Szanowny Panie,
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to...ale o tym na koniec… W poniższych słowach, chciałbym w imieniu Wydawnictwa, odnieść się do przesłanego maszynopisu zawierającego najnowszą Pana powieść. Przyznam otwarcie: już dawno nie czytałem takiej smutnej prozy. Powiem wprost, książka jest tak przygnębiająca jak przygnębiającym może być spojrzenie konia championa, który zdaje sobie nagle sprawę, że już nigdy nie wygra żadnego wyścigu i wie, że to co go czeka to rzeźnicki nóż – to jak obszedł się Pan z bohaterką, która na kolejnych kartach coraz bardziej upodabnia się do współczesnego, żeńskiego wcielenia Hioba, doprowadza mnie do refleksji, jak umysł zdrowego, nie skrzywionego w żaden sposób człowieka, potrafi wymyślić takie rzeczy. Umysł. Piękna rzecz. Pozwala nam na wejście w skórę potworów, próbę poczucia wewnętrznej zgnilizny i mentalnego rozkładu. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to najważniejsza jego funkcjonalność. Pan to robi dla czytelnika, aktor dla widza. I pisarz i aktor potrafią wrócić zza kotary, za którą czai się zbrodnia, zdrada, krew.
Wrócę może do powieści. Akcja wciąga i nie wypuszcza ze swych szponów do momentu przerzucenia ostatniej strony. Łapałem się na tym, że czytając dialogi tej doświadczonej przez los staruszki, wymawiałem na głos jej kwestie, zmieniałem głos na starczy, zastanawiałem się jak brzmiałby on gdyby wypadła mi sztuczna szczęka, jak w jednej ze scen. Co bym zrobił gdybym tak jak ona zniedołężniał i zakleszczył się w małej wannie, czy przez głowę mi także przebiegałyby myśli o treści: czy to już koniec? dlaczego tak ma wyglądać? czy znajdą mnie w tej niegodnej pozie? nie mogę tak umrzeć! Przewracałem kartki spoglądając na swoje dłonie, doszukując się śladów zmarszczek, myśląc ile lat jeszcze minie, zanim pojawią się na nich plamy, zanim paznokcie staną się tak twarde, że można je będzie skracać przy użyciu ściernego papieru. Otwierałem szeroko oczy kiedy pisał Pan o tym jak zło, nie to zwykłe codzienne zawistne, zazdrosne zło, ale to nienawistne czyste w swej formie, bezinteresowne, zło dla samego zła, wkradało się, niczym złodziej w życie pańskiej bohaterki, jak towarzyszyło jej, doświadczało na każdym kroku. Jak pytania: dlaczego? czy musi tak być? dawno już zostały przez nią zapomniane. Nie mogłem nie uronić łzy, łzy złości na okrutny los, który prześladował ją przez całe jej życie, który nie pozwalał zapomnieć. Los odebrał jej wzrok, zęby, sprawność i siłę, zostawiając w zamian pamięć. Pamięć, która dla jednych błogosławieństwem dla innych jest przekleństwem… jego esencją. Jak nie pozwolił jej Pan odejść na kartach swej powieści… Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to...uważam, że powinien Pan jej na to pozwolić. Dla dobra czytelnika.
Z poważaniem,
Pański wydawca
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
spleeno · dnia 10.02.2012 00:55 · Czytań: 404 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: