Robert Mikłosz
Patrycja i ja
czyli historia pewnej miłości na Facebooku
Patrycji,
która sprawiła, że powstała ta książka
Ostrzeżenie
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i wydarzeń jest jedynie przypadkowe, a historia ta powstała w całości w wyobraźni autora.
Wstęp
Na początek parę słów wyjaśnienia. Historię tę oparłem na moich rozmowach na Facebooku z Patrycją. Nadałem jej imię „Patrycja”, ale równie dobrze mogła to być Paulina, Marta czy Ewa – imię jest tu nieważne. Zmieniłem {bądź ukryłem} także nazwy miejscowości oraz nazwy właściwe instytucjom, firmom itp., które mogłoby doprowadzić do rozpoznania głównej bohaterki. Jeżeli chodzi o miejsce akcji, to umieściłem ją na osi Wyszków – Antoninów – Otwock[1]. Nie dlatego, że opisane tu wydarzenia tam miały miejsce. Wybrałem je na chybił-trafił, błądząc palcem po mapie Polski. W rzeczywistości miejscowości te rozłożone są zupełnie inaczej. E – maile z Naszej Klasy i Facebooka wyróżniłem kursywą, natomiast pozostały tekst pisałem normalną czcionką. Wiadomości z powyższych stron, pochodzące od Patrycji, przedstawiłem w pierwowzorze, czyli tak jak pisała je sama dziewczyna, chociaż czasami nie wiedziałem, co chce w nich napisać – niech już tak pozostanie. Większość rozmów z Patrycją miałem zachowanych na komputerze – te są w oryginale, część, zwłaszcza tych pierwszych, musiałem odtworzyć z pamięci, zachowując jednak ich formę, ducha to, co starały się przekazać.
Długo wahałem się, czy powinienem napisać tę książkę? W końcu napisało ją za mnie samo życie. Czy mam prawo do opublikowania tej opowieści, która nie należy przecież tylko do mnie? Nie wiem, ale… ja… po prostu… musiałem opowiedzieć tę historię za wszelką cenę, bez względu na wszystko.
Nie wiem, czy jest to ciekawa książka, czy jest godna uwagi, czy ją warto przeczytać? Na pewno jest dziwna, pokręcona. Nawet ja będąc głównym uczestnikiem tej opowieści, nie do końca ją rozumiem. Bo kto zrozumie kobietę, kto domyśli się, czego ona oczekuję? Na pewno nie my, mężczyźni. Może sam nie jestem bez winy?
Historia zaczęła się jakieś cztery lata temu. Było piękne, wczesne popołudnie…
Rozdział pierwszy
Przed Facebookiem
Spotykam Patrycję * Poznaję Patrycję
Cztery lata temu, po długim okresie bezrobocia, znalazłem pracę w Otwocku w niemieckiej firmie „Mxxxxx”. Radość nie trwała jednak zbyt długo. Praca może niezbyt ciężka, ale w smrodzie, na zmiany, ze słabymi dojazdami i zarobkami, no i oczywiście, jak to w polskim zwyczaju, na pół etatu, chociaż pracowało się na cały. Po miesiącu z tego powodu rzuciłem tę robotę i przyjąłem się na „Pocztę Polską” jako listonosz.
Dostałem rejon, który składał się z samych domków jednorodzinnych {uliczki przecinające się wzajemnie, niczym szachownica, gdzie gubili się nawet taksówkarze}. Trasę chodu wyliczono tam na osiem i pół kilometra, więc można było się nabiegać. W nocy miałem takie skurcze, że myślałem, iż nie dam rady wyprostować stóp. Generalnie nie było co narzekać. Rejon był trudny do poznania {na początku chodziłem z mapką} i rozkładania. Pierwszy miesiąc zaczynałem o siódmej, a kończyłem o osiemnastej – dało się wytrzymać. Było lato, pogoda ładna, a ludzie sympatyczni.
Powoli uczyłem się zawodu, kombinacji {bo bez nich się nie dało}, zacząłem wracać coraz wcześniej; polubiłem to zajęcie. Praca była samodzielna, nikt nie stał mi nad głową, wśród ludzi, w ruchu.
Tak minęło lato, zaczęły opadać liście z drzew, zbliżała się jesień… Aż nadszedł ten dzień, który dziś błogosławię, a jednocześnie przeklinam…
Było piękne, wczesne popołudnie…
Tak to się zaczęło.
***
… Było piękne, wczesne popołudnie. Słońce stało jeszcze wysoko, niebo zachwycało błękitem, prawie nie widać było chmur – cudowna pogoda. Skończyłem właśnie pracę i wracałem do domu. Stałem na przystanku dla prywatnych firm przewozowych, niedaleko od swojej macierzystej poczty {to był plus tej pracy}. Trochę na uboczu, parę metrów od innych pasażerów, zapaliłem papierosa. I… nagle… pojawiła się ONA. Któż by się spodziewał? Wysoka, szczupła z rozpuszczonymi długimi, rudymi włosami – robiła wrażenie. Ubrana była w długą, białą kurtkę z kapturem, obszytym futerkiem; pełna życia, dziewczęcości – taka cudowna. Rudowłosa piękność zaczęła jakby tańczyć wokół mnie, uśmiechać się, niemal zaglądać mi w twarz; podobało mi się to. Jednocześnie czułem się zażenowany – była taka młoda, dużo ode mnie młodsza. Co miałem zrobić? Chyba nie wiedziałem jak zareagować. Dziewczyna przestała się w końcu uśmiechać, zrobiła smutną minę. Kierowca ze stojącego przed nami busa wyjrzał {dziś wiem, że się znali} i powiedział:
- Chodź tu do nas!
Ona na to, smutno:
- Dobre sobie.
Co było dalej? Nie pamiętam. Widzę jakby przez mgłę. Dziwne, bo nawet nie zapamiętałem jej twarzy, a rozpoznałem ją tylko dzięki rudym włosom i białej kurtce. Nie wiedziałem nawet, że rano jeździmy tym samym busem. Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie.
I to był początek mojej WIELKIEJ PRZYGODY z Patrycją. Okres upadków i wzlotów, kłótni, wzajemnych oskarżeń, ale i przyjemności, radości, nadziei oraz przedziwnej gry, niedomówień i Bóg, wie czego jeszcze… a przede wszystkim ŻALU, pisanego przez wielkie „Ż”.
Oto NASZA historia – Patrycji i moja.
***
O godzinie 5.00 wstawałem do pracy. O 6.00 miałem bus do Otwocka. I tak codziennie. Po kilku dniach zacząłem prawie każdego ranka spotykać młodą kobietę. Wsiadała w Antoninowie {piętnaście kilometrów od Wyszkowa}. Potem trzydzieści pięć cudownych kilometrów z NIĄ aż do Otwocka. „Nowo poznana” dziewczyna początkowo była smutna, zażenowana i unikała mojego wzroku. Nie dziwiłem się jej, wręcz przeciwnie, było mi jej szkoda. Jak już wcześniej wspomniałem, rozpoznałem ją tylko dzięki białej kurtce i rudych włosach. Jednak nawet wtedy nie miałem pewności, że to ona. Dręczyło mnie tylko jakieś dziwne przeczucie, wewnętrzne przekonanie . Zacząłem ją obserwować. Patrycja nie miała klasycznej urody, może nawet nie była ładna, ale miała w sobie to „coś”. Przede wszystkim była wesołą, sympatyczną dziewczyną, pełną życia, humoru i zaradności. Pamiętam jak żartowała. Utkwiła mi w pamięci zwłaszcza jedna scena: „Dziewczyna z uśmiechem na twarzy podbiega do przedniej szyby busa [za nią siedzi kierowca] i podskakuje z wyciągniętą ręką, jakby chciała ją zbić.” Gdzie jest tamta osoba? Patrycjo! Dziś mi piszesz, że nie lubisz żartować. W co ja mam wierzyć? Jaka jesteś naprawdę? Dlaczego taka jesteś, byłaś? Czemu mnie dręczysz? Słyszysz! Mam już dość!
***
Czas płynął szybko. Mijały kolejne dni, tygodnie. Patrycja trochę ochłonęła, bo czasami przysiadała się do mnie w busie. Miło było tak siedzieć obok niej, w ciszy, bez słów, a nawet usnąć koło niej…
Czy tak dokładnie było? Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Raczej nie? Czy to w ogóle była miłość? Mam wątpliwości. Piszę to z perspektywy czasu i chyba trochę idealizuję przeszłość. Może nie chcę sprawić przykrości dziewczynie? Może przy pierwszym spotkaniu byłem nią zafascynowany {bo byłem samotny, bo mnie zaskoczyła, bo była pełna życia, bo pochlebiło mi jej zainteresowanie, bo…}?. To wszystko nie jest takie proste. W czasie naszych wspólnych dojazdów, nie raz spoglądałem na Patrycję i nie mogłem odpowiedzieć sobie na jedno proste pytanie: Czy dziewczyna mi się podoba?
W marcu dowiedziałem się, że wraca do pracy listonosz, którego zastępowałem {miałem umowę o zastępstwo}; i tak skończyła się moja kariera na Poczcie. Obiecano mi wprawdzie zastępstwo na wakacje {brakowało mi trzy miesiące, żeby dostać zasiłek}, ale nie bardzo w to wierzyłem. Dotarło do mnie tylko jedno: nie będę się już widywał z rudowłosa pięknością. I chyba wtedy, tak naprawdę, po raz pierwszy coś drgnęło w moim sercu…
***
Od tamtego dnia zaczęło się moje szaleństwo. Czasami zrywałem się rano o piątej i jechałem do Otwocka. Potem szwendałem się bez celu po mieście. Jednak jak to bywa w życiu, kiedy na czymś nam zależy, trudno to zdobyć. Patrycja jak na złość nie jechała wtedy, a jak jechała, to z busa wysiadała z kolegą bądź koleżanką. A ja taki znowu odważny, żeby ją zaczepić przy znajomych to nie byłem; zresztą bałbym się porażki, czyli tzw. „kosza” przy świadkach. A czas płynął.
Pamiętam ostatni dzień przed wakacjami {dziewczyna studiowała, tylko wtedy nie wiedziałem jeszcze, co}, wchodzę do busa, idąc w głąb, dostrzegam ją. Nasze spojrzenia się spotykają, ona patrzy na mnie takim dziwnym, proszącym wzrokiem, jakby chciała zaprosić mnie, bym usiadł koło niej. Patrycjo! Dlaczego tego nie zrobiłem!? Nie mam zielonego pojęcia!
***
W okresie wiosenny – letnim, jak miałem w zwyczaju od kilku lat, jeździłem rowerem na wycieczki. Często zajeżdżałem do Antoninowa. Piętnaście kilometrów to nie był dla mnie żaden problem. Ciągnęło mnie tam, chyba nie mogłem doczekać się końca wakacji. Spotkałem Pati { jak nazywali ja znajomi} dwa razy. Pierwszy raz, kiedy wjeżdżałem do Antoninowa, a ona z kolei wyjeżdżała z jakimś chłopakiem {też na rowerach}. „Kolega? chłopak? brat?” – pomyślałem. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Drugim razem, {to było chyba w maju, w każdym razie był to dzień zaczynających się właśnie w Otwocku juwenaliów} dostrzegłem ją idącą z koleżanką na przystanek.
W lipcu spotkałem kolegę, o którym wiedziałem, że zna Patrycję. Zaczęliśmy rozmawiać o „naszej wspólnej koleżance”. W ten sposób dowiedziałem się jak dziewczyna ma na imię i nazwisko, jaki studiuję kierunek [którego nie ujawniam tu, zgodnie z zasadami przyjętymi we wstępie], że jej mama pracuję w bibliotece w Antoninowie, nie ma ojca i mieszka tylko z mamą.
Znając imię i nazwisko dziewczyny, zacząłem poszukiwać informacji o niej na internecie. W ten sposób dowiedziałem się kolejnych rzeczy. Patrycja skończyła Liceum Ogólnokształcące w Wyszkowie, była starostą na roku, miała pieska. Znalazłem też jej kilka zdjęć, dowiedziałem się, że ma stronę na „Naszej Klasie”.
We wrześniu, korzystając ze strony znajomego na NK {znałem jego login i hasło}, wysłałem „swojej miłości” taką wiadomość:
Pozdrowienia dla sympatycznej dziewczyny z kursu Wyszków - Otwock, Otwock - Wyszków przesyła
Współpasażer
PS. Do twarzy Ci w czarnym
Piłem do jednego ze zdjęć dziewczyny, na którym ubrana w czarny płaszcz stała na tle boiska niedaleko od swojego domu. Jeździła w tym płaszczu czasami busami. I naprawdę wyglądała ładnie w czarnym kolorze. Pasował do koloru jej włosów.
Dziewczyna odpisała tak:
Dziękuję. Kierowca MPK Otwock
Patrycja pewnie była zadowolona, ale i też zaskoczona. Z „Naszej Klasy” korzystałem po raz pierwszy i przez myśl mi nie przeszło, że na tej stronie jest opcja: „gość”. A to dziewczyna musiała się zdziwić. Znajomy miał wtedy „coś” po pięćdziesiątce, łysą głowę {troszkę włosów za uszami}, ale za to bujną brodę. A tak poważnie, to zapewne domyśliła się, że korzystałem ze strony znajomego. Możliwe, że głowiła się tylko: „Kto to napisał”. No i miałem gotowy powód, by ją zaczepić. Mogłem np. zagaić rozmowę tak: „Co tam słychać w MPK, pani kierowco”.
W międzyczasie dostałem telefon z Poczty. Wracałem do pracy. Jednak pamiętali o mnie.
Pod koniec września na jakiejś imprezie poznałem Martę. Zaczęliśmy się spotykać. Byłem chyba spragniony miłości, bliskości kobiety, nie chciałem lub nie mogłem czekać? – sam nie wiem.
Tak minęło półtora roku. Z Martą nie wyszło; rozstaliśmy się. Parę tygodni zabrało mi pozbieranie się do kupy, musiałem przemyśleć parę spraw. A co z Patrycją? Chyba trochę o niej zapomniałem. Dalej, oczywiście, dojeżdżaliśmy na tej samej trasie, widywaliśmy się prawie codziennie.
Po dwóch latach pracy na Poczcie dowiedziałem się, że nie przedłużą mi umowy. I wtedy, po raz drugi, coś drgnęło w moim sercu. Przeraziłem się, że nie zobaczę więcej dziewczyny.
Założyłem własne konto na „Naszej Klasie”.
W sierpniu ułożyłem do Patrycji mniej więcej taką wiadomość {to jedna z tych, które musiałem odtworzyć z pamięci}:
Głupio mi trochę pisać do Ciebie. Nawet nie wiem, czy powinienem. Wiem jedno: chcę. Pomyślałem sobie, że może miałabyś ochotę spotkać się ze mną, pójść na kawę, do kina, gdziekolwiek, kiedykolwiek? …
Moje konto na NK założyłem pod fikcyjnym nazwiskiem {Robert Kowalski}, nie umieściłem też swojego zdjęcia, więc żeby dziewczyna wiedziała, o kogo chodzi, pisałem dalej tak:
… Dojeżdżaliśmy razem do Otwocka. Ja mieszkam w Wyszkowie… [ tu opisałem swój wygląd, cechy charakterystyczne] … Jeśli mnie pamiętasz, to proszę odezwij się. Byłoby mi bardzo miło, spotkać się z Tobą. Pozdrawiam.
Robert
Pozostało czekać.
No i Patrycja nie odezwała się. Chyba jednak pomyliłem się, co do niej. Trudno. Pieprzyć to!
***
W listopadzie pojechałem do Otwocka, żeby załatwić jakąś sprawę. Spotkałem wtedy na przystanku [dokładnie w tym samym miejscu, w którym los zetknął nas po raz pierwszy] Patrycję. Dziewczyna była trochę zdenerwowana. Wsiadała, to znowu wysiadała z busa. Nie odpowiedziała na moją propozycję, więc nie odzywałem się do niej. Wsiadłem do busa. W chwilę potem weszła ONA i usiadła obok mnie {tylko w drugim rzędzie}. Zdaję się, że dzwoniła wtedy do swojej mamy.
Po powrocie do domu zlikwidowałem konto na NK i założyłem nowe na „Facebooku”.
Rozdział drugi
Na Facebooku
Rozmowy z Patrycją * Pierwsza kłótnia z Patrycją, *Co dalej, Patrycjo? * Nie tak miało być
Tydzień później wiadomość od Pati:
Pamiętam, pozdrawiam, ale wszędzie tylko z mężem chodzę
I zrozum tu, człowieku, kobietę.
Dziewczyna jak chciała, to odnalazła mnie na Facebooku. Oczywiście ucieszyłem się i od razu odpisałem:
A to miła niespodzianka. Teraz nie dam Ci spokoju. Wycofuję to "wszędzie" – Wyszków, Otwock, Antoninów? ... Pozdrawiam.
Co słychać na trasie?
Robert
Minął dzień, dwa, tydzień, miesiąc, kolejny miesiąc, po trzech miesiącach długo oczekiwana wiadomość:
E, tam do d… Studiuję, pracuję. A co słychać u Ciebie?
Moja odpowiedź była natychmiastowa. Dziś myślę, że to był błąd:
Ja studia już skończyłem, tyle że na UMK w Toruniu. Na Poczcie {jak się zapewne już zorientowałaś} nie pracuję. Pozdrawiam
Robert
W ciągu dwóch miesięcy żadnej wiadomości .
W kwietniu niespodzianka.
Rankiem, któregoś dnia, wyszedłem, żeby się przejść po mieście. Spostrzegłem w pewnym momencie biegnącą przez ulicę w niedozwolonym miejscu dziewczynę, włosy miała rozwiane, kurtkę rozchełstaną. Mało nie wpadła na mnie. Kurczę! To przecież Patrycja! Zdążyłem jej tylko kiwnąć głową, tak byłem zdziwiony. Któż by się jej spodziewał w Wyszkowie. W ostatniej chwilii odwróciłem się i krzyknąłem:
- Patrycja!
Zatrzymała się.
- Tak?
Podszedłem bliżej.
- Nie odzywasz się? – zagadnąłem, pierwszymi słowami, jakie mi przyszły do głowy.
Ona na to:
- A kiedy? Studiuję, pracuję. Dziś jestem z mamą na zakupach – dodała.
Najwyraźniej zrobiłem nie tęgą minę, bo zaraz pocieszyła mnie:
- Ale odezwę się.
Najchętniej to bym zaprosił ją na kawę, pogadał, ale skoro jest z mamą, nie ma czasu… to trudno … nie będę się narzucał.
Tak wyglądała nasza pierwsza rozmowa na żywo.
Mija miesiąc i żadnej odezwy od dziewczyny.
Wysłałem sam do niej wiadomość:
Chyba już mnie nie pamiętasz, co?
Robert
Bez odpowiedzi oczywiście. Miałem już tej całej sytuacji serdecznie dość.
***
W maju znalazłem pracę w Otwocku. Naturalnie ucieszyłem się. Co prawda, jak się dowiadywałem wcześniej, robota miała być ciężka, jeżeli chodzi o pensję – najniższa krajowa, ale zajęcie jest? Jakoś to będzie. Dostałem umowę o pracę na okres próbny [dwa i pół miesiąca]. Zawiesiłem zasiłek dla bezrobotnych, złożyłem wniosek o dodatek aktywacyjny, który dostałem.
Dziesiątego maja zacząłem dojeżdżać do pracy.
W międzyczasie spotykałem Patrycję.
Pewnego dnia wracałem z Otwocka. Dziewczyna wsiadła w T***** {miasto w połowie drogi pomiędzy Wyszkowem a Otwockiem]. Nie rozmawialiśmy ze sobą, bo był straszny tłok, ja siedziałem na końcu, ona stała na początku busa, nawet nie było jak sobie pomachać na przywitanie czy chociażby kiwnąć głową. Drugim razem jadąc busem {znowu w T*****}, zobaczyłem ją przez szybę – stała na rondzie i dzwoniła przez komórkę. Pewnie nawet mnie nie widziała. Pomyślałem, że jednak nie kłamała, iż pracuję. Czemu podejrzewałem ją o nieszczerość? O tym później.
Aż! Któregoś dnia… wkur. mnie tak, że… że myślałem, iż wyjdę z siebie.
W lipcu pojechałem do Otwocka, żeby załatwić jakąś sprawę.Kiedy wracałem do domu, na przystanku, spostrzegłem Patrycję. Minęła mnie bez słowa i poszła w stronę rozmawiających kierowców busów. Zrobiło mi się przykro. Poczułem się, jakbym dostał w twarz. Początkowo łudziłem się, że nie zauważyła mnie, ale kiedy wsiadałem do busa odwróciła się plecami do wejścia i do mnie {stała tuż przy nich}. Zająłem miejsce. Tuż przed odjazdem, wsiadła dziewczyna. Nie raczyła nawet spojrzeć w moją stronę. „Zołza” - pomyślałem.
Już miałem zlikwidować konto na Facebooku, kiedy…
Dwudziestego szóstego lipca e – mail od Patrycji:
A czy ja mam o wszystkim pamiętać.
„Masz, babo, placek!” – pomyślałem.
Na głos zaś:
- Potrzepana Kasia.
Potem było drugie podobne spotkanie.
Rano jechałem do pracy. W Antoninowie wsiadła Patrycja. Przeszła koło mnie, jakbyśmy się nie znali. Usiadła na końcu busa. Kiedy dojechaliśmy do Otwocka, wstała pierwsza i skierowała się w stronę wyjścia. Po drodze zatrzymała się przy siedzącym przede mną swoim znajomym, zażartowała z nim ostentacyjnie i wysiadła niezwykle zadowolona z siebie.
K……..a! Robi sobie ze mnie jaja!
Puchar goryczy przelała pierwsza wypłata za cały miesiąc pracy.
Siedemset złoty netto, minus trzysta na dojazdy {to jak już załapałem się na busa wynajmowanego przez firmę}, wcześniej pięćset pięćdziesiąt złoty {wraz z MPK}, kiedy dojeżdżałem „normalną” linią. Zostawało czterysta złoty na tzw. życie. Za dużo by umrzeć, za mało by żyć. Na mojej pracy obławiała się tylko tzw. firma zewnętrzna.
***
Od tego momentu zaczynają się same oryginalne e – maile: moje i Patrycji, które zacząłem zapisywać na dysku twardym swojego komputera. Dlatego dla odróżnienia ich od wcześniejszych, z których część odtwarzałem z pamięci, wyróżniłem je nie tylko kursywą, ale i pogrubioną czcionką. Wiadomości poprzedzają informację takie jak: od kogo do kogo, data, godzina wysłania, podobnie, jak to jest wyświetlane na Facebooku.
No to! Zaczynajmy!
Robert Kowalski do Patrycji, 1 sierpnia, 15:34
Czego Ty właściwie chcesz ode mnie, Dziewczyno? To jakaś gra? Może Ty sama nie wiesz? Spotkajmy się, porozmawiajmy, niezobowiązująco, jak dorośli ludzie - taką piękną przecież mamy teraz pogodę.
Za jakieś dwa tygodnie prawdopodobnie wyjadę na trochę. Odezwij się, proszę, w ciągu tych dwu tygodni. Jeżeli nie masz czasu , nie chcesz, nie zawracajmy sobie więcej głowy, zgoda?
PS. Serdeczne pozdrowienia
PS. NAPISZ!
Robert Kowalski do Patrycji, 1 sierpnia, 15:45
A może Ty byś chciała, żebym ja był Bohunem i po kozacku z Tobą zagrał? No cóż. Wdzieje różowe szarawary, niebieską koszulę i – jak to w mołojeckim zwyczaju - łeb sobie podgolę, tylko czub zostawię. Wczesnym rankiem w Antoninowie Cię najadę.
Robert Kowalski do Patrycji, 1 sierpnia, 16:00
Polecam Ci bardzo dobry polski film z 1991r. z Markiem Bukowskim i Joanną Trzepiecińską. Obejrzyj koniecznie.
PS. A tak poważnie: odezwij się.
Robert Kowalski Do Patrycji, 1 sierpnia, 16:50
Zapomniałem podać Ci tytuł filmu - "Nad rzeką, której nie ma".
Dla tych, co nie kojarzą tego filmu, wyjaśniam, że to historia zakochanych w sobie dziewczyny i chłopaka. Rzecz dzieje się w małym polskim miasteczku w czasie wakacji. Bohaterka grana przez Joannę Trzepiecińską, nie potrafi okazać uczucia Markowi Bukowskiemu {chłopak}, w którym jest zakochana. Mężczyzna w końcu uznaję, że dziewczyna nie interesuję się nim i przestaję zabiegać o jej względy. W końcowej scenie filmu młoda kobieta czeka na stacji, wyglądając z pociągu przez otwarte drzwi, szuka jednocześnie wzrokiem chłopaka. Ten oczywiście nie przychodzi. Ona odjeżdża {przyjechała tu tylko na lato}, on zostaję.
Minęły dwa tygodnie. Dziewczyna nie odpowiedziała.
Wściekłem się. Nie jestem dumny z tego, co zrobiłem – dziś ani wtedy. Wysłałem jej wiadomość.
Robert Kowalski do Patrycji, 15 sierpnia, 12:01
Wiesz, mam już dość! Dwie, trzy wiadomości raz na pół roku to dla mnie za mało. Sama nie wiesz, czego chcesz. Najpierw mnie podrywasz, potem robisz „słodkie oczy” w busie, piszesz do mnie, a teraz, co! Do tego masz niesłychany tupet, w busie udajesz, że mnie nie widzisz. Co to ma być? Wstydzisz się mnie? Miałaś Ty w ogóle kiedyś chłopaka? Bo ja szczerze w to wątpię i jak tak dalej będziesz robić, mieć nie będziesz. Ponoć człowiek uczy się całe życie. Będę miał nauczkę, żeby nie zadawać się z małymi dziewczynkami. Zwarzywszy, jaki kierunek studiujesz, powinnaś się wstydzić. Tak się po prostu nie robi. Na Facebooku w „Prac i edukacja” masz umieszczone Liceum Ogólnokształcące Stawki, będziesz tam uczyć? Biedne dzieci! Czego Ty ich tam nauczysz? Ja z Tobą byłem zawsze szczery, jasno, wyraźnie przedstawiłem, o co mi chodzi. Wcześniej spotykałem się z inną dziewczyną – stąd ta zwłoka. Spotkałem miłą, sympatyczną dziewczynę, wesołą, zaradną, {ale nie typ „cwaniary”} i zacząłem się w niej zakochiwać. Nie boję się do tego przyznać. Dziś wiem, że się pomyliłem co do Ciebie. Trochę poświeciłem czasu, żeby to napisać. A szkoda było go dla Ciebie. Mam dość tej gry.
END GAME!!!
Żegnam
„Wiadomo Kto”
PS. Nie pisz, nie odzywaj się!!!
Patrycja do Roberta Kowalskiego, 20 sierpnia, 13:00
Posłuchaj! Jednak Ci odpowiem. Zawsze rozmawiam. Tylko może zanim zaczniesz mnie oczerniać, to może najpierw zapytaj: co się stało? Ja od Ciebie nic nie chcę. Traktowałam Cię i wciąż traktuję jak kolegę. Lubię z Tobą rozmawiać. Dzięki, już nie napiszę. Nie znasz mnie. Naprawdę.
[1] Wyszków, tu: moje miasto rodzinne {około dziesięć tyś. mieszkańców}; Antoninów, tu: wioska {około tysiąc mieszkańców} na trasie Wyszków – Otwock; Otwock, tu: największe miasto w regionie {około dwieście tyś. mieszkańców}, gdzie większość mieszkańców okolicznych miejscowości uczy się lub pracuje.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt