nisko na biodrach.
Jakby się kto przyjrzał, to mnóstwo tam było dziwnych rzeczy, przytroczonych małych mieszków, drobnych koralików, rzemieni. Wszystko ciche, jak miękka poduszka.
Coś jakby uszy zatkać podczas oglądania asturskich tańców, na corocznym Turnieju Dam.
Thori poklepała się po biodrze.
- Ja dam rade pląsać, a ty?
Numa burknęła coś o strzelistych idiotkach i odwróciła się ku kamienicy.
- Drzwi!
Thori podążyła za jej spojrzeniem. Wąskie drzwi pomiędzy akcentami zieleni, stały otworem.
- Nu.
Rozejrzały się i chyłkiem przeskoczyły ulicę, by wpaść do środka budynku.
Thori z ulgą przyjęła chłód korytarza i przykleiła się do ściany. Jakiejś takiej miękkiej.
„Arrasy” prychnęła w duchu.
Na głos prychnęła, kiedy usłyszała donośny zgrzyt.
- Cholerne w rzyć zdobione... Co za pomiot montuje barierki przed schodami?
Dziewczyna jęknęła zrezygnowana słysząc utyskiwania małej. Odkleiła się od ściany.
- A żeby z latryny wyjść przez miesiąc nie mógł...
- Numa...
- ... a za papier niech mu pokrzywy robią!
- Numa. – Thori wskazała coś nad nią.
Pod sufitem wisiał wielki kłąb czerni. Gdzieniegdzie przebłyskiwała z niego biel, lub przerażone przekrwione oko. Niemy balet kończyn zaplątanych w kruczą pelerynę, przywoływał gęsią skórkę. Bezgłośny balet.
Jasmine chwyciła dłonią za kark trzymane stworzenie i jednym ruchem oderwała głowę od reszty ciała.
Zawisła pod sufitem, odchyliła się do tyłu. Otworzyła szeroko usta i krzyknęła przeciągle.
Żadna z nich nie słyszała krzyku. Za to obie wyraźnie czuły.
Padły na miękkie dywany, zatykając rękoma uszy i zaciskając powieki. Thori czuła, jak ciśnienie wgniata ją w podłogę, odbierając dech.
Nie wiedziała ile tak czasu spędziła, w końcu poczuła zimne dotknięcie. Otworzyła jedno oko.
- Już?
Jasmine kiwnęła głową rozsypując włosy. Podążyła w górę schodów.
Dziewczyna podniosła się i położyła dłoń na głowie małej. Kiedy ta uniosła głowę powiedziała:
- Chodź.
Szła powoli schodami, rozglądając się. Żadnej krwi. Niczego nie było. Niczego po czym możnaby poznać, że zadano tutaj śmierć. Drobne kroczki za nią, były jedynym dźwiękiem, który wydawała Numa.
Tyle czasu już upłynęło, odkąd usiłowała zobaczyć Jasmine, tyle wody, od powzięcia przez nią dziecinnej decyzji, o tym, że schwyta Strażniczkę.
A teraz milczała.
Na piętrze, cztery duże okna wlały w życie na powrót nieco normalności.
Jasmine zaciągnęła sztory na piątym i siedziała na fotelu, czekając.
Wskazała sofę na przeciwko.
- Siadajcie.
Thori opadła na sofę z westchnieniem. Numa usiadła również powoli, wbijając spojrzenie w czarną postać Strażniczki.
Jasmine uśmiechnęła się blado.
- Jak widzę Thori, nie jesteś zszokowana zbytnio.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Widziałam już was przy robocie. Mogłaś jednak nam tego zaoszczędzić – wskazała Numę.
Ta zmarszczyła brew, ale nadal milczała.
- To był Wyłomek, prawda?
Jasmine wskazała Thori mały barek stojący pod ścianą.
- Nalej małej, bo zejdzie, mimo, że nie umie.
Uśmiechnęła się.
- Tak, niestety nie planowałam tego. Po prostu ukrył sie tutaj... – potarła dłoń. – Nie był na mojej liście co oznacza, że mamy jeszcze mniej czasu...
Wskazała na pomieszczenie.
- Na dole już wisi tabliczka. Zaraz będziesz miała gościa...
- .. i przyjmę od niego zlecenie eskortowania do Tartygi. – Thori podała Numie ciężką szklanicę z samogonem dla bogatych.
Mała przechyliła ją jednym haustem i podsunęła Thori pod szyjkę butelki.
- Tak, teraz tyle. Resztę informacji dostarczę w trakcie podróży.
Dziewczyna poprawiła kosmyk spadający jej na oko. Włosy miała upięte wysoko w koński ogon. Wbiła spojrzenie w Jasmine i chwilę przyglądała się jej.
- Jasmine. Ufam ci.
Strażniczka kiwnęła głową lekko.
- A ja ufam w twoje zdolności.
Podniosła się.
- Masz wszystko, czego potrzebujesz. Nawet biurko. – odwróciła się ku dziewczynie i rzuciła jej sakiewkę. – Fundusze również...
Przerwało jej łomotanie i krzyki, dobiegające z parteru.
Thori poderwała się na nogi i spojrzała na drzwi od pomieszczenia nasłuchując.
- Co do...
Obróciła się.
Po Jasmine nie było śladu.
Numa nalewała sobie trzecią szklankę burbona. A drzwi rozpadły się na kawałki.
- Aaaaaaaaaaaaaa-jaaaaaaaaaa!
Do pomieszczenia wpadł rozwiany, czarny kołtun, z krótkim mieczem w dłoni. Tuż za nim, kołtuny różnej maści z takąż – różnej maści bronią.
Czarny Kołtun błysnął do niej równiutkimi ząbkami, których biel śmiało mogła konkurować z fasadą budynku.
- Aye, Ruda!
Wziął krótki zamach i ciął napastnika, który dotarł był tymczasem zbyt blisko niego.
- Słyszałem, że bierzesz zlecenie moje!
Stęknął wbijając sztylet, który zabłysł w drugiej jego dłoni, w bebechy opryszka.
- Jak tak... – krótki miecz znów brał zamach w powietrzu. – To rznij ich! Jak profesjonalistka!
Rzucił się w grupkę drabów, i wykorzystując ich dezorientację, zakręcił piruet ostrzami sięgając, mniej lub bardziej udanie, odkrytych arterii.
Thori prychnęła i skoczyła za nim, mamrocząc coś.
Pierwszy, śmierdzący tabaką gość pozbył się przyszłości trywialnie – przez skręcenie karku.
Dziewczyna odskoczyła i wybrała kolejną ofiarę, która miała cierpieć trochę dłużej. Ze dwie minuty, ze strzałkami w karku. Pełnymi jadu wikrogona.
- Numa!
Obejrzała się za małą, która tymczasem ciągnęła już prosto z butelki.
Potrząsnęła głową i sięgnęła po krótkie nożyki ukryte pod pasem. Zza pleców usłyszała:
- Żebym ja... żeby tak...
Thori obejrzała się i rozszerzyła oczy. Sięgnęła bezpardonowo po Czarnego kołtuna, szarpiąc go za ramię i odciągając od resztek, jakie pozostały po jego oprawcach.
- Żeby się kierwisyny Ciężko Doświadczonej napić nie dali?!
Mała ściągnęła topór z pleców i zakręciła nim powoli.
- Oj w latrynie to wy miesiąca nie spędzicie. – ruszyła powoli. – A i papier wam potrzebny nie będzie!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Sfora · dnia 01.09.2011 20:44 · Czytań: 896 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: