Wiedział, że to jedyna szansa, teraz, albo nigdy. Jego celem był dobrze zbudowany mężczyzna w srebrnej zbroi o ciele niemal całkowicie odpornym na zwykłe pociski, lecz zabójca miał jeden pocisk śmierci. Tylko jeden, aby trafić w głowę lub nieosłonięte pancerzem miejsce.
Zabójca usadowił się wygodnie na gałęziach starego drzewa i czekał na dogodną sytuację. Mężczyzna zbliżał się siedząc na opancerzonym rumaku, a na jego plecach znajdowało się Burzowe Ostrze, miecz o niezrównanej sile tak bardzo pożądany przez łotrów. Na głowie natomiast nosił ni diadem, ni koronę, tylko coś pomiędzy.
To nie był pierwszy raz dla zabójcy, lecz jego dłonie ociekały potem i co raz bardziej drżał. Mężczyzna na koniu rozprzestrzeniał jakąś dziwną aurę, sama jego obecność nakazywała zabójcy ucieczkę, ale on wbrew swojej woli i wszystkim instynktom wciąż trzymał kuszę snajperską i czekał.
Jeżeli tego nie zrobi, niechybnie czeka go smierć z rąk łotrów. Jeżeli spudłuje, zostanie bezlitośnie potraktowany przez jeźdźca. Jeśli jednak trafi…
Sam nie wierzył, że może mu się udać, nie jeden już próbował, a mężczyzna nie był wtedy nawet w połowie tak potężny jak w tym momencie. Zabójca przełkną slinę i wytarł pot z czoła, czekał.
Głośny ptasi skrzek przerwał jego koncentrację i jeszcze bardziej wzniecił wewnętrzny strach.
Jeździec uśmiechnął się, gdy obok niego przeleciał olbrzymi złoty ptak. Ukryty w gałęziach drzewa zabójca całkowicie stracił pewność siebie. Stwierdził, że nie ważne kiedy wystrzeli pocisk i tak jest to równe samobójstwu.
Resztkami silnej woli nie naciskał spustu. Ptak zatoczył koło nad drzewem i zaskrzeczał ponownie. Zabójca wzdrygnął się, ale tym razem wstrzymał powietrze i namierzył cel. Na dźwięk wydany przez władcę przestworzy mężczyzna spojrzał z zaciekawieniem na gęste drzewo.
„Teraz” pomyślał zabójca naciskając spust. Świat dla niego zamarł, wszystko wydawało się dziać w zwolnionym tempie. Śmiertelny bełt opuścił sadowisko i leciał w idealnej linii to swego celu pozostawiając po sobie czarną smugę śmierci.
Był już tylko kilka stóp od jeźdźca i zabójca rozszerzył oczy ze zdumienia pod naporem rosnącej radości.
Jeździec uniosł rękę, lecz nie zasłonił się nią, tylko wycelował w nadlatujący pocisk smierci. Na ułamek sekundy słoneczny dzień zrobił się szary, eter zabrzmiał od uderzenia grzmotu, a z ramienia mężczyzny wystrzeliła błyskawica niszczac bełt zaledwie parę cali od celu i lecąc w kierunku niedoszłego zabójcy. „A jednak” zdążył pomysleć pechowy morderca, gdy potężna energia uderzyła w niego niszcząc wszystko dookoła.
Jeździec jedynie westchnął widząc poszarpane i spopielone zwłoki spadające z drzewa.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Korniu · dnia 25.05.2012 09:22 · Czytań: 752 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: