Mężczyzna był stary, jego skóra w ziemistym kolorze już dawno straciła swoją sprężystość, marszczyła się i obwisała z konturu jego twarzy. Głowę pokrywały białe jak śnieg, mocno przerzedzone włosy. Długie szczupłe ciało, mocno zgarbiło się pod wpływem lat, tak jakby na plecach dźwigał ciężar całego swojego życia. Jego sylwetka była surowa, przypominała pozbawione liści obsypane śniegiem stare drzewo. Bardzo zmęczone, ale przy tym wszystkim budził respekt, w jakiś dziwny sposób za słabym ciałem i zamglonymi oczyma można było dostrzec siłę i pewność która cały czas płynęła w jego zwapniałych i zalepionych cholesterolem żyłach.
Siedział teraz na ławce i spoglądał przed siebie na ten wyjątkowy skrawek ziemi który od tylu lat starannie, dbając o każdą grudkę ziemi, pielęgnował. Ale to jak zajmował się swoim pięknym oświetlonym właśnie letnim słońcem wzgórzem, dla wielu było objawem jego szaleństwa. By dostrzec w tym sens i życie trzeba było na ten kawałek gruntu spojrzeć jego oczyma. Słowa kawałek gruntu doskonale obrazują to jak wyglądał owoc jego pracy, w ogrodzie nie rosły zielone warzywa nie owocowały drzewa, nie kwitły kolorowe kwiaty. Jego ogród był na całej przestrzeni brązowo czarny. Gładka powierzchnia, doskonale użyźnionej i podlanej ziemi czekała na to by mogło zalęgnąć się na niej życie. Ale tak się nie stawało, starszy pan pielęgnował ziemie, robił wszystko by stwarzała idealne warunki do życia, ale gdy tylko na jej powierzchni pokazywały się pierwsze kłącza lub młode delikatne listki on przyglądał się im uważnie z nadzieją, a potem z wyrazem zawodu wyrywał je starannie z ziemi, razem z malutkimi ledwie zawiązanymi korzonkami.
Widząc jego umęczone ciało, zamglone oczy patrzące na swoje dziwne dzieło trudno odnaleźć sens w całym tym obrazie. Można nawet dojść do wniosku, że starszy człowiek oszalał lub był bardzo zły, skoro stworzył kawałek ziemi idealnie nadający się do tego by dawać życie tylko po to żeby każdą jego oznakę brutalnie niszczyć. Ale nic bardziej mylnego, bo tak jak w tej sytuacji, żeby zobaczyć sens trzeba spojrzeć głębiej, tak on patrzał w głąb ziemi i tam widział prawdziwe życie to o które walczył, to na które od tylu lat czekał…
On wierzył w to, że gdzieś pod ziemią znajduje się ciągle żywe kłącze winorośli, które w uśpieniu czeka na to by zebrać skumulowaną w sobie przed laty energie, przebić się na powierzchnie i wypchnąć w kierunku światła pierwszy soczysty listek. Od lat czekał na ten dzień, pilnował by warunki do odrodzenia jego ukochanych winnych krzewów były idealne i choć kochał życie to nie chciał ryzykować, że te które zasiedli się na tej ziemi prędzej, zdusi to na czym mu najbardziej zależy.
Głowę miał pełną nadziei ale równocześnie też winy… W tej historii smak wina które kiedyś tworzył z wyciśniętego z winogron soku, miesza się ze smakiem winy w przedziwnej słodko gorzkiej mieszance. Aż szkoda, że nie można spojrzeć głębiej w jego zmęczone oczy by zobaczyć ten obraz w pełni. Ale tak jak on nie mógł zobaczyć czy pod ziemią znajduję się zalążek życia na który czekał, tak my nie poznamy do końca jego historii.
Tymczasem do starego człowieka podszedł mężczyzna, młody, ciemnowłosy, szczupły, podobnej postury, przygarbiony choć jego sylwetce jeszcze wiele lat brakowało do tego by wygiąć się jak ta starca. Ale choć nowa postać w tej historii sprawiała wrażenie młodej i pełnej wigoru to w jej spojrzeniu nie było widać tej tajemniczej siły. Choć ich oczy miały ten sam kolor to w starych było widać pewność a w młodych zagubienie.
Spojrzeli sobie w oczy, ale żaden z nich nie wypowiedział słowa powitania. Młody siadł na ławce obok starego i razem patrzeli na swoją ziemie która ścieliła się u ich stóp i wspominali to jak doszło do tego, że z jej powierzchni znikły piękne pnące się wysoko i gęsto obwieszone owocem drzewka.
Po dłuższej chwili milczenia, w końcu jeden z nich przełamał się i zapytał: Jednak nie udało się? W sumie czego innego mogłem się spodziewać, wszystko było spalone do rdzenia, wyrąbałem z tego skrawka ziemi całe życie, czekanie na cud nie miało sensu.
Tak jak głupie te słowa tak głupi byłem pomyślał drugi. Lata ciężkiej pracy nad tym by jego ukochany kawałek ziemi był zawsze w pełni gotów do zakwitnięcia, nauczyły go pokory i dały wiele siły. Teraz rozumiał, że cel nie jest najważniejszy, tylko to jak się go osiąga, teraz wiedział że prosta droga nie musi być najlepsza, że z łatwością przychodzi tylko to co złe, a nad tym co dobre trzeba latami pracować w pocie czoła. I choć cały czas wiedział, że niema na świecie takiej mocy która by mogła zastąpić kochające się serca, to zrozumiał, że są takie pytania których nie ma sensu zadawać, bo nigdy nie usłyszy się odpowiedzi, bo są rzeczy które trzeba po prostu wiedzieć.
Ale wiedział też, że ten który tak niecierpliwie patrzy w przyszłość nie zadowoli się taką odpowiedzią, w końcu znał go bardzo dobrze. Wiedział, że zanim wróci do siebie, musi dostać odrobinę nadziei. Dlatego podniósł swoje zmęczone ciało z ławki. Jego stawy skrzypiały i sprawiał wrażenie jakby zaraz miał rozpaść się na kawałki, ale już uchwyt dłoni którym wyrwał młodzieńca z ławki był silny, bez śladu niepewności. Tak trzymając za ramię zaprowadził chłopaka na sam środek pagórka. Poprowadził go tam jak uczniaka który choć nie wiedział o co chodzi nie miał siły wyrwać się z stalowego objęcia pokrytych szarymi plamami wątrobowymi rąk.
Gdy znaleźli się już na samym środku tajemniczego, kryjącego prawdę o sobie pod powierzchnią ziemi pola, stary puścił rękę młodego i sięgną do wewnętrznej kieszeni jego kurtki. Dobrze wiedział co tam znajdzie. Wyjął z niej zdjęcie, pięknej młodej kobiety, jej jasne włosy delikatnie rozwiane wiatrem opadały z ukosa na czoło. Spojrzenie jej zielonych oczu wdzierało się głęboko w serce, a delikatny uśmiech rysujący się na lekko bladych ustach rozlewał po ciele ciepło niczym łyk najlepszego wina… Potem sięgnął do swojej kieszeni z niej także wyciągnął zdjęcie. Kobieta na nim była równie stara jak on, ale żywe przenikliwe wielkie oczy pozostały te same, nie straciły swojego niepowtarzalnego kształtu który zawsze go tak bardzo fascynował.
I tak zostawił młodego, którego dosłownie wryło w ziemię. Stał patrząc na przemian na dwa zdjęcia które teraz trzymał w rękach i na odchodzącą w dal zgarbioną sylwetkę a w uszach dźwięczały mu ostatnie słowa które od niego usłyszał: to ty jesteś życiem ukrytym pod powierzchnią, więc nie pytaj się czy to ma sens, tylko w końcu odważ się przebić twardą bryłę ziemi…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt