Częstotliwość, w której topnieje mózg* - Quentin
Proza » Humoreska » Częstotliwość, w której topnieje mózg*
A A A
Od autora: *Szacuje się, że współcześnie częstotliwość ta wynosi od 1MHz i wszystko powyżej
Klasyfikacja wiekowa: +18

Liżę stopy dziennikarki, tej co to rano umila mi czas, zanim dojdę do siebie. Liżę dokładnie między palcami, poleruję jęzorem kolorowe paznokcie i przesuwam się powoli w górę. Dryn, dryn! Cholera, jakiś alarm ma zainstalowany, żebym w razie czego się nie zagalopował. Dryn, dryn! Już jestem przy kolanie, a stamtąd tylko kawałek do wewnętrznej części uda. Dryn, dryn! Chuj by strzelił, obudziłem się. Oczy mi ropieją, w gardle panuje susza i nic wokoło, tylko to dryndanie budzika. O, już wyłączyłem.

Wzułem na bose kopyta kapcie i wlokę się do łazienki. Po drodze postawię czajnik na gazie, z szafki wyciągnę kubek i łyżeczkę, a potem prosto do kibla. Zanim wrócę do kuchni gwizdek na czajniku zacznie jazgotać i nawet strzepnąć porządnie nie zdążę. Szybko gnam więc do kuchni, żeby zestawić z ognia tego gwiżdżącego skurwysyna. Jeszcze tylko zaleję kawę, no i wrócę do kibla, bo rąk przecież nie umyłem, a nie chcę dostać jakiegoś adidasa. Ostatnio w telewizji tyle się słyszy.

No właśnie, zasiadam z kawą w fotelu przed pudłem i cykam czerwony na pilocie. Automatycznie wskakuje mój ulubiony kanał. Coś wcześniej dzisiaj zaczęli, bo przecież dopiero co włączyłem, a Dżekson i Pamela już wypytują jakiegoś reżysera o film.

− Panie Łotrze − pyta Dżekson. − O czym traktuje pana najnowsze dzieło?

− „Łoczym marzą faceci” to kontynuacja wcześniejszego wątku z mojego debiutu „Łoczy szeroko zamknięte” − wyjaśnił Łotr. − Pewnego dnia bohater budzi się ze wzwodem i wpada w tak radosny nastrój, że wybiega nago na ulicę, by ogłosić światu tę nowinę. Wędruje tak od osiedla do osiedla, poznając nowych przyjaciół, aż tu nagle dramat. − Reżyser robi wielkie oczy i pauzą buduje napięcie. − Główny bohater wdepnął w gówno. Wszyscy go opuszczają i biedaczyna wraca pieszo z  tą ubabraną nogą do domu, gdzie w samotności umiera na kolkę.

− A więc kolejny wstrząsający obraz − skomentował Dżekson, a Łotr, przepełniony dumą, rozluźnił się na kanapie i odparł:

− Cóż mogę powiedzieć, panie redaktorze. Life is brutal. Muszę przyznać, że to moje najwybitniejsze dzieło.

− To samo mówił pan o wcześniejszym filmie.

− Widać jestem w formie.

− Tak się podnieciłam, że chyba zaraz po programie pójdę do kina − ożywiła się Pamela Kura, zerkając wprost w obiektyw kamery. − A jeśli wieczorny wypad na seans ma być udany, konieczne trzeba mieć co na siebie włożyć. O modzie słów kilka zdradzi nam Dżoana.

Kamerzysta pokazuje głupio ubraną dziewczynę stojącą na szczudłach.

− Do kina najlepiej ubrać kowbojki, jeśli jest to western, japonki na film samurajski, albo gumowce, o ile wybieramy się na polską produkcję.

− A co z adidasami? − pyta Dżekson.

− Ależ, Romku − dziwi się projektantka. − Nawet upośledzone dziecko rumuńskich imigrantów wie, że adidasy w kinie to fa paus. Ale buty to nie wszystko, moi kochani. Żadna kreacja nie będzie kompletna, jeśli nie okrasimy jej odpowiednimi dodatkami. I tak do kina polecam zabrać ze sobą reklamówkę. Doda nam to nieco subtelności, a w razie, gdyby film okazał się beznadziejny, posłuży jako torba na rzygi. Pamiętajcie, że w tym roku modne są pastele. Ciao.

Spot reklamowy. Najpierw pokazują, co jest dobre na wzdęcia. Wszędzie mówią o hemoroidach, opryszczce, łupieżu, grzybicy, próchnicy i bólach menstruacyjnych. W ogóle sporo reklam koncernów farmaceutycznych adresowanych jest bezpośrednio do kobiet. Co one, kurwa, wszystkie chore? Dla facetów znajdzie się coś tylko na prostatę i wątrobę, a i to nie przynosi efektu. Kiedyś mój znajomy łykał prochy na wątrobę i co, po pół roku wyciągnął kopyta. Może to dlatego, że popijał tabletki gorzałą. Sam nie wiem, ale według mnie to oszustwo. No wreszcie, koniec reklam. 

− Teraz w studiu gość wielkiego formatu − oznajmiła Pamela siedząca na kanapie naprzeciw wielkiego jak stodoła faceta z tępym wyrazem twarzy. − Tej postaci nie trzeba przedstawiać nikomu. Wystarczy spojrzeć na te nabrzmiałe mięśnie. Przyjechał z igrzysk prosto na spotkanie z państwem, złoty medalista w podrzucaniu Zygmunt Kloc. Brawo.

Zaczęła klaskać jak idiotka. Gdy skończyła, przeszła do pytań.

− Zygmuncie, jakie to uczucie być mistrzem olimpijskim?

− Fajne − wydukał sportowiec nieco wystraszony pytaniem.

− Powiesz coś więcej?

Kloc zaczął niespokojnie rozglądać się po studiu, po czym rzekł:

− Lubię podrzucać.

− Zabawny z ciebie facet. Podczas zawodów zdeklasowałeś rywali. To super. Wiadomo jednak, że Paryż to także światowa stolica mody. Kupiłeś se coś ładnego?

− Młotek.

Kura spojrzała na rozmówcę zaskoczona.

− Kupiłeś młotek? Dlaczego?

− Nie miałem młotka.

− W Polsce też są młotki.

Kloc znowu niespokojnie wodzi wzrokiem po studiu. W końcu odparł:

− Lubię podrzucać.

− Jako sportowiec sporo czasu spędzasz poza domem. Jak twoi bliscy znoszą rozłąkę?

− Zaraz, kiedy wrócę, podrzucam żonę na pralce.

− Dobrze, zostawmy to − zrezygnowała Pamela. − Doszły nas słuchy, że otrzymałeś angaż w nowym filmie Andrzeja Łotra. Powiedz, Zygmuncie, kogo zagrasz?

− Małpę.

− To będzie epizodyczna rola?

− To będzie małpa.

− Super. Co jako doświadczony sportowiec, mistrz olimpijski z Paryża i początkujący aktor grający małpę powiedziałbyś wszystkim młodym ludziom, którzy chcieliby pójść w twoje ślady?

Kloc zupełnie zbaraniał. Na wysokim czole wystąpiły obfite krople potu. Było widać, że olbrzym z trudem łapie powietrze. Ostatkiem sił odpowiedział:

− Lubię podrzucać.

− Sami widzicie − podsumowała Pamela. − Podstawą w życiu jest pasja.

W kadrze ukazał się Dżekson.

− W kolejnym programie z cyklu „Próchniackie porady” pani Krystyna z Torunia podpowie, jak sobie zrobić miejsce w autobusie.

Kamerzysta przechodzi do staruszki siedzącej za pulpitem.

− Sposobów jest kilka − zaczyna pani Krystyna i sięga po długi łańcuch, na który nawleczono koraliki. − Osobiście preferuję różaniec z łańcucha, który poza modlitwą przydaje się w robieniu luzów. − Wymachuje różańcem nad głową, aż na koniec tłucze nim o pulpit. − Większość spraw można załatwić krzykiem i pluciem na delikwenta zajmującego nasze miejsce, ale czasem trafimy na wyjątkowego skurwiela albo skurwycórkę i wówczas nieoceniony okazuje się granat ręczny. Nie ma lepszego argumentu na gnojków. Tym cackiem − pokazuje granat do kamery − przepędzimy także Żydów, smoluchów, Cyganów, ateistów, pedrylów, dziwki, satanistów i inne ścierwo. By usłyszeć więcej porad, zapraszam na mojego bloga: bogznamiemerytami.pl. Ave Maria zawsze dziewica.

Kura i Dżekson siedzą razem na kanapie.

− Stęskniłaś się za mną, Pamelciu? − uśmiecha się do obiektywu Dżekson.

− I to jak, Romku − odwzajemnia uśmiech dziennikarka.

− Zapraszam cię, Pamelciu, i państwa na spotkanie z bardzo przebiegłym człowiekiem. Co pan porabia?

− Jestem handlowcem − odpowiada radośnie następny gość.

− Co pan sprzedaje?

− Dobre i złe nowiny.

− To żart?

− Żartów, anegdot, opowieści nie. Tylko dobre i złe nowiny.

− Jak to wygląda?

− A tak − przebiegły człowiek wyciąga przed siebie dłonie, jakby coś w nich trzymał.

− To dobre i złe nowiny? − pyta z niedowierzaniem Pamela.

− A co, sprzęgło od Opla? − rzecze ten przebiegły.

− Nic nie widzę − wtrąca Dżekson.

− Dobre i złe nowiny mają to do siebie, że trzeba je wygłosić − wyjaśnił gość.

− Słuchamy więc.

− Jestem handlowcem, mogę wam je sprzedać.

− Ile? − pyta niepocieszony Dżekson.

− Dziś jest promocja. Sprzedam jedną dobrą i złą nowinę za pięć dych. 

− Niech będzie. − Dziennikarz wręcza gościowi banknot. − A teraz słuchamy, co ma pan do powiedzenia.

− Od czego zacząć? − pyta przebiegły.

− Najpierw zła.

− Właśnie straciliście pięć dych.

− A dobra?

− Są w mojej kieszeni. − Przebiegły chowa pieniądze do portfela.

− To oszustwo! − oburzył się Dżekson.

− Mogę to panu zrekompensować w połowie.

− Jak to w połowie?

− Poproszę dwadzieścia pięć Złotych, w zamian oddam pięćdziesiąt, a gratis dorzucę jedną złą i jedną dobrą nowinę.

− Dobra będzie dla mnie?

− Obiecuję.

Mężczyźni wymieniają się pieniędzmi.

− Dawaj pan tę nowinę − niecierpliwi się dziennikarz. − Dobrą.

− Właśnie otrzymał pan z powrotem utraconą pięćdziesiątkę − oznajmił gość.

− A zła?

− Banknot jest fałszywy. Podmieniłem go w portfelu.

− Kurwa twoja mać. − Wściekły Dżekson rwie włosy z głowy. Pamela próbuje go uspokoić, ale nie udaje jej się. Zapowiada do kamery kolejny punkt programu:

− Poradnik dla sfrustrowanych czubków autorstwa profesora Rogacza. Zapraszam.

W eleganckim, wygodnym fotelu zasiada brodaty mężczyzna. Milczy. Dopiero po chwili wypowiada pierwsze słowa:

− Najbardziej sfrustrowani są mężczyźni. Zrzucałbym to na karb natury, która ukształtowała nas jako zdobywców, jaskiniowców wychodzących co dzień na polowanie, panów świata albo chociaż podwórka. Współczesność nie sprzyja jednak pierwotnym instynktom. Dziś mężczyźni nie polują, tylko pchają wózek w sklepie. Dorastający chłopcy ubierają się jak dziewczyny, bo taka jest moda, a zamiast sportowych zmagań na boisku wybierają trywialną formę rozrywki przed monitorem komputera. Wszystko to prowadzi do tworzenia wewnętrznych napięć, które nie znajdują ujścia, przez co pojawia się chwiejność emocjonalna jak u pana redaktora.

− Głupi konował! − wrzasnął zza ekranu Dżekson.

− Założę się, że mamusia kazała panu w liceum nosić jaskrawe rajstopki pod spodniami − zakpił profesor, po czym przeszedł do dalszej części wykładu: − Frustracja przyspiesza proces starzenia się, powoduje ponadto problemy z erekcją i z erekcją. A ja pytam, co by takiego stało się, gdyby pozwolić mężczyznom od czasu do czasu wyjść na ulicę, by zapolować na mamuta?

− Stary mamut − odgrażał się dalej dziennikarz.

− Do osiemnastki kąpał się pan z własnym ojcem i fantazjował seksualnie o papudze sąsiada. Nałogowi frustraci ponadto częściej decydują się na akt samobójczy, czego panu redaktorowi serdecznie życzę. Państwa tymczasem żegnam do przyszłego tygodnia. Wówczas obalę mit, jakoby masturbacja wpływała na porost włosów między palcami. Do zobaczenia.

Pamela przedstawia kolejnego gościa:

− Witam jednego z nowych ministrów rządu, pana Leona Guźca.

− Kłaniam się − odpowiada polityk.

− Panie ministrze, który z resortów pan obejmie?

− No główny − odparł niepewnie Guziec.

− To znaczy?

− Będę robił to, co do mnie należy.

− Dobrze, co więc zamierza pan robić?

− Będziemy, szanowna pani redaktor, budować autostrady, domy, boiska, sklepy, szpitale, lotniska, urzędy, szkoły, urzędy…

− Już pan powiedział urzędy − wtrąciła Kura.

− Zamierzamy wybudować ich naprawdę dużo.

− Kim pan jest z wykształcenia?

− Budowlańcem.

− A coś poza budowaniem?

− Remontowanie.

− Jak pan odniesie się do sytuacji najuboższych warstw społeczeństwa?

− Znaczy chodzi o biedotę? Wszyscy powinni pójść do pracy.

− Gdzie?

− Do pośredniaka.

− Nie dla wszystkich znajdzie się zatrudnienie.

− Mogą zbierać grzyby i sprzedawać je przy drodze.

− A zimą?

− Mrożone grzyby.

− A co z imigrantami?

− Ich nie da się sprzedać.

− Pytam o to, co rząd zamierza zrobić w ich sprawie.

− Podjęliśmy już w tym celu pewne działania. Planujemy wybudować prom i przewieźć wszystkich do Szwecji.

− Szwedzi chyba nie będą zadowoleni.

− Nie pytaliśmy ich o zdanie.

− Czy nie jest tak, panie ministrze, że każdy demokratyczny rząd oszukuje swoich obywateli?

− Ależ skąd. Przed wyborami obiecałem, że po dojściu do stołka biorę się ostro do roboty i słowa zamierzam dotrzymać. Zaraz po programie muszę przekopać ogródek i przenieść swoje graty do apartamentu.

− Myśli pan, że nasz kraj może wyjść kiedykolwiek z kryzysu, w jakim jest pogrążony?

− Kryzys to wymysł zwolenników opozycji. To bujda, którą wcisnęli nam ci krwiopijcy wysysający z narodu radość. Mogę powiedzieć, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

− W gazetach kpią z pana nazwiska.

− Guziec to szlachetne, polskie nazwisko.

− Albo dzika świnia leśna, jak pisze jeden z tygodników opiniotwórczych. Nie jest panu przykro?

− Jestem silnym człowiekiem, nie ulegam emocjom z byle powodu. Poza tym dziennikarz odpowiedzialny za te słowa już nie pracuje.

− Co teraz robi?

− Sprzedaje grzyby przy drodze.

− Jakie są pana plany na przyszłość?

− Najpierw rozejrzę się trochę tutaj, a potem kto wie, może parlament europejski.

− Zna pan obce języki?

− Umiem trochę po rusku z poprzedniej pracy.

− Po rosyjsku chyba. Co to była za praca?

− W pewnej firmie państwowej, ale to było już dawno temu.

− Jak dawno?

− W latach osiemdziesiątych. Wypytuje pani jak mój oficer prowadzący, szef znaczy.

− Na koniec zacytuję jedną z pańskich wypowiedzi: „zamierzam zrobić z Polski drugą Japonię”. Mam nadzieję, że nie chodzi o Hiroszimę.

− Miałem na myśli zwiększenie dostaw ryżu. Rolnicy stale strajkują, więc nigdy nie wiadomo, czy nie zabraknie ziemniaków.

− Dobrze wiedzieć, że rząd dba o swoich obywateli. − Kura uśmiecha się do kamery, a potem żegna się z ministrem.

W kadrze pojawia się znowu Dżekson.  

− Mieliśmy gwiazdy sportu, filmu, polityki i mody, a teraz pora na kogoś, kto opowie nam o frajerskim życiu. − Dziennikarz dosiada się do młodego chłopaka na wózku inwalidzkim. − Nie jest przystojny ani bogaty, nie ma nawet zajebistych adidasów, ale jakimś cudem potrafi zaciągnąć pannę na warsztat. Oto Jasiek.

Młodzieniec na wózku skinął grzecznie głową na przywitanie i machnął przykurczoną dłonią.

− Jak leci, Jasiek? − głos zabiera ponownie Dżekson. − Opowiedz coś o sobie, co porabiasz, jak powietrze z kółek uchodzi i od kiedy jesteś upośledzony?

− Je… je… jestem Jan − odpowiada gość.

− To już wiemy − wtrąca Dżekson. − Lepiej zdradź nam sekret, jak to się robi z kobitkami.

− Po… po prostu sobie siedzę i czekam, aż zjawi się jakaś kobieta. Jak już ją widzę, to rzucam chu… chu… chuju weźże ten mikrofon. − Dźwiękowiec odsuwa mikrofon od twarzy Janka. − Rzucam chu… chusteczkę na ulicę i czekam a… aż ona ją podniesie.

− Podnosi ją, oddaje tobie i co dalej?

− Proszę, żeby po… popchnęła kawałek wózek, no i kiedy go pcha, to mi staje.

− I co robisz?

− Wa… walę konia.

− Musisz być bardzo szczęśliwy.

− Tak, ale to nie trwa długo, bo po wszystkim ko… kobiety zawsze odchodzą i znowu jestem sa… samotny jak ten brzydki piesek, którego nikt nie chce pokochać.

− Rzeczywiście przykre jak cholera − rzekł Dżekson zerkając na zegarek. − A teraz magister Sosna opowie o dolegliwościach odbytu. Fajnie, Jasiek, że wpadłeś. Powiedz na koniec, że super być upośledzonym, czy coś takiego, żeby twoi koledzy poczuli się lepiej.

− S… s… spierdalaj.

− Jasiek widocznie nie jest w nastroju. Musimy mieć na uwadze, że przecież jest upośledzony. A może ma to jakiś związek z dolegliwościami odbytu. Co na to pan magister?

− Odbyt jest bardzo wrażliwą częścią ludzkiego organizmu − wyjaśnił Sosna. − Problemy z anusem deklaruje trzynaście procent społeczeństwa. Mniej więcej tyle samo zwolenników w ostatnich wyborach zdobyła partia ministra Guźca. Do najczęstszych powikłań odbytnicy zaliczamy opryszczkę, wrzody i hemoroidy. Szczególnie narażone na problemy są cioty. Wiedzcie, pedryle, że każda chwila, w której zagłębiacie się w kakaowe oko, może kosztować waszego partnera dodatkowy wrzód. Jeśli nie macie Boga w serceu, cholerni sodomicie, zadbajcie chociaż o wazelinę. To głupi widok, gdy w trumnie leży facet w sukience.

− To tyle, jeśli chodzi o porady lekarskie − powiedziała Kura i przeszła do kuchni. − Ciekawe co dziś przygotował pan Placek.

− W garnku mamy tradycyjny gulasz węgierski − oznajmił gruby kucharz. − Nie polecam tej potrawy przy dolegliwościach odbytu.

− Dlaczego?

− Dobrze przyprawiony gulasz charakteryzuje się tym, że smali rurę jak jasna cholera. Po takim obiadku rozpylacz z dupy murowany. Na deser nada się świetnie torcik bezowy.

− Co polecisz, Placku, osobom na diecie?

− Zdechłe szczury.

− Poważnie?

− Oczywiście. Szczurze mięso jest bardzo chude, a poza tym zdechłego szczura łatwo złapać.

− Skąd bierzesz pomysły na swoje przepisy?

− Ostatnio obserwuję środowisko emerytów. Wielu z nich radzi sobie całkiem nieźle polując na przykład na szczury albo szerszenie. Bardziej zaradni zjadają nawet siebie nawzajem.

− Coś podobnego.

− Nawet nie wiesz, Pamelciu, jakie delikatesy można zrobić z człowieka. Palce lizać. − Placek podniósł pokrywę garnka. Z wnętrza naczynia buchnęła para, aż zemdliło Pamelę. − Gulasz już dochodzi. Przyrządziłem go zgodnie z recepturą mojej babci.

− Pozdrów ją od nas − uśmiechnęła się dziennikarka.

− Nie żyje. Cóż za aromat.

− Zapraszam na serwis informacyjny.

Przy biurku siedzi elegancko ubrany gość patrzący wprost w obiektyw kamery.

− Informacje zaczynamy od doniesień z Dalekiego Wschodu. Amerykanie w ramach misji pokojowej przeprowadzili udany nalot na kryjówkę organizacji terrorystycznej. Podczas bombardowania zginęło szesnastu Arabusów. Najmłodszy z terrorystów miał trzy lata. Ci, którym udało się przeżyć, znaleźli schronienie w pobliskim przedszkolu. Z racji młodego wieku zatrzymanych przewieziono od razu do nowoczesnego ośrodka opiekuńczego w Guantanamo. Dobra robota, chłopcy.

Pozostajemy przy temacie rozwałki. Meksyk. Centralna część kraju od dłuższego czasu pogrążona jest w stanie krwawej wojny między kartelami narkotykowymi. Ostrzegamy turystów, żeby uważali na latające w powietrzu kulki. Najlepiej pozostać w hotelu i zaopatrywać się w dragi u boyów i pokojówek.

Wiadomości z kraju. Kolejny skandal z udziałem władz kościelnych. Jednemu z proboszczów przedstawiono zarzut pedofilii. Do aktów zboczenia dochodzić miało regularnie przed i po mszy, a nawet w trakcie, jak informuje jedna z ofiar. Kuria wystosowała w związku z zamieszaniem pismo dementujące wszelkie doniesienia. Stowarzyszenie Kilkuletnich Chłopców także zaprezentowało swoje stanowisko. W liście do prasy Chłopcy napisali: „Jesteśmy dziećmi i nie wolno nas jeszcze gwałcić”. Sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby podejrzany ksiądz nie kusił dzieci łakociami, które doprowadziły do pogorszenia stanu uzębienia wśród ministrantów, a to z kolei zwróciło uwagę Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego.

Sejm zastanawia się nad ustawą zakazującą dystrybucję pornografii. Kuria i Stowarzyszenie Kilkuletnich Chłopców piszą już w tej sprawie listy protestacyjne.

Wybuch metanu w jednej z górnośląskich kopalni wstrzymał wydobycie na trzy doby. Do wypadku doszło najprawdopodobniej z winy Alojzego Grzyba. Według zeznań kolegów ostatnie słowa tragicznie zmarłego górnika brzmiały: „Chłopy, czekajta, ida się odlać, tylko se jeszcze peta zapole”. Świadkowie twierdzą, że dupnięcie było tak fest, że po Grzybie nie został choćby kask. Związki zawodowe kopalni domagają się podwyższenia pensji. Działacze deklarują w imieniu robotników, że nie będą umierać za dwa tysiące, tylko minimum dwa trzysta.

Przez największe miasta Polski przemaszerowała parada równości. Odnotowano nieliczne incydenty: w Krakowie zgwałcono wielokrotnie bałwana, w warszawskim śródmieściu obrabowano seksshop − policja poszukuje sprawców przebranych w sutanny − a z domu Mikołaja Kopernika w Toruniu wyniesiono sekstans. Przystojnych mężczyzn przestrzegamy przed wychodzeniem na miasto po zmroku.

Czas na sport. Polska reprezentacja zremisowała w wyjazdowym spotkaniu z Antarktydą. Wyrównującą bramkę w siedemdziesiątej minucie zdobyła Adamiakowa. Rewanż za tydzień.

Z niedawno zakończonych mistrzostw świata w Rumunii Polacy przywieźli trzy medale, w tym jeden należący do żołnierza Wehrmachtu, kierownicę od Dacii, syfilis i gruźlicę, a także łuskę pocisku, którym zastrzelono Nicolae Ceausescu. Gratulujemy zwycięzcom.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski przestrzega, że nie będzie więcej dopuszczał do startu zawodniczek z penisem. Radykalną postawę MKOL spowodował ubiegłotygodniowy triumf niemieckiej biegaczki Rudolfa Weitzmullera. Niemka zdeklasowała wszystkie rywalki, zaskakując widownię owłosionymi nogami i wypukłością w kroku.

Więcej newsów nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję.

Dżekson i Pamela stoją obok dwóch młodzieńców. Jeden z gówniarzy jest czarny.

− Na zakończenie mamy dla państwa niespodziankę, którą zapowiadaliśmy w minionym tygodniu − zaczął Dżekson. − „Największa szmata świata”, „E, cho no na bajerę”, „Cipki i melony”, „Cipki i mielony” oraz wiele innych hitów zespołu „Zakaz pedałowania” do wygrania w konkursie internetowym. Wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie: co słychać ciekawego? Najgłupsze odpowiedzi nagrodzimy. Co u was, chłopcy? − Dżekson zwrócił się do raperów.

− Całkiem w pytę, kurde, cholera − odparł biały imieniem Szymek.

− Nagraliście ostatnio nową płytę − kontynuował dziennikarz. − Nie boicie się podejmować trudnych i złożonych tematów odnoszących się bezpośrednio do społeczeństwa, takich jak rozwiązłość, i tu przypomnę choćby utwór „We świecie same kurwiszony”, bierzecie na afisz zachowania sado-maso: „Drzazga w piździe”, a także szerzycie filozoficzne podejście do zagadnień życia i egzystencji, jak ma to miejsce w piosence „Swędzą mnie jajca”. Skąd u was taka dojrzałość?

− A bo ja, kurde, wiem? − zdziwił się Szymek Wągier.

− Skończyłeś szkołę?

− Nie.

− To co robiłeś, jak byłeś małym gnojkiem?

− Wąchałem klej.

− Przejdźmy lepiej do twojego kolegi − wtrąciła Pamela, podchodząc do czarnoskórego rapera. − Jak ci na imię, chłopcze?

− To Smoluch − wyjaśnił Szymek. − Mało co kuma po polsku. Chyba, że tylko, kurde, przekleństwa.

− Skąd przyjechał?

− Jak wszystkie Murzyny, z Afryki.

− A dokładniej.

− Chyba, kurde, z Paryża. Smoluch, powiedz coś po polsku.

Raper uśmiechnął się do Pameli i odparł:

− Chcę się z tobą pieprzenie.

− Co dla nas zaśpiewacie? − przerwał dyskusję Dżekson.

− Będzie to kawałek z naszej najnowszej płyty. Zapraszamy do zabawy wszystkich równych ziomali i ładne świnie. „Lubię twoje futerko”.

− A więc będzie się działo − powiedział na zakończenie Dżekson. − Żegnamy się z państwem. Jutro pokażemy jak z kiełbasy zwyczajnej zrobić nadzwyczajny wieniec pogrzebowy i co ubrać na proces w sprawie gwałtu. Do zobaczenia.

Pamela i Dżekson machają do kamery. Na zaimprowizowanej scenie powoli rozkręca się monotonna muzyka. Szymek Wągier śpiewa:

 

Ej weź no, kurde, nie zaczynaj,

Fajna z ciebie seksi świnia,

Odstaw na bok swoje fochy,

Daj polizać kawał brochy.

Przecież to ja − Szymek Wągier,

Ściągaj mi tu zara spodnie.

Na mój widok dupy miękną,

Ściągaj majtki i pokaż futerko.

Kładź się na stole i rozłóż nogi,

Później zbierzesz hajs z podłogi.

Już, kurwa, nie bądź jak drogie salami,

Obnaż futro przed moimi kumplami.

Chcesz to na rozpinkę dam ci bucha,

A teraz, kurwy, solo Smolucha.

 

Hello, świnio, ty wiesz co kusi,

Lubię twoje po angielsku pussy,

Walę dragi, spijam browar,

Nawet Szekspir dmuchał towar.

Wiem co lubisz i czego ci trzeba,

Ruchnę cię na schodach do nieba,

Mogę to robić do góry nogami,

Walić o sufit swoimi jajami.

 

Jestem ogier jak jasna cholera,

Zdobyłem tytuł burdel mastera,

Zajrzyj mi w gacie i uwierz na słowo,

Kitram tam bombę atomową.

Na twój widok ciaśnieją mi gacie,

Zaraz pobajerzę i zakozaczę.

Podwijaj kiecę,

Już do ciebie lecę

Mogę na lawecie

I we wszechświecie.

Jestem rewolwerowcem i lubię chipsy,

Jak cię zerżnę, odkleją ci się tipsy.

Wbiję gwoździa pod samym brzuchem,

Posłuchaj jak rymuję razem ze Smoluchem.

 

Hello, świnio, ty wiesz co kusi,

Lubię twoje po angielsku pussy,

W kolejce stoi nas bardzo wielu,

Nawet święci ojcowie chodzili do burdelu.

O, już widzę nieźle cię siekło,

Miedzy nogami zrobię ci piekło,

Jak trzeba będzie uzyskać zgodę,

Mogę walić twoim łbem o podłogę.

 

Tra la la

Tra la la

 

Koniec nadawania. Brak sygnału.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Quentin · dnia 27.12.2013 19:04 · Czytań: 704 · Średnia ocena: 4,83 · Komentarzy: 18
Komentarze
al-szamanka dnia 27.12.2013 19:48 Ocena: Świetne!
Cytat:
Jeśli nie macie Boga w ser­ceu, cho­ler­ni so­do­mi­cie

sercu, sodomici
Cytat:
z domu Mi­ko­ła­ja Ko­per­ni­ka w To­ru­niu wy­nie­sio­no sek­stans.

hihi, no nie!

O kurcze, łzy mi lecą potokiem ze śmiechu!
Co, Ty, Quentin, robiłeś przed świętami?
CHYBA SIĘ NUDZIŁEŚ!
A wyraźnie miałeś sporo czasu, bo żeby napisać taki tekst to jednak trzeba przysiąść.

Hmm, właściwie opisujesz wszystko co wiemy, nad czym kręcimy głowami, co nas nudzi, wkurza, doprowadza do białej gorączki, wzbudza odruch wymiotny a czasami zmusza do zadania pytania... Jak tak można.
Ano można, gdyż na co dzień jesteśmy tego świadkami.
I w żadnym wypadku takie szoł toki, czy wiadomości ze świata nie produkuje tylko swojski Dżon, ale także John i Johann.
Pokazałeś wycinek rzeczywistości w jakiej żyjemy.
I nie jest to odbicie w krzywym zwierciadle, ona już sama w sobie jest wykrzywiona.
Dowodem na to jest popyt na ten cały cyrk.
Chronię się, od lat nie oglądam telewizji, wybieram informacje i to tylko te, które mnie interesują.

Twoje opowiadanko przeczytam jeszcze niejeden raz.
Tak dla pokrzepienia serc.
Aha, końcowe rapowanie... jak tu powiedzieć bez używania nieparlamentarnych słów.
No jajowe jest :) :) :)
pablovsky dnia 27.12.2013 20:19 Ocena: Świetne!
Gdybym nie spojrzał na autora, zaczynając lekturę pomyślałbym, że DoCo znowu wysmarował coś w swoim stylu, czyli "absurd goni absurd w absurdzie absurdów". Jednak im głębiej w tekst, tym bardziej zacząłem rozpoznawać Quentinowskie podejście do życia. :)
Momentami uśmiałem się nieziemsko, zresztą, co ja piszę, uśmiech nie schodził mi z gęby przez cały tekst!
Muszę przyznać, że parodia "Dzień Dobry Tefałen" lub "Pytanie na obiad" publicznej telewizji - znakomicie Ci się udała!
Znakomity tekst pełen refleksji nad umysłowym zubożeniem naszego społeczeństwa :)
Doskonale prowadzisz czytelnika przez wszystkie zaułki programu pełnego nonsensów, dialogi są fantastyczne, momentami widziałem moją ulubioną panią Pieńkowską, pieprzącą od rzeczy i chorobowo gestykulującą w rozmowie z gośćmi na tematy bliźniaczo podobne do opisanych w Twoim tekście.
Jak zwykle poczułem ogromną satysfakcję po przeczytaniu, takie historie można czytać bez końca, ukazywanie w krzywym zwierciadle niektórych sytuacji są Twoją mocną stroną, kpiarz pełną gębą, w dodatku znakomity twórca :)
Dla mnie bomba! Gratuluję kolejnego znakomitego tekstu, mr Quentin.
Quentin dnia 27.12.2013 21:51
Witajcie, moi mili

Cieszę się z waszej tradycyjnej obecności. Mądrzy ludzie na portalu wiedzą, czym grozi telewizja, a już na pewno, jakie ryzyko niosą ze sobą okrutnie płaskie programy spod znaku telewizji śniadaniowej.

Al, nie da się nie nudzić podczas oglądania telewizji ;) Mam tę przyjemność, że od paru dobrych miesięcy także w ogóle nie oglądam tv. Telewizor w pokoju stoi, ale tylko stoi ;) Zaobserwowałem kiedyś nawet ciekawą rzecz. Otóż wyłączony telewizor jest znacznie ciekawszy od tego nastawionego na lipną częstotliwość. Spróbuj, przekonasz się ;)

Pablo, schlebia mi porównanie do DoCo. Wielkie dzięki. Widzę, że mamy wspólne zainteresowania co do pasma telewizyjnego ;) Najbardziej wzruszający u dziennikarzy "śniadaniowych" jest ten sztuczny klimat, jaki tworzą wokoło. Tam każdy problem i każda poruszana w rozmowie kwestia mają znamiona jakiegoś globalnego problemu na skalę wszechświata. I chuj, za przeproszeniem, że chodzi o kolor butów ;)

Serdecznie wam dziękuję za wierność. Wasz śmiech i łzy podczas lektury to największe wyróżnienie.

Pozdrawiam ciepło
henrykinho dnia 28.12.2013 10:34
Quentin, ty stary łotrze...

...znakomity kawałek przyrządziłeś!
Nie skłamię, jeśli powiem, że pośmiałem się bitych kilka razy. Po zakończeniu lektury pomyślałem, że już dokładnie wiem, jakie programy musiało mieć w TV społeczeństwo znane z "Uciekiniera" albo "Idiokracji" - ramówka by się pewnie zgadzała z tą twoją. Sam klimat opowiadania też mi właściwie przypominał o tych tytułach, brak choćby jednej osoby, która zrozumiałaby, w jak popieprzonym świecie żyje (choć do momentu z waleniem konia ten inwalida rokował ;p). Poza tym bardzo dobrze wychodzą ci absurdalne wstawki, np.

Cytat:
− A co z imi­gran­ta­mi?− Ich nie da się sprze­dać.


Krótkie, celne. Sporo ich. Aż mi się przypominają pratchetty ;)

Więcej tego, chciałoby się powiedzieć, więcej!
Krystyna Habrat dnia 28.12.2013 13:05
Podczytałam sobie tu i tam, resztę przejrzałam i stwierdzam, że to typowo literatura męska. No to panowie czytajcie. Podziały czasami muszą być.
Druus dnia 28.12.2013 21:46
Quentin, u Ciebie moja obecność jest obowiązkowa, choćby się waliło i paliło. Wczoraj wieczorem zacząłem, dziś popołudniu skończyłem lekturę.

Nie będę się nadmiernie rozpisywał. Powiem krótko: po raz kolejny mnie nie zawiodłeś. Widać, że szanujesz czytelnika i za każdym razem dajesz mu kawał dobrego tekstu. Nie inaczej jest tym razem. Tematyka nieco luźniejsza niż w poprzednich opowiadaniach, ale to dobrze, trzeba się sprawdzić we wszystkim. Widać i czuć, że odnajdujesz się również w tej konwencji.

Jak wszyscy uśmiałem się sowicie. Parodia pierwszej klasy, podana z klasą. Do tego trzeba mieć odpowiednie narzędzia, z całą pewnością Ty je masz.

Pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 29.12.2013 00:25 Ocena: Świetne!
Witaj, Quentin,

Widzę, że mam podobne do Ciebie zapatrywania na telewizję! Hehehe.

Szacun wielki, że temat poddałeś tak szerokiej argumentacji, nie szczędząc słów i słówek. Oczywiście wychodzi absurd, ale taka jest tv, jeśli sie zastanowić. Każe nam się słuchać wywiadów z jakimiś głupawymi celebrytami i zadaje im się pytania jak żyć? A co taka psitka albo chopaczek o tym wie?
Ale magia jest. Ileż to razy widzę spracowane kobiety, czytające te głupie kolorowe gazety, w których same ploteczki, kto kogo bzyknął i bzyknie, kto był, jest i będzie czyją żoną. Woda z mózgu. Woda z mózgu.

Ale kolorowa woda, poprzetykana kolorowymi reklamami, np o pani, która nie może sie wysrać i zamiast jabłek czy suszonych śliwek, kupuje jakieś tabletki na to i snuje sie po domu nocą.

Smutne to, smutne.

Należy docenić kunszt i śmiałość zdań, napisanych przez Ciebie!

Jest cool a nawet very cool! Choć tematu nie sposob zakończyć.


Pięknie.

Do następnego,

Dobra Cobra.


Ps - nie zganiajcie wszystkiego na DoCo, kurde. Piszcie po swojemu, nie dajcie sie zdominować i zaszufladkować - Quentinie i pablovsky.
Quentin dnia 29.12.2013 18:06
Witam wszystkich

Henry, dzięki za przydatny komentarz. Przydatny dlatego, że wymieniasz kilka tytułów, których nie znam. Znaczy tytuły znam, ale treści już nie. Będzie co poczytać.

Krystyno, nie znam się na tym co jest literaturą męską i nie. Ufam, że masz rację, byłoby wtedy ok, bo podoba mi się określenie literatura męska.

Druus, doceniam twoją obecność. Śmiech jednego z mistrzów absurdu to wielka nagroda.

DoCo, twój komentarz powinni przeczytać ci, którym nie chce się brać za całość, a chcieliby poznać moje intencje.

Wielkie dzięki, moi mili, za poświęcony czas i słowa uznania.

Pozdrawiam serdecznie
Dobra Cobra dnia 29.12.2013 19:06 Ocena: Świetne!
Nie chce się Czytelnikom czytać całości? O, to coraz szersza moda, zapewne w czasach bryków i opracowań lektur szkolnych nie ma potrzeby czytać czegokolwiek, co? Otworzy się internet i znajdzie zawsze opis, o co autorowi dokładnie chodziło, prawda?

A tu na pp jest problem, bo autorzy jednak nie cytowani w internecie ani nie zaliczani do lektur szkolnych. Jeszcze. ;)


Czytelnictwo upada ale nie traćmy nadziei! Twórczość i pisanie muszą być lekkie i zajmujące Czytelnika. Inaczej słabo, bo nikt nie przeczyta z własnej woli.

Pozdrawiam i głowa do góry,

DoCo
Krystyna Habrat dnia 30.12.2013 12:55
O to mi chodziło. O podkreślenie męskości. Zawsze najbardziej ceniłam autorów mężczyzn, ale czasy się zmieniły i nastała większa otwartość na sprawy, jakich się kiedyś nie opisywało. Wiele autorek też epatuje przesadną odwagą. Widocznie mój gust tkwi jeszcze w czasach Faulknera, chociaż czytuję z przyjemnością i późniejszych - wychowana na "Literaturze na świecie". Poza Henry Millerem. Tego nie będę starać się lubić, bo nie wszystkich trzeba.
Uznaj więc mój komentarz jako pozytywny, choć mało w nim mnie. Jeśli nie poprzestaniesz na epatowaniu czytelnika. Kierunek poszukiwań dobry.
labedz dnia 23.01.2014 12:09 Ocena: Świetne!
Bardzo dobry kawałek. Masz świetnie brzmiącą nutę ironii i dobrze nią zagrywasz. Do tego bardzo sprawnie i lekko, widać sporą wprawę warsztatową i obycie. Śmieszne jest to, że nie ma się z czego śmiać.
Mądra rzecz.
Quentin dnia 23.01.2014 22:22
Witaj, labedz

Wielkie dzięki za wizytę. Cieszę się, że tekst przypadł do gustu. tym bardziej, że udało mi się zainteresować kolejnego ciekawego twórcę.

Kłaniam się i pozdrawiam
bekita dnia 23.01.2014 22:46 Ocena: Świetne!
Jak bajka terapeutyczna o reklamach i reklamopowtarzaczach, którą czyta się dzieciom, by mądrze dobierały programy, które rzeczywiście chcą oglądać... Tu trochę w wersji dla dorosłych :) Niektórzy rodzice czytają dzieciom tę bajkę i odbierają im prawo do ciągłego ślęczenia przed tv, a jednocześnie stawiają sobie odbiornik w sypialni i połów nocy nie przesypiają z wrażenia "jakie to rzeczy kręcą"...

Fajnie, gdyby ta wersja dotarła do potrzebujących oderwania od świata informacji nie mających bezpośredniego wpływu, na życie oraz do "odmózdzaczoholików", którzy zbyt często chcą stracić kontakt z problemami karmiąc się durnowatą sieczką, nie zauważając, że w ten sposób mózg traci zwojowate zagięcia :)

Śmiech jest chyba najlepszą formą na banalizowanie trudnych faktów, ale krzywe zwierciadło poza wyśmianiem pozwala chyba zobaczyć inne strony rzeczy i jeśli przychodzi z połączeniem obrazu z własną osobą, bywa chyba niezłym kopem do zmiany charakteru;)

Niekiedy wydaje się, że nie warto mówić o rzeczach, o których wszyscy wiedzą... Ten tekst pokazuje jak bardzo warto ukazać czasem subiektywne spojrzenie innego człowieka, by zacząć myśleć i przestać popełniać przedeptane dawno błędy :)


Przepraszam, za filozofowanie, tekst przeczytałam z lubością, choć wstęp o lizaniu stóp prawie mnie odepchnął... :@ Dalej było tylko lepiej, a końcówka: fenomenalna.

pozdrawiam :)
Quentin dnia 27.01.2014 13:08
Witam serdecznie, bekita
Cieszę się niezmiernie widząc pod moim tekstem nową twarz. Tym milej, gdy opinia wydaje się być przemyślana. Myślę, że powyższy tekst pozwolił ci nieco uwolnić własne poglądy. To super, bo nic tak mnie nie pociąga w twórczości jak ten przymus myślenia ;)

Dzięki wielkie za odwiedziny i przyjemny komentarz.
Pozdrawiam
ajw dnia 02.02.2014 17:44
No proszę, widzę, że jednak trochę znam męską naturę, bo w "Pomponie z marabuta" podobnie zaczęłam (jako facet) :)
Fajnie piszesz, lekko i ze swadą, może tylko troszkę przydługo, a tu mały błędziorek:
Cytat:
− Nawet upo­śle­dzo­ne dziec­ko ru­muń­skich imi­gran­tów wie, że adi­da­sy w kinie to fa paus.

pogrubione określenie pisze się faux pas :)

Dobrze się czytało.
Pozdrawiam serdecznie :)
Quentin dnia 06.02.2014 21:21
No to żem popełnił małe faux pas ;) Teraz tak się zastanawiam, skąd to wziąłem.

Dziękuję ajw za odwiedziny. W życiu prywatnym mało mówię, więc wypowiadam się obficie na gruncie twórczości ;)
W wolnej chwili zajrzę do "Pompona...".

Pozdrawiam serdecznie
wienczyslaw dnia 06.02.2014 21:46 Ocena: Bardzo dobre
pojechałeś:) ciężko wybrać największego kretyna z bohaterów tej historii. mi osobiście najbardziej przypadł do gustu sportowiec, który lubi podrzucać. tempo tekstu przyprawia o zawrót głowy, to z jednej strony dobrze, nie nudzisz się, z drugiej ciężko spamiętać te wszystkie zabawne sytuacje i dialogi, więc cześć natychmiast umyka, gdzieś ginie. dobrze oddałeś istotę telewizora potwora, gdaczącego, głupawego...
Quentin dnia 08.02.2014 17:24
Witaj, wienczyslawie,
I to tempo, o którym wspominasz, to też chyba charakterystyczny element telewizji. A o wybory nie ma się co martwić, tam wszystko szybko się zmienia, zwłaszcza dziś ;)

Pozdrowienia
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty