Tymoteusz w krainie pand
Gdzieś na wschodnich krańcach Polski, w małym mieście żył wraz z rodzicami i starszym bratem, chłopiec o imieniu Tymoteusz, od kilku lat chorował na cukrzycę. Ta choroba przyplątała się do niego gdy miał zaledwie cztery lata. Nie mógł zrozumieć tego, co usłyszał w szpitalu, od lekarzy, pielęgniarek, nawet tego, co mu tłumaczyła mama. Dlaczego ma być kłuty 5- 6 razy dziennie w palce i mierzyć poziom swojego cukru na przyrządzie, który nazywa się glukometrem. Dlaczego ma dostawać kilka razy na dzień zastrzyki z insuliny, dlaczego musi jeść posiłki o wyznaczonych godzinach i dlaczego wszystko musi być ważone i dokładnie liczone. Najbardziej zabolało go to, że nie może jeść słodyczy, tak jak dawniej. Wszystko co było związane z jego chorobą, strasznie go złościło. Nie mógł uwierzyć, że musi na wszystko uważać i żyć z zegarkiem w ręku. Był zły na cały świat, za to co go spotkało!
Nie pomagały rozmowy z tatą, mamą czy bratem, on zazdrościł im, ich normalnego życia. Każdego wieczoru kładł się do łóżka z nadzieją, że pewnego pięknego poranka obudzi się całkiem zdrowy. Tak minęło kilka lat jego nieznośnego życia. Pewnej nocy, gdy smacznie sobie spał, ktoś nagle zaczął szarpać róg jego kołdry. Pomyślał, że to jego starszy brat robi mu jakiś głupi dowcip. Wychylił głowę zerkając w dół, na dolne łóżko, na którym smacznie spał jego brat Ernest. Zdziwiony usiadł na swoim łóżku i zaczął rozglądać się wokół. Gdy zobaczył na krańcu swego posłania, małego puszystego misiaczka pandę, od razu pomyślał, że to jeden z jego ulubionych pluszaków. Kolekcjonował je od kilku lat, często spał ze swoimi małymi i dużymi pandami w łóżku, ale ostatnio mama uporządkowała mu łóżko przypominając mu, że powoli robi się za duży aby spać z taką ilością maskotek. Uśmiechnął się od ucha do ucha do pandy, jednak zamarł z uśmiechem na ustach, gdy do niego przemówiła. Opowiedziała mu, że od paru lat słyszy jego żale i narzekania, jaki jest nieszczęśliwy ze swoją chorobą. Nie mogła słuchać dłużej tych skarg, postanowiła więc zabrać go do magicznej krainy na odległą planetę, o nazwie RBDBX. Ta kraina była pełna szczęśliwych dzieci, którym spełniły się marzenia. Panda powiedziała, że Tymoteusz także może dostać się do tej krainy, tylko musi spełnić jeden warunek. Już nigdy nie powróci do swojego domu i nie zobaczy swoich bliskich. Tymoteusz wahał się chwilę, panda jednak kazała mu się spieszyć z podjęciem decyzji, bo nie miała zbyt wiele czasu. Wyciągnęła do niego łapkę, kazała mu odczepić pompę insulinową, którą miał przypiętą do spodni w piżamie, a którą nosił stale przypiętą do jakiegoś ubrania i która podawała mu dawki insuliny przez cały dzień, za pomocą wkłucia z cienką igłą wszczepioną pod skórę. Pompa posiadała cienką żyłkę- dren, który stale mu się plątał pod ubraniem i często krepował jego ruchy. Nie wierzył, że teraz może się pozbyć tego urządzenia na zawsze, nie potrzebny będzie mu także glukometr, że przestanie się kłuć w palce. Czekała go prawdziwa wolność i swoboda! Tymoteusz chwycił mocno łapkę pandy, wszystko wokół niego zawirowało, zamknął szybko oczy ze strachu i poczuł jak leci gdzieś w przestrzeni z niewyobrażalną szybkością. Ich lot nie trwał długo, gdy panda powiedziała, że dotarli na miejsce, otworzył oczy i zaraz przetarł je ze zdumienia, bo niedaleko, na pomarańczowym wzgórzu stał pałac, który w słońcu mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Panda wysłała go do pałacu. Z wnętrza dobiegały śmiechy wesołych i szczęśliwych dzieci. Tymoteusz z daleka zobaczył górę słodyczy. Nie mógł się powstrzymać i wziął małą garstkę żelków, które bardzo lubił i powolutku wkładał je sobie do ust. Do końca nie wierzył, że jego poziom cukrów nie podniesie się po tych słodyczach, nie mógł sobie wyobrazić, że niedługo jego pokłute opuszki palców zagoją się i ślady po ostrym nakłuwaczu kiedyś znikną.
Tymczasem na ziemi rodzice Tymoteusza i Ernest zamartwiali się co się z nim stało. Nikt z nich nie zauważył jego nocnego zniknięcia. Mama pytała Ernesta, czy nie słyszał żeby Tymoteusz wstawał z łóżka i opuszczał ich pokój? W trakcie poszukiwań znaleźli na jego łóżku list. Napisane w nim było, że Tymoteusz udaje się do innej krainy, w której będzie mógł żyć bez swojej choroby, zupełnie zdrowy, ale nie będzie mógł się z nimi widzieć. Mama nie mogła w to uwierzyć, była w szoku, tata zaczął ją jednak pocieszać, że jeśli Tymoteusz jest szczęśliwy tam daleko i zupełnie zdrowy, to i oni powinni się z tego cieszyć. Ernest też bardzo się zasmucił, że stracił brata na zawsze. Z kim teraz będzie się bił na poduszki przed snem? kogo będzie ogrywał w szachy? Z kim będzie gadał w łóżku nawet do północy? Te radosne chwile z bratem już nie wrócą i Tymoteusz też!
Tymczasem na RBDBX Tymoteusz świetnie się bawił, ale wciąż nie zapominał o swojej rodzinie. Tutaj szybko poznał nowych przyjaciół, szczęśliwych jak on, ale także tęskniących za swoimi bliskimi. Ich smutek byłby większy, ale rozstanie z rodziną, łagodziła możliwość wysyłania i otrzymywania listów. Wszystkie dzieci mogły codziennie wysyłać listy do swoich rodzin. Były dostarczane przez ptaki podobne do kruków, które nie były czarne a całe zielone, natomiast pióra w ogonach każdy ptak miał koloru tęczy. Tymoteusz codziennie wkładał swój list, do specjalnego małego pojemniczka, przyczepionego do nóżki ptaka, któremu nadał imię Baltazar. Z tego samego pojemnika wyjmował listy od swoich rodziców i brata Ernesta. Inne dzieci miały swoje własne ptaki, którym też nadały własne imiona. Tymoteusz naprawdę stał się zupełnie zdrowy, cukrzyca zniknęła bez śladu, dzieci wspólnie organizowały sobie czas, grały w gry zespołowe, w berka, chowanego. Wspólnie czytały bardzo ciekawe książki, tylko o szczęśliwych zakończeniach. Wieczorami bawiły się przy zapalonych ogniskach, ogień w każdym ognisku palił się oczywiście na tęczowo, układając się w fantazyjne kształty, dzieci bawiły się w odgadywanie czy ogień ułożył się w kształt zwierzaka, rośliny, rzeczy, czy ptaka. Na RBDBX oprócz pand, które zawsze służyły pomocą każdemu dziecku, żyło mnóstwo różnorodnych, kolorowych ptaków, które umiały tylko śpiewać, ale ich śpiew wywoływał jeszcze większą radość na twarzach dzieci. Raz w tygodniu ptaki zbierały się na wielkim kolorowym drzewie, które miało cały fioletowy pień i korzenie, rosnącym blisko tęczowego pałacu i urządzały dzieciom wspaniały koncert.
W tej krainie wszystko było inne, kolorowe i radosne. Bliscy Tymoteusza z czasem pogodzili się z rozstaniem, wspólnie cieszyli się z kontaktów za pomocą listów, a jeszcze bardziej z tego, że w innym świecie Tymoteusz żyje zupełnie zdrowy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt