Opowieści z Przeklętej Doliny: Język Plonów - cz. VI - Konrad Staszewski
Proza » Historie z dreszczykiem » Opowieści z Przeklętej Doliny: Język Plonów - cz. VI
A A A
Opowieści z Przeklętej Doliny

"Język Plonów"

Część VI-ta


Nikki widziała zmieniający się wyraz twarzy matki. Zatroskanie ustąpiło miejsca złości.
- Ostrzegałam go żeby tam nie jechał! Ostrzegałam! r11; wybuchnęła.
Dziewczyna zerwała się z krzesła i cofnęła o parę kroków. Nie wiedziała jak powinna się zachować. Mimo, że darzyła Mary Mothman pewną dozą zaufania, tak naprawdę wcale jej nie znała. Mimo upływu dziewięciu miesięcy od ich ponownego spotkania po latach to nadal była obcą kobietą.
Mary widocznie zauważyła moment wahania się córki i jej cofnięcie się bo wyraz jej pół twarzy pół maski nieco złagodniał.
- Stało się to co zapisane było w gwiazdach. Nie mamy już na to wpływu. Teraz musimy mu jakoś pomóc. Coś niecoś wiem o tej rewolucji. Przejdźmy do drugiego pomieszczenia. Powiem ci z kim John i Poitos mają do czynienia. Albo raczej z czym.
Nikki przeszły ciarki po ciele. Chciała coś powiedzieć ale się powstrzymała. Mary natomiast, jakby odczytując jej myśli, powiedziała wychodząc z komnaty:
- Tak, to będzie o wiele trudniejsza walka niż ta, którą przeżyliśmy z Cagliostrem i Gwidonem.
Dziewczyna wyszła z komnaty za Mary i znalazła się w pomieszczeniu przypominającym nieco gabinet. Biurko, szafa z półkami pełnymi książek religijnych i inne przedmioty przywodziły jej na myśl plebanię. I nią była. Nikki usiadła koło matki. Ta położyła na biurku list od detektywa i powiedziała wolno:
- Nie jestem pierwszym postrachem tej doliny.
Im Mary podawała więcej szczegółów wspomnianej przez Johna w liście rewolucji, tym większe ogarniało dziewczynę przerażenie.





* * *






- Jakie wieści nam przynosisz?
- Chciałbym zadać chłopcu jeszcze kilka pytań. Tobie też.
Weszli do salonu i Sean zawołał Aarona.
- Jak długo Aaron będzie mógł jeszcze u nas zostać?
- Dopóki nie rozwiążę zagadki tego morderstwa r11; odpowiedział Mothman.
- A jak się czuje Lady Mothman? - Sean zapytał niby od niechcenia gdy siadali na fotelach.
Detektyw spojrzał na niego badawczo.
- Lepiej, dziękuję. Wracając do naszego tajemniczego morderstwa, Poitos przeprowadzi sekcję zwłok.
Aaron i Steven weszli do salonu. Nic w zachowaniu chłopców nie uległo zmianie.
- Jak się masz? r11; detektyw zapytał zawadiacko.
- Miałbym się lepiej gdyby pan odnalazł mordercę r11; Aaron odpowiedział bez cienia uśmiechu.
- Albo porywacza r11; Mothman dopowiedział ledwo słyszalnie. r11; Z twoją pomocą będzie nam łatwiej prowadzić poszukiwania tego mordercy r11; dodał głośno.
- Zostawimy was samych. Może Aaron sobie jeszcze coś przypomni - Sean wstał z fotela.
- Nie ma potrzeby r11; odparł detektyw patrząc cały czas chłopcu prosto w oczy. r11; Zresztą wam też chciałbym zadać kilka pytań.
Starszy Mclean usiadł zaskoczony a Steve'owi przeszły ciarki po ciele. Mothman dostrzegł to kątem oka. Detektyw rozłożył na stole notatnik i przybory do pisania.
- Na początek chciałbym się dowiedzieć jak długo się znacie i skąd.
- Aaron i Steve chodzą do jednej klasy.
- Dobrze się uczycie?
- Nie najgorzej r11; odpowiedział Aaron.
- Czyli w szkole nie macie żadnych problemów? Z rówieśnikami też nie?
- Nie.
- Nawet o dziewczyny? r11; dopytywał się detektyw. r11; Ja w waszym wiekur30;
- Pan jeszcze rok temu nie wiedział nawet, że jest żonaty. r11; Przerwał mu chłopiec.
Mothmanowi twarz zmieniła się w ułamku sekundy. Jego oczy stały się ostre a wyraz twarzy poważny. Nawet cień nie został po niedawnym uśmiechu.
- Dużo wiesz. Za dużo jak na tak małego chłopca. Zastanawia mnie skąd tyle wiesz o mnie, mojej żonie i dziecku.
- Może to telepatia r11; wtrącił Sean.
- Wolałbym żeby sam odpowiadał na moje pytania. Może, a może jest to związane z rezultatami rewolucji.
Żaden z mięśni nie drgnął na twarzy chłopca.
- Chciałbym żebyście sobie coś jeszcze przypomnieli.
Odczekał kilkanaście sekund a gdy się upewnił, że w ten sposób niczego się nie dowie spróbował inaczej.
- A w szkole nie uczyliście się niczego o tej rewolucji?
- Tutaj nie ma szkoły r11; odpowiedział chłopiec.
Hrabia uniósł pytająco brwi.
- Ciekawe.
Aaron zorientował się jaki błąd popełnił. Przypomniał sobie wcześniejszą rozmowę z detektywem i to co Sean powiedział chwilę wcześniej.
- To znaczy nie takiej o jakiej pan myśli r11; szybko dodał.
Mothman tylko czekał na taką odpowiedź.
- To kto was uczy?
- Nie mamy rodziców. - Steven uprzedził jego kolejne pytanie.
Hrabia zanotował to w pamięci ale nadal udawał, że nie zrozumiał.
- Rozumiem, że część nie żyje a część została zamordowana przez rnaszegor1; zabójcę.
- Tak.





* * *






Nikki nadal nie mogła uwierzyć w to co usłyszała z ust matki. Książki leżały zamknięte na biurku a Nikki i Mary siedziały naprzeciwko siebie i patrzyły sobie głęboko w oczy. Nie mogły wydobyć z siebie ani jednego słowa.
- Ile jeszcze tajemnic przed nami skrywasz? r11; przemogła się wreszcie dziewczyna.
- Nikt nie jest święty, no może oprócz Jezusa i jego dwunastu synów i pewnej kobiety r11; ich matki.
Nikki otworzyła szeroko usta w niemym okrzyku słysząc to bluźnierstwo, ale zachowała swoje spostrzeżenia tylko dla siebie. Stanowiło to dla niej tylko kolejny dowód wypaczenia miejsca i rzeczywistości, w której wraz z bratem i narzeczonym się znalazła, i z którą ani jej umysł ani serce nie umiały się pogodzić.
- Wszyscy pozostali to tylko ludzie, których my ludzie nazywamy świętymi dla zachowania tradycji Klasztoru, a świętość to tylko słowo jak każde inne.
- Czyli ty i Cagliostro mieliścier30; - ostatnie słowo nie mogło jej przejść przez gardło.
- Tak, mieliśmy romans. To był sakralny związek potrzebny do eksperymentu. Nieważne co o mnie myślisz jestem waszą matką.
- A Cagliostro?
- On nie jest waszym ojcem.
- A innych?
Mary nie odpowiedziała.

- Starsi nas wszystkiego uczą.
- Rozumiem, że gdy nie ma twoich rodziców twoim mentorem jest brat Stevena.
- Tak.
- A jego?
- Starszej nie znam a o starszym na razie nie chcę mówić. Myślę, że to nam nie pomoże w śledztwie - odpowiedział Sean.
- Ale może mówili ci coś o rewolucji.
- Więcej w tym bajek niż prawdy.
- Czasem traumatyczne przeżycia sprawiają, że zapominamy o pewnych rzeczach. Z pozoru mogą wydawać się błahe ale w tej sytuacji mogą mieć dla nas kluczowe znaczenie.
- Powiedziałem panu wszystko co pamiętam r11; oburzył się Aaron.
Detektyw zobaczył jak na chwilę oczy chłopca z lodowców stały się ogniem. Takiej intensywnej czerwieni nigdy jeszcze nie widział. Po chwili chłopiec uspokoił się i jego oczy znów stały się zimne.
W takim razie czemu się tak denerwujesz, pomyślał hrabia.

- Jak się czujesz?
Poitos zapukał do pokoju Agnes a gdy nie otrzymał odpowiedzi wszedł do środka. Hrabina leżała skulona na podłodze. Poitos podbiegł do niej potykając się i niemal przewracając na łóżko. Widząc jej bladą cerę i krople potu na twarzy bez namysłu nachylił się nad nią. Dotknął dłonią jej czoła i poczuł gorączkę organizmu. Delikatnie uniósł jej powieki, które natychmiast bezwładnie padły na oczy. Z trudem podniósł Lady M. z podłogi i położył na łóżku. Gdy Poitos upewnił się, że hrabina nie spadnie, wyjął z szafki szklankę i nalał do niej w łazience zimnej wody. Szklanka wypadła mu z rąk i potłukła się na podłodze gdy tylko chirurg wrócił do pokoju. Agnes wiła się z bólu skulona na łóżku. Jej szeroko otwarte, przekrwione oczy patrzyły w pustkę. Poitos chwycił ją za nadgarstki i przytulił mocno do siebie. Majaczyła, wołała Mothmana. Uspokoiła się dopiero po chwili. Lekarz postanowił przeprowadzić autopsję dopiero po powrocie detektywa.





* * *






- To wszystko co wiem o tej rewolucji.
- Czyli jest was więcej? r11; upewniła się Nikki.
- Tak, tylko, że ja jestem najbardziej udanym dzieckiem eksperymentu.
- Czy John wie z czym ma do czynienia?
- Raczej nie. Mieszkańcy jeziora niewiele wiedzą o tej rewolucji.
- Muszę tam pojechać.
- Pojedziemy tam razem r11; Mary wstała i zdjęła z półek jeszcze kilka książek. r11; Mapy też nam się przydadzą.
- A kto zajmie się Klasztorem w czasie twojej nieobecności?
- Starsza Przełożona Zakonu.
- Dobrze. Daj mi godzinę na spakowanie się i wydanie służbie dyspozycji. Pojedziemy powozem.
Nikki nie czekając na odpowiedź wybiegła z plebanii.

- A może ty coś zauważyłeś albo Aaron wspomniał ci o czymś, o czym teraz zapomniał? - detektyw zapytał Stevena.
- Nie.
- Z tego co zrozumiałem to jesteś jego najlepszym przyjacielem a przyjaciele wszystko sobie mówią.
- To prawda ale niczego nie pamiętam.
- To powiedzcie mi jeszcze jedno. W domu Aarona znajdują się ciała ofiar rnaszegor1; mordercy; nie jednej ofiary czy dwóch ale więcej. Czy domyślacie się jak się tam znalazły albo kim mogą być zamordowani?
- Nie r11; odpowiedział Aaron.
Hrabia spojrzał pytająco na Stevena ale chłopiec odpowiedział tak samo. Sean tylko przecząco pokiwał głową. Mothman zamknął notes, schował przybory do pisania i wstał bez słowa.
- I co dalej? r11; zapytał starszy Mclean.
- To będzie zależało od waszej dalszej współpracy i waszych dobrych chęci. Jeśli mój przyjaciel niczego się nie dowie po przeprowadzeniu sekcji zwłok a wy nie zaczniecie ze mną współpracować to będę zmuszony zamknąć to dochodzenie.
- Powiedzieliśmy już wszystko.
- Czas pokaże r11; hrabia uśmiechnął się tajemniczo i wyszedł z domu Mcleanów.

- Pierre!
- Przyjdź do pokoju! r11; odkrzyknął Poitos. r11; Pośpiesz się!
Mothman zrzucił płaszcz na podłogę. Chirurg trzymał mocno Agnes za ręce. Kobieta majaczyła i bezskutecznie próbowała wyrwać się z jego mocnego uścisku.
- Ile to już trwa?
Detektyw usiadł na łóżku i głaskał żonę po czole.
- Kilka godzin. Ma bardzo wysoką gorączkę. Dowiedziałeś się czegoś?
- Niedużo. Przejrzyj mój notatnik. Jest w kieszeni płaszcza w przedpokoju.
- Dobrze.
Lekarz wyszedł i po chwili wrócił z mocno zatroskaną miną.
- I co zamierzasz?
- Nie wiem. Jeśli nie dowiem się niczego nowego to będę musiał zostawić tę sprawę nierozwiązaną.
- To do ciebie nie podobne.
Hrabia uśmiechnął się słabo. Dopiero po chwili zauważył, że Pierre jest ubrany do wyjścia.
- Bądź przy niej. Jesteś jej potrzebny. Niedługo wrócę. Może się czegoś dowiemy. Czas działa na naszą niekorzyść. Chirurg odwrócił się i wyszedł z pokoju. Chwilę później Mothman usłyszał odgłos podnoszonej torby i zamykanych drzwi zewnętrznych.

Bez trudu odnalazł dom Aarona. Wskazówki detektywa okazały się bardzo pomocne. Rozejrzał się dookoła aby upewnić się, że nikt za nim nie idzie. Drzwi były otwarte więc wszedł do środka i od razu znalazł pokój, który był miejscem zbrodni. Mothman powiedział mu, że znalazł kilka ciał ale chirurg znalazł w pomieszczeniu tylko jedno ciało. Wokół niego natomiast dostrzegł na podłodze liczne smugi krwi. Podszedł do ofiary, wyjął z torby rękawiczki i odwrócił ciało na plecy. Z obrzydzeniem cofnął się o kilka kroków i zatkał dłonią usta i nos, żeby powstrzymać odruch wymiotny. Dopiero po chwili przemógł się i ponownie pochylił nad ciałem. Z pokiereszowanej i zakrwawionej twarzy nie mógł odczytać wieku ale po reszcie ciała zorientował się, że ma do czynienia z dość młodym mężczyzną. W miejscu jego lewej piersi była wielka, poszarpana rana. Chirurg wyjął skalpel i szczypce.

- Może cię podwieźć?
Poitos zatrzymał się w miejscu i niedowierzając własnym uszom odwrócił się w stronę źródła głosu. W powozie siedziała Mary Mothman. Nikki nie czekała aż powóz zatrzyma się całkowicie. W biegu zeskoczyła z zydla i rzuciła się narzeczonemu w ramiona.
- Przyjeżdżacie w samą porę - głos chirurga załamywał się ze wzruszenia.
- Czemu?
- Agnes lada chwila będzie rodzić a John uparł się, żeby dokończyć sprawę. Muszę mu pomóc.
- W takim razie nie traćmy już ani chwili - Mary powiedziała chłodno i wymownie spojrzała na zakochanych. - Nie macie pojęcia z czym macie do czynienia.
Nikki i Pierre wskoczyli do powozu.

Sean odczekał aż chirurg wyjdzie z domu chłopca. Bał się przekroczyć próg miejsca zbrodni ale przyciągało go ono w jakiś specyficzny sposób. Jakiś głos w głowie ostrzegał go ale serce było silniejsze od rozumu. Przed wyjściem Aaron i Steve próbowali nakłonić go do zmiany decyzji ale zignorował ich argumenty. Nie bał się swojej śmierci jeśli tylko ona mogłaby uratować życie chłopców.





* * *






- To chyba tu. Nie mamy wyboru - Aaron spojrzał na przyjaciela.
- Wiem - Steven położył dłoń na dzwonku ale nie zdążył go nacisnąć. Obaj chłopcy usłyszeli nagle rżenie konia i ostry głos kobiety za swoimi plecami. Odwrócili się równocześnie. Z powozu wysiadły trzy osoby: dwie kobiety i jeden mężczyzna. Przybysze skierowali się w ich stronę. Mary zatrzymała się i spojrzała na Aarona. Chłopiec odważnie spojrzał jej w oczy i powiedział twardo:
- Musicie nam pomóc.
- Zaraz, chwila - odezwała się Nikki ale Poitos położył jej delikatnie dłoń na ramieniu.
- Spokojnie. Chodźmy do Johna.
Mary weszła pierwsza do domku, za nią chłopcy a na końcu Nikki z Poitosem.





* * *






Detektyw poczuł narastający ból głowy. Ukrył twarz w dłoniach i oparty o blat stołu siedział na krześle.
- Czyli to nie jest człowiek. - podsumował słowa matki. - Żyje od czasów rewolucji i żywi się ciałami zamordowanych?
- Możliwe, że tak.
- I Sean, domyślając się jakie mu grozi niebezpieczeństwo zdecydował się sam tam pójść? Kiedy to było?
- Ze dwie godziny temu. - Odpowiedział smutno Steven.
- Próbowaliśmy go zatrzymać ale bez skutku - powiedział Aaron.
- To nie twoja wina dziecko - Mary delikatnie przytuliła chłopca. - Jestem pewna, że sobie poradzi.
- Jesteś pewna? r11; zapytała Nikki.
Mary w odpowiedzi tylko potakująco kiwnęła głową. Mothman widząc co się dzieje nie krył zaskoczenia.
- Czy jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć?
- Czy Sean wspominał ci coś o swoich rodzicach?
- Nie. Mówił tylko o starszych.
- Co dokładnie powiedział?
- Że starszej nie zna a o starszym na razie nie chce mówić. O co w tym wszystkim chodzi? Może ty mi to wyjaśnisz? Mam wrażenie, że już tu kiedyś byłaś.
- Tak ale ja niewiele mam z tym wspólnego.
- A kto ma i dlaczego powstrzymałaś mnie przed pójściem mu z pomocą, twierdząc, że sam sobie poradzi? A jeśli już nie żyje?
- Żyje, to syn Cagliostra ir30; - chciała coś powiedzieć ale się powstrzymała. Hrabia zerwał się z krzesła jak rażony piorunem.
- Nie mogłaś mnie uprzedzić?
- Nie było kiedy.
- Od początku miałem co do niego dziwne przeczucia. Mogłem go od razu zabić. Ale skoro ty jesteś jego bratem to też możesz być synemr30; - nie dokończył zdania. Z wyciągniętymi rękami rzucił się w stronę Stevena. Mary Mothman zasłoniła chłopca własnym ciałem.
- One niczemu nie są winne. Jeśli chcesz zabić te dzieci to najpierw musisz zabić mnie.
- Ty przecież nie masz z tym nic wspólnego, chyba żer30;
- Nie czas teraz na waśnie r11; Poitos spróbował jakoś rozładować sytuację. Pomogło mu w tym nieoczekiwane pukanie do drzwi. r11; Otworzysz?
Mothman przyznał w duchu rację przyjacielowi i poszedł otworzyć drzwi. Może przez tę chwilę jego myśli nieco chłoną. Do rozwiązania zagadki potrzebował trzeźwego umysłu. Nikki i Poitos wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Usłyszeli otwieranie drzwi i krzyk detektywa. Wybiegli z pokoju a za nimi pobiegli chłopcy i Mary. Na podłodze leżał Sean Mclean a na jego piersiach siedział Mothman. Detektyw na przemian bił i podduszał zaskoczonego przeciwnika.
- Przestań! r11; Mary podbiegła i z całej siły odepchnęła hrabiego. Mothman spojrzał ogłupiały na Poitosa. Pierre wzruszył tylko ramionami. Kobieta pomogła Seanowi wstać. Młody człowiek oparł się mocno na jej ramieniu.
- Co ty tu robisz matko?
W tym samym momencie usłyszeli krzyk zaskoczenia. Mothman podbiegł do Agnes ale nie zdążył jej podtrzymać. Kobieta zemdlała z wrażenia i osunęła się na podłogę. Nikt nie wiedział jak długo była świadkiem rozgrywającej się właśnie sceny.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? r11; zapytał hrabia z wyrzutem.
- Ja też dopiero co się dowiedziałam. r11; Nikki próbowała rozładować jakoś napiętą sytuację ale Mothman puścił jej słowa mimo uszu.
Wszyscy skupili się w jednym pomieszczeniu i postanowili przeanalizować ostatnie wydarzenia. Hrabia był temu przeciwny ale Poitos przekonał wszystkich, że pomimo swojego bardzo poważnego stanu zdrowia Lady M. także powinna być obecna podczas tej rozmowy. Nie chciał na razie mówić dlaczego tak bardzo mu na tym zależało. Wraz z Seanem znieśli Agnes z łóżkiem i postawili przy oknie żeby mogła wszystko obserwować i przysłuchiwać się rozmowie.
- Nie przypuszczałam, że się spotkacie. Nie chciałam tworzyć dodatkowych antagonizmów między nami.
- Jeśli cię to jakoś uspokoi to ja też nie wiedziałem, że jesteśmy spokrewnieni. Noszę inne nazwisko bo Cagliostro nie uznał mnie jako swojego syna. Ale skoro tu jesteśmy wszyscy to nie może to być zwykły przypadek czy zbieg okoliczności.
- I nie jest.
- Dość już tajemnic, matko r11; zdenerwował się Mothman. r11; albo mi powiesz o co tu chodzi albo uznam, że zatajasz fakty i bierzesz udział w tym wszystkim.
Mary nie zaskoczyła reakcja detektywa.
- Wyciągnijcie mapy r11; powiedziała spokojnie. Nikki i Poitos wyjęli rulony z jej torby podróżnej i rozłożyli na stole. r11; To plan jeziora i tereny wokół niego r11; wskazała palcem błękitną plamę i zakreśliła koło. Wszyscy oprócz Agnes pochylili się nad planami.
- Teraz znajdujemy się tutaj r11; pokazała punkt opisany roboczą nazwą rbazar1;. r11; Zaznaczcie mi dokładnie miejsce zbrodni.
Aaron wziął do ręki pióro, umoczył w inkauście i zaznaczył swój dom.
- Tak jak myślałam, wszystko znajduje się w obrębie jeziora. Przyjrzyjcie się rozmieszczeniu domów.
- Tworzą okręgi. W większości miasteczek tak jest r11; zauważył detektyw. r11; Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego.
- Mylisz się. Zapomniane Jezioro tworzy takie same kręgi.
- Tak, ale tylko wtedy gdy coś do niego wrzucisz. Chyba, żer30; Nie, to niemożliwe r11; zaprzeczył sam sobie.
- Co? r11; zainteresowała się Nikki.
- Nie ma tu szkoły, prawda?
Chłopcy przytaknęli.
- Zauważyłem tylko kilka sklepów. Co jest jeszcze człowiekowi potrzebne do życia?
Nikt się nie odezwał.
- Nie zauważyłem tu natomiast żadnych aptek.
- Szpital! r11; wykrzyknęła podekscytowana Nikki. Mothman tylko skinął głową.
- Nie ma szpitala i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek istniał. Z opowieści przypominam sobie tylko, że w czasie rewolucji istniało jakieś tajemne laboratorium ale już nie istnieje.
- A gdzie znajdują się jego pozostałości?
- Nie ma po nim żadnego śladu.
- Nie ma, bo ono nadal istnieje.
Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Mary Mothman.
- W tym laboratorium Cagliostro przeprowadzał eksperymenty, zarówno te udane jak te nieudane. Jednym z tych eksperymentów jestem ja a drugim może być to czego szukacie.
- Gdzie jest to laboratorium?! r11; detektyw nie umiał powstrzymać swej złości. Mary wskazała na mapie błękitny punkt.
- To jezioro nie istniało przed rewolucją. r11; powiedziała. r11; Cagliostro zatopił laboratorium w ostatnim jej dniu. Tam szukajcie potwora.
- Dobrze. Wiemy gdzie jest. Teraz co wiemy o nim? r11; Mothman spojrzał wyczekująco na Poitosa.
- To potwór.
- Nie pomagasz nam.
- Jest człekokształtny. Potwierdzam to, co ci powiedział Sean. Widziałem na wpół ludzkie a na wpół zwierzęce ślady. To jest stworzenie dwunożne.
- Zdegenerowana małpa? r11; Nikki zapytała ze strachem w głosie.
- Raczej zdegenerowany człowiek. Tak czy inaczej stworzenie mięsożerne r11; wyrwało serce z piersi ofiary r11; i na tyle inteligentne, żeby się ukrywać i zacierać za sobą ślady. Znalazłem jedno ciało i liczne smugi krwi świadczące o przeciąganiu ciał na inne miejsce.
- Gdy tam przyszedłem to czułem obecność tego czegoś. r11; wtrącił starszy Mclean.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem jak to określić. To nie był zapach tylko jakaś specyficzna świadomość, że coś nienaturalnego mnie obserwuje. Tylko dlaczego morduje tylko dorosłych. Tego nie potrafię zrozumieć.
- Dziwne. Ale jak to może być powiązane z nami? r11; zastanawiał się Mothman.
- A jeśli to jest związane ze mną?
Nikt z zebranych nie spodziewał się włączenia się do rozmowy Agnes Mothman. Lady M. była blada na twarzy i ręce się jej trzęsły ale głos miała silny a słowa wypowiedziała wyraźnie. Poitos uśmiechnął się do niej łagodnie, nie widząc w jej oczach ani gorączki ani szaleństwa.
- O czym ty mówisz? r11; przeraził się Mothman.
- Spokojnie. Dlatego chciałem, żeby Agnes była obecna w trakcie naszej rozmowy r11; Poitos mówił spokojnym głosem.
Detektyw spurpurowiał na twarzy.
- Potwór atakuje tylko dorosłych, tak jakby potrzebne mu były dzieci r11; chirurg zrobił krótką przerwę. r11; Agnes jest w ciąży a bóle porodowe nasiliły się po naszym przyjeździe.
- Musimy ją chronić póki nie urodzi.
- Nie sądzę.
- Będzie matką! r11; krzyknął detektyw.
- Dopóki nie urodzi nic jej nie grozi. Poza tym to nie przypadek, że tu jest.
- Może mamy do czynienia z potworem r11; kobietą? r11; podsunęła nieśmiało Nikki.
- Mogę coś zasugerować?
Oczy wszystkich ponownie skierowały się na Lady M.
- Chciałabym tu zostać i jakoś wam pomóc.
Mothman jako jedyny zorientował się co jego żona ma na myśli i krzyknął:
- Nie ma mowy! Nie pozwolę na to! Nie będziesz przynętą!
- Jeśli to ona to i tak pójdzie za mną, nawet jeśli stąd wyjadę. I co wtedy? Jak ją złapiecie? A kto mnie obroni jak będę sama? Wiesz, że mam rację, John.
Wiedział ale nie umiał się z tym pogodzić.
- Czegoś tu nadal nie rozumiem. - Sean przerwał krępującą ciszę. r11; Po co wyrywa ofiarom serca?
- Dowiemy się gdy będzie w naszych rękach.
- To coś jest w pobliżu. - Sean zrobił się niespokojny. r11; Wyczuwam jakąś obecność. Niematerialną. Coś nas obserwuje od dłuższego czasu ale nie wiem co.
- Boi się nas zaatakować? r11; zapytała Nikki.
- Albo czeka na kogoś lub na coś. My nie czekajmy.
Mothman błyskawicznie dopadł do łóżka Agnes, wyrwał oparcie i wyjął dziwny metalowy przedmiot.
- Chwyćcie co macie do obrony. Cokolwiek! r11; krzyknął detektyw. Nie zdążyli nawet zareagować na jego wezwanie r11; w tym samym momencie wszyscy poczuli drgania podłoża tak silne, że Mothman musiał chwycić się łóżka Agnes, żeby nie stracić równowagi. Inni upadli na podłogę. Ściana, przy której jeszcze przed chwilą był John i Agnes rozpadła się na kawałki z ogłuszającym hukiem. Poleciały na nich kawałki roztrzaskanej szyby i połamanego okna. Agnes zaczęła wyć z bólu ale w tej chwili nawet Mothman, który był najbliżej niej nie mógł jej pomóc. Z całej siły ściskał w garści metalowy przedmiot i patrzył prosto w ślepia potwora. Były ogromne, czarne i biła z nich nieprzeciętna inteligencja. Na piersiach czuł miażdżący ucisk obrośniętej futrem ludzkiej ręki. Dusił go zapach potu zmieszany ze smrodem piżma. Zwierzę wyczuło prawdopodobnie grożące mu niebezpieczeństwo ze strony tajemniczego przedmiotu. Pochyliło poodzierany ze skóry łeb, otworzyło pysk pokazując zarobaczone i gnijące dziąsła i zbliżyło żółte, śmierdzące kły do dłoni detektywa. Mothman, nie mogąc już dłużej wytrzymać potwora, nacisnął cyngiel gdy tylko metalowy przedmiot znalazł się w jego gardzieli. Huk rozległ się w całym domu a zaraz po nim wściekły ryk bólu ogłuszył potwora i obrońców. Stwór odskoczył od detektywa i chwycił się za rozszarpane gardło. Dziwne, zielone i śmierdzące osocze wypływało z jego rany.
Stworzenie spojrzało zawistnym wzrokiem na Mothmana. Nagle, usłyszawszy jęki Lady M. odwróciło się w jej stronę. Chciało do niej podejść ale z rykiem wybiegło z domu przez utworzoną dziurę. Mothman, jak w amoku, zerwał się z podłogi i podbiegł do żony. Agnes straciła przytomność na jego rękach. Poitos, który zdążył się już otrząsnąć z wrażenia, stanął tuż za nim.
- Nie mamy innego wyjścia. Nie może tu urodzić.
Zaskoczony detektyw odwrócił się w jego stronę.
- Jutro wracamy do Przeklętej Doliny.
Mothman z wdzięcznością spojrzał mu w oczy.
- Wszyscy r11; podkreślił detektyw orientując się w planie chirurga.
- Nie możecie! r11; krzyknął Aaron i złapał za rękaw Mary Mothman. Kobieta, która wraz z chłopcami, Nikki i Seanem także zdążyła podnieść się z podłogi, powiedziała tylko:
- Taką decyzję podjął John i wy też się do niej dostosujecie, jeśli macie do niego zaufanie. Ja mam.
Nikt nie powiedział już ani słowa. Wszyscy wiedzieli, że ktoś lub coś, o czym wcześniej wspomniał starszy Mclean nadal może ich obserwować. Mothman zastanawiał się czy jest możliwe, żeby Cagliostro uwolnił się z ich pułapki.





* * *






Noc minęła spokojnie. Detektyw ustanowił dyżury nocne i zmiana wartowników następowała co dwie godziny. Z obowiązku czuwania zwolnił tylko Agnes, Aarona i Stevena. Poitos nawet na chwilę nie odstępował Lady M. Mothman, mimo że nie obawiał się szybkiego ponownego ataku rannego potwora, spał tej nocy wyjątkowo czujnie. Zapomniane Jezioro nadal mogło kryć wiele mrocznych tajemnic.
Bladym świtem zmienił na straży Seana. Sprawdził czy ma w kieszeni rewolwer znaleziony dziewięć miesięcy wcześniej w tajnych pomieszczeniach Cagliostra. Udało mu się wtedy wynieść go zupełnie niepostrzeżenie.
- Dostrzegłeś coś dziwnego?
- Tak ale nie jestem pewien co to jest. Po ciemku trudno cokolwiek dostrzec ale teraz się rozjaśnia. Obejrzyj drzwi mojego domu. To chyba ten sam znak.
Mothman obejrzał drzwi, na których krwią namalowana była runa Berkano. Wiedział już od Mary co ona oznacza. Wolnym krokiem wrócił do Seana.
- To ta sama runa. Czy jesteśmy tu sami?
- Nie wyczuwam żadnej trzeciej obecności r11; odpowiedział Mclean.
- Trzymamy się planu. Nie mam już wątpliwości, że to wszystko związane jest z Agnes i naszym dzieckiem. Ten znak ma wiele różnych znaczeń a jedno z nich to nowy początek, macierzyństwo i ponowne narodziny. Ja zostanę na warcie. Obudź wszystkich. Za godzinę mają być gotowi do drogi. Gdzie można wynająć jakiś powóz? Musimy jechać dwoma.
- Hartwood ma powozy. Mieszka niedaleko. Powinien nam wynająć. Załatwię to.
Sean oddalił się a Mothman pozostał sam na sam ze swoimi myślami.

Dokładnie godzinę później, co do minuty, z Zapomnianego Jeziora wyjechały dwa powozy. Jednym z nich powoził Pierre Poitos i wiózł Aarona, Stever17;a, Nikki i ciężarną Agnes a w drugim, kierowanym przez Johna Mothmana jechała Mary i Sean. Dla zachowania wszelkich pozorów detektyw jechał pierwszy. Podróżni znów czuli obserwującą ich tajemniczą istotę.
Gdy tylko przekroczyli granicę Zapomnianego Jeziora r11; oddzielnej części Przeklętej Doliny, bez słowa detektyw przyśpieszył batem parę koni i skręcił do Greenwood a Poitos nie zmieniając trasy podążył dalej drogą prowadzącą do Przeklętej Doliny.
Zielony Las było miasteczkiem wyglądającym jakby nie dotknęły go palce Rewolucji. Było zupełnym przeciwieństwem Zapomnianego Jeziora chociaż dzieliło ich zaledwie kilkanaście kilometrów. Tętniło życiem. Każda uliczka zapełniona była straganami, kiermaszami i ludźmi w różnym wieku. Mothman bez problemu znalazł przyzwoity motel. - Czy to bezpieczne miejsce? r11; zapytał Sean pomagając wysiąść matce z powozu. r11; Póki co jesteśmy bezpieczni ale nie wiadomo co będzie dalej. Nadal nie wyczuwam naszego obserwatora.
- Podąży za moim dzieckiem. Mamy mało czasu. Jak nie będzie miał dokąd wrócić będzie nasz. Poitos już wie jak walczyć z tym stworzeniem, które nas zaatakowało. Wie z czym ma do czynienia. My musimy zniszczyć jego kryjówkę. Wynająłem nam trzy pokoje. Przyjdźcie za chwilę do mojego i zastanowimy jak działać najskuteczniej.

Detektyw zamknął drzwi na klucz i usiadł przy stoliku. Na szczęście pokój był przytulny, jasny i elegancko urządzony. Sprzyjał rozmyślaniom. Mothman wyjął z kieszeni wycinek gazety z ogłoszeniem wynajmu domu, tego w którym mieszkał z Agnes i Poitosem w Zapomnianym Jeziorze. Nie rozpakowywał bagażu, nie wiedział czy znowu nie będzie musiał zmieniać miejsca noclegu. Mary i Sean wyszli z tego samego założenia i gdy ledwo usiadł przy biurku, usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył i wpuścił ich do środka. Mary od razu rozłożyła na biurku mapy.
- Co to? r11; Sean spojrzał na wycinek gazety.
- Od niej wynajęliśmy dom w Zapomnianym Jeziorze. To jedna z nielicznych starszych osób, która jeszcze żyje w tej części Przeklętej Doliny. Musimy się z nią jakoś skontaktować.
- To niemożliwe r11; powiedział Sean przyglądając się uważnie wyciętemu ogłoszeniu. r11; Dziesięć lat temu byłem na jej pogrzebie.
Mothman zbladł i opadł bezsilnie na krzesło.
- Pokażesz nam grób?
Mclean skinął głową.
- Najlepiej się rozdzielić. Póki nie jesteśmy obserwowani. Nie wiem z czym mamy do czynienia ale mam nadzieję, że nie będzie wiedziało kogo śledzić. Jeśli wybierze kogoś z nas to twoja żona będzie bezpieczna.
- W takim razie jedziemy. Zjemy coś po drodze. r11; Zdecydował detektyw i wyszedł z pokoju.

Cmentarz, na którym pochowana została Martha Cuthbery znajdował się na pograniczu Zielonego Lasu i Zapomnianego Jeziora. Grabarz Zielonego Lasu zgodził się wykopać trumnę z ziemi. Gdy ją otworzył, Mothman zobaczył spoczywające w niej ciało kobiety, która wynajęła mu domek. Trumna i ziemia wokół niej była nienaruszona.
- Z pewnością od dziesięciu lat nikt nie przychodził i nie ruszał tego grobowca r11; grabarz odpowiedział na pytanie detektywa.
- A nie dziwi pana, że ciało mimo upływu dziesięciu lat od śmierci wygląda jakby zmarła wczoraj została pochowana?
- Nie, czasem ziemia długo konserwuje.
Tak, ale nie w trumnie, pomyślał John a głośno dodał:
- Dziękujemy za pomoc. Z pewnością ma pan rację.
Grabarz zaczął zakopywać trumnę a Mothman, Sean i Mary w milczeniu wrócili do powozu.
- Co o tym myślicie? r11; detektyw spytał gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem uszu grabarza.
- To nie ona r11; Mary zastanowiła się chwilę. r11; Ale może właśnie dlatego przeżyła jako jedyna dorosła. Ukryła się tam, gdzie jej potwór nie będzie szukał.
- To miejsce coraz bardziej mi się nie podoba.
- Co dalej? r11; Sean spojrzał na brata. r11; Chyba nas obserwuje.
- Działamy zgodnie z planem r11; powiedział Mothman i polizał grzbiety koni batem.

Sean wysiadł z powozu i, jakby nic się nie stało wszedł do swojego domu a John i Mary skierowali się w stronę jeziora. Gdy dotarli na miejsce ich oczom ukazała się brudna plaża, prowadząca do jeziora.
- Tu niczego nie ma r11; detektyw był zawiedziony. Zeskoczył z zydla. r11; Ani drzew, ani domów. Jezioro jak każde inne. r11; Zbliżył się do jego tafli.
- Nie wchodź do niego! r11; Krzyknęła za nim Mary. Wysiadła z powozu i podbiegła do syna. r11; Nie ufaj zmysłom. Sam zobacz.
Wyjęła z kieszeni monetę i rzuciła nią w wodę. Ku zdumieniu detektywa moneta nie zanurzyła się w odmętach. Upadając na wodę wydała z siebie dźwięk przypominający uderzenie w metal. John kucnął i dotknął dłonią zimnej twardej tafli.
- To nie woda, nie lód. To metal? r11; zapytał sam siebie. r11; Jeśli to jest dach, to musi być także wejście do tego laboratorium.
- Albo coś co je wynurzy z jego niby jeziora. Jeśli zostało ukryte, żeby przetrwało dni upadku Rewolucji to tylko po to, żeby je ponownie uruchomić w lepszych czasach r11; zasugerowała Mary.

Sean ledwo wszedł do resztek swojego domu dostrzegł coś, co go mocno zaniepokoiło. Dostrzegł na podłodze świeże ślady potwora. To musiało wrócić tuż po ich wyjeździe z Zapomnianego Jeziora. Stwór wiedział, że opuścili to miejsce i z pewnością zaczął ich szukać. Mclean nie wyczuł żadnej obcej obecności ani przy sobie, ani w pobliżu Johna i Mary Mothman, Znaczyło to tylko jedno r11; potwór podążył za dzieckiem. Sean wybiegł z domu, żeby zatrzymać detektywa ale John zdążył już pojechać nad jezioro.





* * *






- Tu musi coś być r11; detektyw nadal klęczał na plaży. Dłonią przeszukiwał taflę jeziora aż w końcu znalazł to czego szukał. Wyczuł mały prostokąt o chropowatej strukturze. Coś jakby jakiś przycisk. r11; Mam! r11; Krzyknął z radości jak małe dziecko na widok długo oczekiwanej zabawki i uderzył w to miejsce pięścią. Rozległ się głuchy trzask a po nim na kilka sekund zaległa złowieszcza cisza.
- I co? r11; zapytał sam siebie.
- Lepiej sięr30; - Mary nie zdążyła dokończyć gdy wokół nich cała tafla zaczęła trzaskać i pękać jak topniejący lodowiec.
John odskoczył od brzegu jak poparzony a Mary upadła na plażę i zakryła dłońmi uszy. Pył wdarł im się do oczu.
- Co się dzieje?!
Mary nie dosłyszała jego słów. Na ich oczach z jeziora zaczęła się wynurzać gigantyczna budowla. Osłaniające ją kolczaste ogrodzenie było trudne do sforsowania. Gdy powietrze ucichło i mogli już słyszeć samych siebie Mary ostrzegła syna:
- Nie próbuj przejść przez to ogrodzenie. Nie wiem w jakim stanie znajduje się teraz to laboratorium ale jak ostatni raz w nim byłam, to ogrodzenie było podłączone do prądu.
Przyjrzeli się grubym murom i strzelistym wieżom. Po środku budowli spoglądała na nich niczym złowrogie oko, czarna, lśniąca kopuła. Cała reszta budowli lśniła jak śnieg.
- W takim razie musimy jakoś spowodować spięcie. Mam scyzoryk ale jak go użyć.
- Daj mi go.
Detektyw spojrzał na matkę podejrzanie.
- Jestem dzieckiem tego laboratorium. Nie mówiłam ci ale raz udało mi się z niego uciec. Nie pokopał mnie wtedy prąd. Mam prawo podejrzewać, że i teraz nic mi się nie stanie.
- Musi być jakieś inne rozwiązanie. Nie chcę cię ponownie stracić r11; sprzeciwił się detektyw.
- Jestem tu po to, żeby ci pomóc. Więc daj mi szansę.
Mothman zrezygnowany wyjął z kieszeni scyzoryk i podał go matce. Rozłożyła go i wysunęła z niego metalowe kombinerki. Zdecydowanie podeszła do ogrodzenia a Johnowi ze strachu serce podeszło do gardła.


C.D.N.

Konrad Staszewski
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Konrad Staszewski · dnia 12.10.2008 11:07 · Czytań: 814 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty