Niełatwa hstoria - the greatest
Proza » Długie Opowiadania » Niełatwa hstoria
A A A

Część I

Miłość.
Mówiłam, że kocham, a potrafię wykrzyczeć: "Wynoś się"! Potrafię uderzyć. Pomyśleć, że nienawidzę.
Ale mówiłam prawdę. Nadal mówię. Jednak coś się stało po drodze. Wynikło, jakże doskonale spopularyzowane, skomplikowane działanie, które zsumowało się minusem.
I proszę nie pytać jak dwa plusy równają się minusem... bo teraz już nawet nie znakiem zapytania.
Pewnie, dlatego że wszystkie "X"-y zostały zignorowane.
Cierpię. I to bardzo. Ponieważ nie słyszę samej siebie mówiącej: "Proszę cię, zostaw mnie". On też nie słyszy, a zapytany o szczęście odpowiada: TAK. A potem ubiera buty i wychodzi. By spędzić szczęście. Dać szczęście. Nie ze mną i nie u mnie, przy mnie śpi i ciężarem swych stóp, ciężarem lekkiego spokoju chrapania zabija, dobija, krzywdzi mnie jeszcze bardziej. A może to ja? Ponieważ nie mam siły. I myślę, a myślenie jest tak ludzkie i niepoprawne w swej analizie.

Namiętność.
Jest wtedy, kiedy wraca. Wraca często, bo wyrzucam go często.
I wtedy mi się wydaje, że kocham jest tym, czego chcę.


Bezsens.
Wolę chrapać w jego stylu zamiast zrzucać kilogramy, podczas nieprzespanych, przesiedzianych, komputerowych nocy.
Ale czy to co wolę, naprawdę liczy się dla mnie? Tak. W momencie kiedy wychodzi, mój mózg pracuje dla mojej krwi czerwonej, zamiast gangreny w żyłach. Wtedy jest słonecznie w moim uśmiechu, w oczach - bezmyślnie na szczęście.
Czasem się przebudza. Ale tylko po to by nie zauważyć, że przygniata mnie ciężarem swojego ciała, by uświadomić mi, iż jego nogi czują się lepiej na mojej głowie.

- Kochanie proszę, przesuń się, jest mi niewygodnie.
- Wiedziałem, że mnie nie kochasz.
- Ależ kocham, przytul mnie mocniej.
Odwrócił się, by nie pamiętać wczesnym rankiem. Ucałować i wyjść.


***
Łatwo użalać się nad sobą i nie walczyć o siebie.
Prawda.
Nieprawda.
Ale jest różnica miedzy użalaniem się nad sobą, a próbą ucieczki od siebie. Takiej jaką się jest. Bo trudno wbić szpony mając poobgryzane paznokcie od zawsze. Wiem, niektórzy mówią że można kupić, nawet jeśli ich nie lubię. Przekonują, że to tylko na krótki, nawet określony czas. A ja się bardzo chętnie godzę. Myślę sobie - uff czas apokalipsy, rewolucji, wyzwolenia.
Bardzo szybko się jednak okazuje, iż zawsze trzeba szukać dobrego specjalisty.
Bo fałszywa agresja naturalnie przeradza się w neutralne zapomnienie.
A ty, obietnico, też kłamiesz, znikasz i wierzysz mi, że sobie poradzę. Ja też. ZAWSZE. Ile to już razy?



Część II

Czy zaczęłam od początku? Czy początek istnieje w środku? Niektórzy twierdzą, że pod koniec, albo że to koniec jest początkiem. Zapewne zależy, którą jesteś osobą. I w której liczbie. A przede wszystkim w jakim czasie.
Zdarzyło się któregoś grudnia kilkanaście lat wstecz. Była przytulna noc, a on głaszcząc moje włosy sprawił serca otwarcie. I tak wtargnął, a ja zapomniałam, że kiedy skaczesz, spadochron nie zawsze się otwiera. Zwłaszcza ten z wyrzutów sumienia. I wpadłam. Głęboko po uszy, po oczy, po nos wkrótce - wiem, bo zaczęło mi brakować powietrza. Może dlatego nie zauważyłam, że jego oczy są często zapatrzone w okno. I do tej pory nie wiem, czy to ten drugi świat, czy jego własne odbicie. Kiedyś, nie było we mnie strachu. Intuicja zmęczyła sie alkoholem.
Niewinnie, aczkolwiek świadomie przebudziłam się i poczułam dotyk moich włosów, poprzedzony rozmową. Taki był wstęp. Niespodziewane uczucie zjawiło się ignorując mój spokój i nieobojętność w stosunku do marzeń. Oto moja kara i nagroda za słaby refleks. Dzięki temu wiele dobrego nadeszło i odeszło też przez to.
Ale miało być o słodyczy. O tym, że jadąc z pracy ciepło auta kazało mi zdjąć kurtkę, o tym że zapach stał się znajomy, głos, akcent, i ta pogarda myśląca że jest mądrzejsza od wszystkich, którzy zauważyli sprzeczność.. Miłe poranne podwózki, popołudniowe kwiatki, wieczorne telefony i kłamstwa wydawały się prawdziwie prawdziwą szczerością. Do czasu gdy pewna blondynka z brzuchem nie pojawiła się na drodze do ścierania kurzy. Jej niebieska bluzka, siła i wiarygodność postanowiły razem ze mną o końcu tej sielanki. Nie na długo jednak, bo szybkość twej reakcji nie pozostawiała wiele do życzenia. Bałeś się, że możesz stracić szansę by jeszcze więcej kłamać i oszukiwać. Czego naprawdę się przestraszyłeś? Ja wiem... straty tej nowej osobowości którą pokochałeś od pierwszego mnie wejrzenia. Potem było dużo łez, słabych tłumaczeń (twoich czy moich?) i niewiarygodnie niezłomnej wiary w to, że jestem jedyna jednak, pomimo nieznajomej kobiety. Czasami się zastanawiam czy taka wiara kiedykolwiek umiera, nawet obrzucana dowodami regularnie, kilka razy na miesiąc. Uważam, że nie.


Część III

Najmilszy moment pożegnania to ten, w którym na teście ciążowym ukazały się dwie kreski. Wiedziałam od razu że jesteś i że to Ty mnie wybrałaś, a nie ja Ciebie, nawet jeśli teraz wydaje mi się inaczej. Dlatego natychmiast przestałam pić whiskey i palić miętowe papierosy. Pamiętam dużo spacerów trwających od dnia do tygodnia, a czasem miesiąca. Nie pamiętam ,kiedy obejrzałam te wszystkie filmy których scenariusze jeszcze do teraz migają miedzy jednym, a drugim spojrzeniem w szybę. Pamiętam cierpkie ukłucie serca, gdy okazało sie że krótka blondi równa się plus jeden, lecz nie pamiętam, kiedy pozwoliłam jemu wtargnąć na salę porodową, kiedy pozwoliłam mu zostać, pomimo odwiedzin dzielnicowego przez kilka tygodni wstecz .Czy te rozboje nocne tak mi zaimponowały, czy sposób w jaki trzymał Ciebie? Może też trochę ulga, dzięki której nauczyłam się nie bać i patrzeć ufnie w przyszłość. Zmęczenie również było winne emocjonalnemu braku czujności, dzięki czemu zaprosiłam kamień, ciężki jak jedno dziecko poczęte, na przekór mojej wierze w niepowtarzalność. I trwaliśmy pomiędzy znakiem zapytania i pytaniem znaczącym niewiele ponad niewiadomą. Przez kilka lat co najmniej, dopóki nie zdecydowałam że kocham go, ale nas bardziej.
Wiem, obiecałam, że opowiem wszystko ze szczegółami, przepraszam, że chciałam już kończyć ,ale moje serce nie wie czy chce tam wracać. Teraz, kiedy mogę oddychać... Przecież tlen to krew a krew to wino. Wina w nadmiarze winna piłam czując się zalana do krwi, wściekle czerwona, a czasami zakochana. Już sama nie wiem, niestety czy na szczęście. Na pewno nie moje ani nie jego, nie Twoje. Skoro już znamy odpowiedź, mój żołądek jest spokojniejszy.
Pierwsze zerwanie po pierwszym zerwaniu nastąpiło gdy miałaś rok. Piękny dzień. Był tam, pomimo iż bał się spojrzeć w twarz ludziom, którzy tak jak on popełniają błędy. Postanowił zostać w sali obok i dać znać o sobie wysyłając szampana pomiędzy balony. Nikt oprócz mnie, nie zauważył. Płacz pierwszego ząbka i strach samotności zdecydował o powrocie. A może wakacje?
Drugie zerwanie nastąpiło po delegacji i nocnym telefonie. Rozmowy, przyjaźń i dziecko. Nie umiałam się odnaleźć w porównaniu z jej szczupłą sylwetką.
Być może jego pijany powrót o 3 nad ranem spowodował, że bardzo się wystraszyłam. Śmierci. I końca. Naszego. Na pewno niepotrzebnie.
Trzecie zerwanie zdarzyło się przed Świętami Bożego Narodzenia. Powód ten sam, nigdy niewyjaśniony do końca. Mój strach był większy niż kłamstwa, czy może jego oczy bardziej zagubione niż moja pewność jutra?
I tak dalej. Szczerze, nie liczyłam. Ale po pewnym czasie zaczęłam liczyć na to, że to ostatni raz.
Na pewno jesteś ciekawa jak było pomiędzy. Było szczęście .Ulga? Lub coś w tym rodzaju. Najpiękniej wspominam wyjazdy. Im dłuższe tym bardziej udane, bo z daleka ode mnie rozczarowanej. Blisko natomiast do tego, co było dobrze znane... beztroski. Ale nawet obiady niedzielne sprawiały uśmiech i lekkość. Spacery, parki, góry, morze. Pokazałam mu wiele więcej, niż on sam kiedykolwiek poznał. Przyroda wygląda inaczej, kiedy rękę trzyma pożądanie .Wierzył, że odkrywaliśmy razem nowe zamki książęce i te same smaki w innych restauracjach. Przykładał zbyt duże znaczenie temu, co było zbyt ulotne.
Ty byłaś zawsze tak samo uśmiechnięta i niecierpliwa. Lubiłaś nam uciekać, tak, jak my lubiliśmy uciekać sobie nawzajem. Kochaliśmy się kochać, być blisko, być daleko i dalej, wracać. Nieodzownym elementem naszej miłości były powroty .Codziennie czekałam, kiedy wróci z pracy. Kiedy wyjdzie z toalety ogolony i pachnący, kiedy wstanie i obejrzy z nami głupi program i kiedy zapomnę, że cokolwiek czuł do niej. Czekanie nie jest działaniem. Dlatego właśnie stanęłam w miejscu na kilka lat, a kto stoi w miejscu ten się zapada. Ale nikt mi tego dobrze nie wytłumaczył. Zapada się w siebie czy przeciwko sobie?








Część IV

Czy byłam żoną z premedytacją? W wewnętrznym zaprzeczeniu? Dlaczego nie rozpoznałam uczucia drwiny przeradzającej się w błogosławiony pocałunek. Od kiedy odbierał mnie z przypadkowego ronda w kurtce w kratkę, do wtedy gdy stanął przed ołtarzem w najjaśniejszym, wiosennym zaułku mojego serca. Nawet wtedy, gdy już wszyscy widzieli piekielną otchłań, ja nadal przystawałam przy lekkostrawnej, niebiańskiej pogodzie. Może już właśnie wtedy straciłam tych po mojej stronie. Za długi dystans.
Czwarty raz zerwaliśmy z powodu mojego złamanego serca. Z tego samego powodu wróciliśmy do siebie.
Matką stałam się, będąc w ciąży. Alkohol stał mi się obcy, wysokości, zaczęły udowadniać że krajobraz wokół jest wart zaparcia oddechu w piersi, samochód stał się własnością mojego brzucha, a łóżko wygodniejsze gdy leżąc czułam kopnięcia istnienia. Od tej pory miałam być Ty i ja i szczęście. Bez braku szczęścia oczywiście. Sama powiedz, czy mi się udało? Wiem, byłoby lepiej gdybym nie pozwoliła na ostatnie zerwanie.

***
Pamiętam, że leżąc na podłodze modliłam się byś tego nie widziała, żebyś wyszła na chwilę na łąkę połapać motyle. Jednak rzeczywistość Twoich łez musiała go powstrzymać. Tym razem wiedział, że nie powinien zostać.
Za mało mnie kochał by pozwolić odejść.
Ślady na mojej szyi szybko zniknęły. Lecz te wewnętrzne, te które powstają, kiedy ktoś umrze, nigdy.
Może nie uwierzysz, ale nadal się śmiałam, a Ty nadal do niego biegłaś, gdy nas odwiedzał.
***

To niedobrze, że zapomnienie przychodzi wraz z upływem czasu i frustracją.
Ręce pragną wąchać włosy, oczy łzawią słysząc oddech przyśpieszonego bicia serca, podświadomość umiera, świadomie wybierając los. Nieświadomie mając nadzieję na szczęście…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
the greatest · dnia 10.03.2012 09:57 · Czytań: 444 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Janusz Rosek
01/05/2024 16:09
Dziękuję za komentarz. Mieszkam, żyję i pracuję w Krakowie,… »
Zdzislaw
01/05/2024 13:50
Dzon, no i w porządku ;) U mnie, przy czytaniu na głos,… »
Kazjuno
01/05/2024 12:25
Jako słaby znawca poezji ucieszyłem się, że proza. Hmmm!… »
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
ShoutBox
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty