Obierał jabłko małym, ostrym nożykiem i z zapartym oddechem śledził coraz dłuższą strużynę układającą się miękkimi splotami na talerzu. Była wiotka i tak niewiarygodnie cienka, że w każdym następnym ułamku sekundy mogła się rozerwać, chociażby pod wpływem własnego, nijakiego ciężaru, nie mówiąc o najmniejszym, nieopacznym ruchu.
Nie pękała jednak, wydłużała się, prawie niewidoczna, półprzejrzysta i radowała jego oczy subtelnością pajęczej nici. Musiał jednak przyznać, że tego dnia wyjątkowo dobrze mu się pracowało, a i jabłka były niezwykłe - nie za duże, nie za małe, przyjemnie leżały w ciepłej, lekko wilgotnej dłoni, żółto-rumiane i wypolerowane do błysku.
Takie lubił najbardziej.
Nieważny był smak i zapach, i tak nie potrafiłby nic na ten temat powiedzieć. Liczyły się tylko właściwości skórki. Musiała być średnio miękka, elastyczna i nie za gruba, tylko wtedy mógł ją ciąć na wypracowaną od lat szerokość. Wiedział też, że wiele zależało od pory roku.
Najlepsza była późna jesień, najgorsza wiosna - wtedy cierpiał. Oczy łzawiły z natężenia, bolał napięty kark i nadgarstek, monstrualnie puchły nieustannie nagryzane do krwi wargi, a gorycz antyseptycznej maści doprowadzała go do mdłości. Krążył po pokoju niespokojnym truchtem uwięzionego zwierzęcia, kurczowo ściskał w spoconej dłoni swój mały nożyk i był najzwyczajniej w świecie wściekły. Tak wściekły, że chwilami padał na podłogę i walił w nią z całych sił nogami. Jego ciężkie, ortopedyczne buty huczały na parkiecie w dzikim rytmie.
Podnosił się jednak, skulony i przyczajony doskakiwał do jabłka i docinał skórkę niezauważalnym dla nikogo ruchem. Tak jednak działo się wiosną, a teraz jesień za oknem sypała żółtym liściem, czego zresztą nie zauważał, i jabłka zachęcały swoimi właściwościami do wydajnej, idealnej pracy.
Ogarnął go jakiś bliżej niedookreślony stan podniecenia, instynktownie wyczuwał, że w tym dniu może się wyjątkowo wykazać. Strużynka nie mieściła się już na talerzu, a przecież na jabłku pozostało jeszcze sporo do obierania. Zmrużył oczy i prawie na bezdechu sięgnął po lupę, gdyż w tak wyjątkowym momencie musiał sprawdzić, czy nie popełnił błędu i czy dalej może pracować we właściwym sobie tempie.
Zamarł z przerażenia.
Szkło powiększające nie kłamało. Na skórce, milimetr dalej, bezlitośnie kpiło z niego maleńkie wklęśniecie. Czegoś takiego nie sposób było ominąć.
Osłupiały, odłożył nożyk na bok, jak uderzenie młotem potrząsnął nim nagły ból nie do wytrzymania. Podniósł ręce na wysokość głowy i trzepocząc nimi gwałtownie zaczął wyć, wrzeszczeć, jęczeć, zatoczył się na ścianę, kopnął ją, potem jeszcze i jeszcze raz, aż do utraty tchu.
Rzucił się do misek z obranymi jabłkami. Niektóre stały już tak od paru dni, zbrązowiałe, pokryte pleśnią i warstwą spęczniałych muszek. Strącił je na parkiet i depcząc zawzięcie wył nadal, pruł nożem rękawy bluzy i nogawki poplamionych spodni.
Opadł niespodziewanie na kolana. Pod krzesłem leżało dorodne jabłko. I błyszcząc do niego jasnym rumieńcem, zapraszało. Już z tej odległości rozpoznał, że było wyjątkowe.
Doczołgał się do niego poprzez kałużę skisłej, brązowej papki i, dusząc łzy na rozjaśnionej już tkliwym uśmiechem twarzy, uniósł je drżącą dłonią pod światło.
Spoglądałam nieco z boku, starając się dojrzeć sens tam, gdzie go pozornie nie było.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt