Niedziela Lee - Kardemine
Proza » Humoreska » Niedziela Lee
A A A


Lee śnił właśnie najpiękniejszy sen w swoim życiu. Stał na wielkiej, efektownej scenie z wniesionymi triumfalnie pałkami w różowe gwiazdki. Z dołu słyszał płacz i pisk rozhisteryzowanych fanek. Większość z nich była Azjatkami. Po chwili na scenę wbiegł biało-fioletowy pluszowy królik, którym okazał się nie kto inny, jak Bruce Lee. Królik Bruce zrobił w powietrzu tak efektowne salto, że aż jego długie kłapouchy zafurkotały w powietrzu. Po czym stanął koło Lee i wręczył mu tytuł najlepszego, najbardziej utalentowanego, najbardziej stylowego, najseksowniejszego, najprzystojniejszego perkusisty świata. Lee omal nie rozpłakał się ze szczęścia. Chłopaki z kapeli założyli mu szpiczastą, cekinową czapeczkę, różowe pałki zamienili na złote, włożyli migoczące różnokolorowymi lampkami okulary i podniósłszy go do góry, rzucili w rozszalały z uwielbienia tłum. Lee szczerząc zęby przez sen, płyną ludzką rzeką, niesiony przez miłość fanów, prosto ku zachodzącemu słońcu … ku nieskończonemu horyzontowi sławy …ku nieśmiertelnej legendzie…

- Robert wstawaj! Już prawie 9.00! Do kościoła trzeba iść! – w jego uszy wdarł się tak dobrze znany, krzykliwy i głośny wrzask matki. Kiedy zdał sobie sprawę, że sen był tylko snem, niemal rozpłakał się z rozczarowania. Po chwili wziął się jednak w garść.

- No, ale nic. To tylko kwestia czasu, kiedy ten sen stanie się rzeczywistością tak realną, jak to, że jestem najprzystojniejszym facetem na tym osiedlu – zacisnął zęby z determinacją.

Przyjechał do domu wczoraj w nocy, dlatego też spodziewał się za chwilę najazdu swojego rodzeństwa. W istocie, po chwili, w drzwiach pokazała się najpierw głowa Hani, najmłodszej, pięcioletniej siostry. Zauważył, że nie miała przednich zębów. Nieco wyżej pojawiła się czupryna dziesięcioletniej Justyny, następnie trzynastoletniej Edyty, piętnastoletniej Dominiki i szesnastoletniej Anki, która przestraszyła go swoim gotyckim makijażem i miną zawodowego zombie. Grześka, jego jedynego brata nie było.

- Cześć, dziewczyny – pomachał do nich ręką.

Zachichotały, zapiszczały i zniknęły za drzwiami. Lee wybałuszył oczy.

- Chyba długo mnie nie było - pomyślał zdezorientowany.

Do pokoju wkroczyła królowa matka.

- Mamo, nic tak przyjemnie i delikatnie mnie nie budzi, jak twój słowiczy głos - wyszczerzył się.

- Czego się nie robi dla swojego dziecka, prawda? – odpowiedziała, tarmosząc go za policzki i zabierając się za zbieranie porozrzucanych ubrań. - A teraz ubieraj się do kościoła. Mam nadzieję, że ci twoi bezbożni koledzy jeszcze nie sprowadzili cię całkiem na złą drogę.

- E tam, moi koledzy są nieszkodliwi…- powiedział, a przed oczami stanęły mu dość częste sceny, kiedy leżeli pijani, śpiewając sprośne piosenki, obmacując zawsze chętne dziewczyny i robiąc dla nich striptiz…przypomniał sobie Mariusza przyklejonego do półnagich lasek, Filipa rozglądającego się, czy przypadkiem nie ma nikogo w pobliżu i pociągającego z butelki, no i Daniela rozwalającego kolejne egzemplarze cholernie drogich gitar basowych.

Ocknął się z zamyślenia.

- Tak, to bardzo spokojne, ułożone chłopaki – powiedział. – Pilnują żebym codziennie mył zęby, zmieniał skarpetki, a na obiad jadł coś ciepłego.

Czarna brew matki powędrowała w górę.

- Naprawdę?

Lee energicznie pokiwał głową.

- Wystarczy, że widzę, co oni z tobą zrobili – zbliżyła się do starego zdjęcia, na którym Lee był jeszcze Robertem, miał krótkie, czarne włosy, koszulę z kołnierzykiem i masę pryszczy na twarzy. – Byłeś takim ładnym, grzecznym chłopcem. A teraz, to wyglądasz jak zrobiony po pijaku strach na wróble.

- Mamo, mamo…Ale ty się nie znasz. Teraz jestem nie ładnym chłopcem, ale zabójczo przystojnym rockmanem!

- Tak? No co ty powiesz...

- No, a takiego stylowego faceta jak ja, to ze świecą szukać! A teraz niespodzianka! Przywiozłem ci parę drobiazgów do wyprania. Wiem, że lubisz to robić, więc nie mogłem pozwolić, żeby ta radość cię ominęła.

Przytargał wielgachną torbę z górą brudnych, wilgotnych ubrań i ręczników.

- Jaki z ciebie kochany synek. Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć.

- Podziękuj mamo, po prostu podziękuj.

- Ubierać się, jeść śniadanie i do kościoła!!!

Zasalutował.

- Tak jest! Po co te nerwy, mamo? Niepotrzebnie sobie tak z rana ciśnienie podnosisz…

- I natychmiast zdjąć mi te wszystkie świecidełka z uszu i nosa!
- Mamo…
- Bo wykastruję!
- Mamo! – zgorszył się Lee.
- No, co? Twoje siostry żaląc się, że ich nie rozumiem, wpychają mi na siłę te młodzieżowe gazety. Co tam można przeczytać, bój się Boga! Ale parę słówek istotnie, przydało mi się, przydało. Nawet twój ojciec w chwilach uprzejmej wymiany zdań, czasem nie wie, co odpowiedzieć. Tylko wybałusza te swoje piękne oczęta – zachichotała.

- Mamo! – Lee był coraz bardziej przerażony.

- Och, kto, jak kto, ale ty powinieneś się nie gorszyć. Powiem ci nawet w sekrecie, że w ostatnio w nocy…hej… Robert, gdzie uciekasz? Ja jeszcze nie skończyłam z tobą rozmawiać!

Pół godziny później, Lee szedł do kościoła.

- Małpa w zoo. Normalnie jak małpa w zoo – westchnął idąc w eskorcie pięciu sióstr.

Ludzie się na niego gapili. I to w zupełnie inny sposób niż na koncertach, gdzie pełne uwielbienia fanki piszczały już na sam widok jego perkusji. Tutaj starsi patrzyli na niego jak na kosmitę, a młodzi uśmiechali się pod nosem. Wyjątkowo źle to znosił. Przyjrzał się swoim ubraniom.

- Dziewczyny, dziś specjalnie starałem się, żeby wyglądać elegancko i taktownie – zajęczał zmartwiony. - Zakamuflowałem się, żeby nie wybijać się z tłumu, a tu lipa. Co jest nie tak?

Siostry Lee popatrzyły na jego wielką skate’owską czerwoną czapę, czarne, wąskie spodnie, z których zwieszały się kilogramy łańcuchów, błyszczącą koszulkę z krzykliwymi nadrukami i fioletową bluzę konspiracyjnie zarzuconą na rudą głowę.

- Jesteś przerysowaną kreskówką, jeśli już, a nie NORMALNYM człowiekiem, więc co się dziwisz? – rzekła spokojnie Edyta.

W kościele siedział jak na rozpalonych węglach. Rozmodlone babcie, co chwila zdegustowane zerkały w jego stronę.

- Módlcie się, módlcie. Żeby wam gały czasem nie wypadły – mamrotał pod nosem, zły. – Powinny się cieszyć staruchy, że będą mieć temat do plotek pierwsza klasa. Nikt im takich wrażeń nie zapewni.
Ale były też dobre momenty. Po mszy kilka dziewcząt zapiszczało w znanych tonacjach. Dałby autograf, pogadałby, w końcu spoko z niego gość. Tylko, że gdy spróbował nawiązać przyjacielski kontakt, rodzice obskoczyli swoje pociechy w geście ochrony, jakby był rozkraczonym ekshibitoinistą z rozpostartym płaszczem.

- Cóż – skwitował Lee. – Teraz będą z tydzień odchorowywać fakt, że mnie nie dotknęły, a miały TAKĄ okazję.

Na obiedzie pojawił się ojciec.

- O, moja szósta córka przyjechała – rzekł widząc Lee jedną ręką opychającego się rosołem, a drugą trzymającego na kolanach najmłodszą siostrę.

- Tato, no co ty! – zawołał Lee, plując kluskami.

- Dobra, dobra, żartowałem. Chociaż, koledzy z pracy pytają się czy mam jeszcze jakieś niedorzeczne nadzieje na to, że przyprowadzisz mi synową.

- Nie możesz liczyć nawet na jedną tatku – Edyta była dziś wyjątkowo złośliwa.

- To może chociaż pół?

- Ludzie, czy wy możecie ze mnie ZEJŚĆ, ja się pytam?

Niespodziewanie, wymalowana jak zombie Anka złapała go za rękę, w której trzymał łyżkę pełną rosołu. Potrząsnęła nią, i rosół z finezyjną gracją wylądował na stole, twarzy Lee i siedzącej mu na kolanach Hani, która zaczęła piszczeć ze śmiechu.

- Dlaczego nie przywiozłeś Mariusza?! Obiecałeś, że go przywieziesz! A ja powiedziałam koleżankom, że załatwię im autograf! I zdjęcie! Obiecałeś! – jęczała. – Jak ja się pokażę teraz w szkole? No, jak?!

Lee wstał od stołu i skierował się do drzwi.

- Rodzina Adamsów może się przy was schować, wiecie? Idę do jedynej osoby, która nie będzie chciała żadnych synowych i Mariuszów. Do babci! Proszę nam nie przeszkadzać!

Zadarł dumnie głowę do góry i wyszedł.

Babcia Klementyna mieszkała kilka domów dalej w starej, obrośniętej dzikim winem chatce. Domek był malutki, niski i pochylony ku ziemi. Lee otworzył drzwi, zobaczył starą kobietę oglądającą telewizję i zawołał:

- Joł joł joł, my sexy babciu!

Starsza pani uśmiechnęła się szeroko.

- Robercik! Czekaj wnuczku, protezę sobie włożę!

Kiedy proteza znalazła się na właściwym miejscu, babka wycałowała wnuka i poszła robić malinową herbatę.

- No i jak tam sobie żyjesz, co? Masz już dziewczynę?

- Ja specjalnie do ciebie babciu przyszedłem, żeby nikt mi nie truł głowy dziewczynami, a babcia nadaje to, co inni.

- Bo dziewczyna to podstawa, mój drogi. Podstawa! Zapamiętaj. Ja nie wiedziałam, co to życie dopóki nie spotkałam twojego dziadka.

- No właśnie. A jak właściwie babcia spotkała dziadka?

Staruszka złożyła dłonie jak do modlitwy.

- Wreszcie cię to zainteresowało! Już myślałam, że nie dożyję tej chwili!

- Dziwi się babcia? Nie łatwo żyć ze skośnymi oczami w tym kraju. Czego to ja się nie nasłuchałem! I miałem jeszcze kumać waszą azjatycką historię?

Babcia poprawiła okulary.

- Historia jest jak najbardziej polska. Twój dziadek przybył do Polski właściwie przez przypadek. Chciał jechać do Ameryki.

- Ale?

- Ale spotkał mnie…i wpadł jak śliwka w kompot. Tak, tak – babka zaśmiała się do swoich wspomnień. – Swojego czasu byłam powabnym dziewczęciem!

- To ja bym na babcię pewnie poleciał.

- Poleciał, gdzie poleciał?

- Znaczy zalecał się. Do babci.

- Aaaaa, zalecał. A gdzie ja bym cię tam chciała! Taki chuderlak, ani to wąsa, ani wzrostu, włosy jak dziewczyna. A pstrokato ubrany, że Matko Boska!

Lee zrobił zbolałą minę.

- Ludzie… nie ma to jak rodzina. Wy mnie tak dowartościowujecie, że nic, tylko iść i się powiesić.

- Nawet tak nie mów! Głupoty się ciebie trzymają! No, ale wracajmy do dziadka Kima. Spotkałam go parę lat po wojnie. Podróżował do Ameryki przez Polskę i zatrzymał się u nas, bo chciał kupić trochę jedzenia. Mieszkałam wtedy na wsi. Przenocował u nas w stodole.

- W stodole babcia mówi, hę? – Lee poruszył brwiami i wyszczerzył żeby. – No, to ja się nie dziwię, że się babcia zakochała!

W odpowiedzi babka rąbnęła go w potylicę, całą mocą swojego starczego ramienia.

- Zachowuj się! Zakochałam się w nim następnego ranka. Wtedy, kiedy dał mi wyprać swoje onuce – wyjaśniła staruszka.

- Onuce? Gdzieś słyszałem to słowo. Co to jest? – spytał Lee, masując kark.

Babcia zaprowadziła Lee pod ścianę, na której wisiały obłożone w ramę dwa kawałki burego materiału.

- To są onuce twojego dziadka! Kawałki płótna, którymi owijano sobie stopy i wkładano w gumiaki. Coś w rodzaju dzisiejszych skarpetek. Zawsze po całym dniu okropnie śmierdziały.

- Ohyda! I babcia ma to na ścianie?

- Onuce twojego dziadka śmierdziały wyjątkowo okropnie, koty i psy od niego uciekały. Ale jak je wyprałam, to sobie pomyślałam, że miło by było prać je tak codziennie. No i się zakochałam! - rozmarzyła się babka.

- Rany, ale romantycznie – mruknął Lee.

Rozczarowanie wnuka zdenerwowało kobiecinę.

- Lepsze to, niż zrobienie bachora jakiejś pannie na dyskotece i żenienie się na siłę – zaperzyła się, odwróciła na pięcie i podreptała zdenerwowana do kuchni.

Lee wytrzeszczył oczy.

- Że…że co?

- Głuchy jesteś? – doleciał go głos babki. – A może nie wiesz jak się dzieci robi?

Zmartwiony Lee pokiwał głową w niedowierzaniu.

- Cholera. Stało się. Moja rodzina oszalała. Matka uczy się pyskować, siostra ma wszelkie syndromy transformacji w zakompleksione zombie, ojciec jest podejrzanie żądny synowej, a babka daje lekcje wychowania do życia w rodzinie! – jęknął. - Ja jeszcze dziś wracam! Jak na skrzydłach!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kardemine · dnia 04.10.2011 07:32 · Czytań: 963 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Komentarze
Usunięty dnia 04.10.2011 08:38
Lekki, zabawny tekst, w sam raz do porannej kawy zamiast tłustych ciastek.
Pozdrawiam.
adu dnia 04.10.2011 10:17
Twój tekst poprawił mi humor z samego rana :D
Lekki i przyjemny w czytaniu.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
JaneE dnia 04.10.2011 17:09
Dobrze napisane, z dużym poczuciem humoru.

Chętnie poczytałabym jeszcze o Lee i jego rodzince.

Pozdrawiam ciepło :-)
Kardemine dnia 04.10.2011 17:33
Dziękuję za wszystkie kometarze. Cieszę się, że tekst się spodobał.

blaszka - to super, że ta historyjka oprócz poprawy humoru, ma również właściwości odchudzające:p

adu - również pozdrawiam serdecznie.

JanE - Lee pojawia się w jeszcze jednym moim tekście, mianowicie w 'Groupies'. Tam można go odnaleźć pod jego prawdziwym imieniem - Roberta. Pozdrawiam!
JaneE dnia 04.10.2011 21:08
Dziękuję, na pewno przeczytam:)
zajacanka dnia 05.10.2011 00:08
Hmmm, no jakoś nie rzuca na kolana. Choć zalązek obyczajówki jest. Cos mocniejszego przydałoby się w tekście, żeby choć zagrał na tej perkusji w Kościele, albo co... A tak ino zderzenie dwóch światów, pokoleń... Ale trafnie złapane:)
Krzysztof Suchomski dnia 05.10.2011 14:37
Powrót rockowej gwiazdeczki w rodzinne, małomiasteczkowe pielesze. Zdawałoby się, że z takiej konfrontacji iskry powinny się posypać, a tu cieplutko, miejscami nawet sielankowo. Może ci rockmeni teraz sporządnieli i w ramach wolontariatu staruszki przez ulice przeprowadzają, zamiast demolki w hotelach uskuteczniać? ;)
Kardemine dnia 05.10.2011 18:42
W rzeczy samej panie Suchomski. Wzięłam sobie do serca Pana słowa, żeby nie lecieć schematem. Dlatego też, nie ma tutaj miejsca na 'łajdaczących się muzyków' i 'demolki w hotelach'. A zestawienie rocka i wolontariatu, młodych, jurnych i wytatuowanych chłopów ze starymi zniedołężniałymi babciami, to bardzo ciekawa sprawa.

P.S - Dziękuję za komentarz:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
08/05/2024 21:35
Dobre Jacku! Legendarna Wanda wprawdzie nie chciała… »
Jacek Londyn
08/05/2024 20:49
Dziękuję za komentarz. To drabble napisane z potrzeby… »
Zbigniew Szczypek
08/05/2024 20:00
Januszu Tak, jak przypuszczałem, gryziesz się… »
Janusz Rosek
08/05/2024 17:58
Dziękuję za komentarz. To, co napisałeś Zbigniewie jest… »
Wiktor Orzel
08/05/2024 15:23
Fajnie się czytało, taka sobie zgrabna i całkiem zabawna… »
Zbigniew Szczypek
08/05/2024 09:56
Zdzisławie Podobało mi się Twoje opowiadanie/wspomnienie.… »
Wiktor Orzel
08/05/2024 09:45
Wstęp ma skoczy i fajny rytm, ale od tego momentu coś się… »
Jacek Londyn
07/05/2024 22:15
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że udało mi się oddać… »
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
ShoutBox
  • Wiktor Orzel
  • 08/05/2024 15:19
  • To tylko przechowalnia dawno nieużywanych piór, nie jest tak źle ;)
  • Zbigniew Szczypek
  • 08/05/2024 10:00
  • Ufff! Kamień z serca... Myślałem, że znów w kostnicy leżę
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
Ostatnio widziani
Gości online:42
Najnowszy:dompol.2024