Patrzył na wielki, porośnięty bordowym bluszczem budynek, który wcale nie przypominał typowego domku na drzewie. Pożółkłe liście klonu przykrywały powierzchnię dachu. Wrześniowy wiatr uginał elastyczne gałęzie, których witki strzelały w różnokolorowe okienka. Nie mógł uwierzyć w to , jak bardzo się zmienił, odkąd sam w nim urzędował. Minęło parę lat, ale nie znowu tak wiele, aby ten widok, nie zrobił na nim wrażenia. Wszedł po drewnianej drabince, zawisłej na grubych, lnianych sznurach. Ledwie się wdrapał i wcisnął w drzwi, które niegdyś uważał za ogromne. Powoli i ostrożnie stąpał po nieznanej mu dotąd konstrukcji. Gdzieniegdzie dostrzegał stare, pociemniałe, jakby z lekka opalone belki, z których wybudował pierwszy domek. Wkomponowane były, jednak w całość, więc nie przykuwały tak wzroku , jak mu się wydawało. Zadziwiony pięknem nowego obiektu, który powstał z mniej imponującej, drewnianej budowli, dotykał skrzypiących desek. Wyglądało to, jak gdyby chciał poczuć ich chropowatą strukturę na opuszkach palców.
- Po prostu cudowny – powiedział pod nosem. Michała Nowickiego zdumiewał, architektoniczny majstersztyk miejsca, tak dobrze mu znanego. – Wiesz, nie sądziłem, że jeszcze kiedyś tu wrócę, stara przyjaciółko. Chowałaś mnie przed deszczem i kłótniami rodziców. Sama zobacz, kim teraz jestem, jak bardzo się zmieniłem. To też Twoja zasługa, Mada. Jestem Ci bardzo wdzięczny – mówił przejęty. Zawsze wydawała się realna, a każda cecha, całkowicie integralna. Konsekwentnie zmyślona osobowość.
Po śmierci brata Michała, rodzina powoli zaczęła się rozpadać. Z każdym dniem, przybywały kłótnie, które zawsze doprowadzały go do płaczu. Jako sześciolatek, nie miał normalnej relacji z rodzicami. Zawsze przypominał im zmarłego chłopca. Nie potrafili już z nim rozmawiać. Relacje stały się tak szorstkie i stateczne, jak gdyby nie chcieli zaburzyć, naturalnej kolei rzeczy w jego dorastaniu. Kiedyś potrafili rozmawiać godzinami, o smokach, dinozaurach, kosmitach i potworach. Gdy byli razem, Michał nie bał się dosłownie niczego, lecz po śmierci Adama, nawet burza była powodem do strachu. Wiecznie przerażony, chował się początkowo pod łóżkiem, ale przyszedł w końcu ten dzień, gdy w wakacje z dziadkiem, postanowił urzeczywistnić marzenia.
Pragnął wraz z Adamem wybudować dużą bazę. Naszkicowali mały projekt, który z dnia na dzień nabierał kształtów. Tyle czasu spędzili na tej zabawie, że zapominali nawet o różnicy wieku, choć Michał zawsze nazywany był krasnalem. Wspólna pasja sprawiła, że poczuli na nowo więzy krwi. Złożyli nawet, wtedy przyrzeczenie, przypieczętowane śliną, że nigdy nie pozwolą, by coś ich poróżniło.
Michał złamał obietnicę daną bratu. Nigdy nie pogodził się ze śmiercią. Miał do Adama o to pretensje. Uważał, że z jego winy, rodzice przestali go kochać.
W tamte wakacje poczuł się znów szczęśliwie. Powstał, wtedy mały domek na drzewie. Michał był dumny z tej mało imponującej budowli. Stał się kryjówką. Małym azylem, do którego uciekał w każdej wolnej chwili. Po jakimś czasie narodziła się Mada. Była nierozłącznym elementem zabawy Michała. Musiała uczestniczyć w każdej przygodzie, gdyż bez niej, nie byłoby to samo. Cudowna przyjaciółka. Niesamowicie odważna, słodka, nieco starsza i piękna. Rude włosy w słońcu wyglądały jak jesienne liście. Powiewały na wietrze rozpuszczone loki, przykryte zieloną czapką z daszkiem. Kiedyś nawet, Michał wykonał dla niej wianek z jesiennych iści klonu, który nosiła cały sezon. Pachniał wilgocią i żywicą. Było jej w nim zaskakująco do twarzy, nawet gdy całkowicie wysechł.
Mada, to prawdopodobnie jego pierwsza miłość. Nigdy nie był tego pewien. Zawsze zastanawiał się jak odróżnić miłość od przyzwyczajenia. Dlatego, dla zasady, nigdy jej o tym nie wspomniał. Ona też, była raczej powściągliwa, w okazywaniu uczuć. Zwykle uznawała końskie zaloty, więc gilgotała, tłukła i popychała chłopca, śmiejąc się przy tym głośno. Michał, choć czuł ból fizyczny wszystkich kopniaków, cieszyły go uśmiechy Mady. Przypominała mu wszystko to , co było dobre w rodzinie. Każda chwila spędzona z tą dziewczynką, niosła mu radość i niepohamowane szczęście. Nigdy nie zapomniał tego uczucia. Każdy następny związek, porównywał z tym, choć w sumie przez lata nawet się nie urzeczywistnił. Szukał, jednak partnerki tak mądrej, dojrzałej, cwanej, pięknej i spontanicznej. Nigdy nie znalazł. Każdej czegoś brakło i wprawdzie podobnymi uczuciami je darzył, lecz przeszkadzały mu te mankamenty.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt