Kasztany z Bodzentyna | | | W ubiegłym roku poszedłem na cmentarz w Bodzentynie. Nie byłem tam od 60 lat, toteż zdziwiłem się niepomiernie, gdyż kasztany rosnące ciągle w tym samym miejscu, przy cmentarnym murze - dziwnie zmalały. A były ogromne, pod same chmury. Wokół nich rosła zdrowa, zielona, bujna trawa, która aż się prosiła żeby przysiąść. Siadywałem tam kiedyś z innymi łazikami, małolatami i opowiadaliśmy sobie bajki lub inne niestworzone historie. Wśród chłopców rej wodzili dwaj bracia, odrobinę starsi, którzy na wszystkim się znali i wysoko się nosili. Ja byłem najmłodszy i co tu dużo mówić najgłupszy. Dałem na to jaskrawy dowód. Kiedyś bracia przechwalali się, że matka urodziła ich jednego po drugim, po jedenastu miesiącach. Wtedy nie wytrzymałem i buńczucznie zakomunikowałem wszystkim, że to nic takiego, bo moich starszych braci mama też urodziła jednego po drugim, ale już po sześciu miesiącach. Dziwne, bo również dzisiaj zdarza mi się powiedzieć lub zrobić coś równie głupiego. Tylko, że nie ma komu, na czas, wyprowadzić mnie z błędu. A skąd mam wiedzieć, że mówię głupio, jak nie wiem. Takich samych mądrych, to nie ma na tym świecie. |
|