Czy, gdybym mogła czuć muzykę każdym skrawkiem siebie, każdą pojedynczą komórką, włoskiem na karku nawet, potrafiłabym pozbierać się z własnych emocji? Bo nie wiem jak miałyby się wtedy skrzypce do mojej równowagi, ale podejrzewać mogę - nijak. I choć nigdy nie grałam na skrzypcach, to kocham. Naprawdę. Fortepian też.
I kiedy czuję tak Ciebie, całą sobą, a najczęściej podwiniętą pod powiekę rzęsą, to zastanawiam się, czy nie zachodzi tu pewna analogia. Satie nie znudził mi się po pięciu latach słuchania i dalej potrafi rozbić mnie niemiłosiernie. A Ty? Przecież wiesz.
Powiedział ktoś kiedyś, że mężczyzna jest jak witraż, kobieta zaś jak szyba. Kiedy uderzysz w jakiś punkt tego pierwszego, to uszkodzisz najwyżej kilka szkiełek. Kiedy trafisz w drugie - potłuczesz w całości... Na początku próbowałam z tym polemizować. I wciąż jesteś niezmiennie dobry w uciszaniu mojej polemiki.
Czasami budzę się w środku nocy i ściany są tak blisko... Sufit wisi nade mną jak burzowa chmura i zdawać by się mogło, że zaraz zostawi na mojej skroni biały pocałunek. Pościel jest ciepła i lekko wilgotna. Przypominam sobie wtedy, że nie ma Cię obok i nie obronisz mnie przed gęstością mazistej ciemności. Włączam cicho muzykę i wypełnia mnie szczelnie ciepłem, jak i Tobie czasem się to zdarzało. Satie uśmiecha się do mnie Twoim z lekka krzywym uśmiechem, choć bladego pojęcia nie mam, jak on potrafi to zrobić nutami - Ty potrzebowałeś ust... Ale potrafi. Szczerze. Jak przyjaciel.
I wtedy właśnie zaczynam to rozumieć. Czy mogłabym czuć muzykę każdym skrawkiem siebie? Każdą pojedynczą komórką? Włoskiem nawet na karku? Tak. Gdybyś na imię miał Muzyka.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Papierowa · dnia 27.09.2008 21:54 · Czytań: 488 · Średnia ocena: 2,5 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: