Wolność, o którą walczyłam cz.2 - chocomilka
Proza » Długie Opowiadania » Wolność, o którą walczyłam cz.2
A A A
Od autora: Dalsza część opowiadania z serii "Wolność, której nie miałam".

          Budząc się następnego dnia, od razu przypomniałam sobie o zamkniętych na klucz drzwiach. Spoglądając na Krystiana leżącego obok, cicho podniosłam się i szybko podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, by przekonać się, czy rzeczywiście mam podstawy do tego, by czuć się tu jak w więzieniu. I faktycznie miałam. Drzwi ani drgnęły. Nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ wiedziałam, że i tak nic z tym nie zrobię. Poza tym byłam w pewnym sensie szczęśliwa, że jest ze mną Krystian. Otworzyłam okno na oścież. Wyjrzałam w dół. Wcale nie było wysoko. Spokojnie byłabym w stanie przez nie wyskoczyć, gdybym tylko chciała dostać się do Ani. Widok w niczym nie różnił się od wczorajszego. Brakowało tylko samotnego drzewa. Został po nim jedynie suchy kawałek pnia. Usiadłam na niewielkim parapecie i zaczęłam głęboko oddychać. W powietrzu roznosił się zapach świeżej, porannej trawy i wrzosów, kwitnących niedaleko. Pomyślałam, że mam duże szczęście. Równie dobrze mogłam znaleźć się w zatłoczonym sierocińcu w środku miasta, gdzie po otwarciu okien czuć tylko zapach spalin i benzyny. Chociaż tyle dobrego w tym moim ostatnio niedobrym życiu. Bałam się końca lata. Nie wiedziałam, jak wszystko się dalej potoczy. Czy miałam sobie układać przyszłość w tym miejscu. Może powinnam była pogodzić się z tym, jak miałam żyć. Wreszcie wziąć życie na bary i przestać rozczulać się nad sobą. Przecież nie byłam jedyna. Było, jest i będzie mnóstwo dzieci takich jak ja. Często nawet w gorszej sytuacji. Świat nie kręcił się tylko wokół mnie i moich problemów. Krystian miał rację. Trzeba było pogodzić się z tym, co zaistniało w naszym życiu. Ale czy to oznaczało koniec jakiejkolwiek walki? Takie zwykłe poddanie się losowi, życiu? Problem w tym, że ja się nie poddaje., upewniałam samą siebie w myślach.
          Obserwując wzbijające się w powietrze ptaki, poczułam na biodrach zimne, męskie dłonie. Moje ciało przeszyły dreszcze. Chłód szybko rozprzestrzenił się na moje ramiona. W tym samym momencie zawiał silny i nieprzyjemny wiatr, trzasnął oknem o ścianę i roztrzepał mi włosy. Męska dłoń ułożyła mi je powrotem.
-Julka chodź za mocno wieje, zamknijmy okno – odezwał się chłopak.
-Masz rację Krystian, już schodzę – odpowiedziałam bardzo sztucznie, poznając go po głosie. Usiedliśmy na łóżku, a on znowu stał się tym niedostępnym dla mnie chłopakiem. Nie spojrzał na mnie ani razu od momentu zamknięcia okna. Patrzył prosto przed siebie, jakby oszukując rzeczywistość. Nie wiedziałam, czy robi to dlatego, że znajdowaliśmy się w tak złej sytuacji i nie mógł sobie z nią poradzić, czy może dlatego, że nasze relacje są ostatnio dziwne do wyjaśnienia. Cokolwiek to było, wiedziałam, że o czymś mnie nie poinformowano.
          Zaraz po śniadaniu postanowiłam poszukać kierowniczki. Powiedziałam sobie, że muszę być twarda i nie poddawać się tak łatwo. To w końcu moje życie i należą mi się wyjaśnienia, co do całej sytuacji. Nie miałam ochoty nic jeść, więc wyszłam ze stołówki najwcześniej, zostawiając Krystiana. I znów znalazłam się na tym samym korytarzu. Szłam tą samą drogą. Ktoś z zawołał mnie za plecami. Był to gruby, męski głos. Na jego dźwięk zamiast obrócić się za siebie, zaczęłam biec, uciekać przed czymś, czego mój mózg dokładnie nie zidentyfikował. Ktoś z tyłu szedł, szedł bardzo wolno. A jednak na tyle szybko, by mnie dogonić. Poddałam się jemu. Stanęłam, ponieważ moja ucieczka i tak nie miała sensu. Nie znalazłam w sobie na tyle odwagi, by spojrzeć temu komuś w oczy. On mocno przyłożył swoją ogromną dłoń do mojego ramienia. Widziałam, że tak się stało, jednak nie udało mi się nic poczuć. Jedyne co czułam to słabość i bezsilność. I oczywiście brak oparcia. Czułam się bezbronna, a wręcz upokorzona brakiem swojego wnętrza. Pozostała tylko powłoka mnie, która nic nie potrafiła, której odebrano zdolność myśli i wysyłania sygnałów do swojego ciała. Za chwile moje nogi zamieniły się w nogi słomianej lalki. Z przerażeniem patrzałam na swój cień na podłodze. Nie ukazywał mojej postaci. Jednak zanim zdążyłam dostrzec w nim cokolwiek innego, on znikł. Po drewnianej podłodze zaczęła rozpływać się plama, jakiejś gęstej, czarnej mazi. Skierowałam mój wzrok coraz wyżej na swoje ciało, po czym dostrzegłam, że to moje stopy zamieniają się w tą nieznaną ciecz. Czułam, że pochłania mnie czarna dziura, a ręka, która wcześniej uparcie trzymała moje ramię, tylko ironicznym gestem pomachała mi na pożegnanie.
          Zanim otworzyłam oczy, już wiedziałam gdzie jestem, ponieważ czułam pod sobą zimno podłogi, które rozprzestrzeniało się po całym moim ciele, wykorzystując czystą przestrzeń pomiędzy spodniami a podwiniętą do góry bluzką. Ledwo zdołałam podnieść powieki, ponieważ ból głowy był dla nich zdecydowanie za silny. Nad sobą czułam ciepło, które powoli rozchodziło się wzdłuż mojego ciała. Kiedy w końcu zdołałam poznać otoczenie, uzmysłowiłam sobie, że nadal znajduje się na tym samym korytarzu, choć chwilę do tego dochodziłam. Zmieniło się tylko tyle, że słychać było szurające krzesła i obijające się o siebie talerze. Kiedy zaczęłam się podnosić, uderzyłam udem o gorący grzejnik, który zaraz po tym wydał głośny dźwięk. Natychmiast się wyprostowałam, rozejrzałam dookoła, a kiedy upewniłam się, że nadal jestem tu sama, ruszyłam dalej. Zyskałam większą pewność siebie, ponieważ wiedziałam, że rozczulając się nad sobą, moje słabe ciało nigdy nie pozwoli mi dojść do celu.
          Po dłuższej chwili i drobnych zagubieniach, znalazłam się pod drzwiami pani dyrektor. Wydawały się one dużo mniejsze niż na samym początku. Miały mocny, pomarańczowy kolor i tabliczkę z napisem „J. K. Ravelle”. Kiedy głośno zapukałam, zaparłam się sama w sobie i postanowiłam, że tym razem będę udawać grzeczną dziewczynę. A zrobię to dla Ani i dla samej siebie. Długo nikt nie odpowiadał. Jednak nie dawałam za wygraną, bo miałam pewność, że ktoś jest w środku. Słyszałam głosy. Nie byłam w stanie ich rozpoznać. Było ich kilka. Wydawało mi się, że ktoś specjalnie zagłusza moje pukanie, zwiększając brzmienie swoich słów. Zaczęłam wręcz walić w puste drewno. Nagle rozmowa umilkła i zza drzwi do moich uszu zaczęły dochodzić bardzo ciche szepty. Po, jak się domyślałam, drobnej naradzie ktoś w końcu zdecydował się mi otworzyć. Kiedy sprzed oczu zniknęła mi pomarańczowa farba, przede mną stanęła, rozpoznawalna po jej charakterystycznym ułożeniu ust, których kąciki kierowały się ostro do dołu, a następnie wysoko do góry, co sprawiało, że powstawało dziwne zjawisko nazywane w tym ośrodku – falą, dyrektorka.
-Słucham? – zapytała niskim i mocnym głosem, który od razu miał dla mnie oznaczać „do widzenia”.
-Chciałabym.. – i dokładnie w tym momencie przerwałam to, co chciałam powiedzieć, ponieważ nie skupiając się na twarzy kobiety, kątem oka dostrzegłam kogoś, kto był ostatnią osobą, jakiej mogłam się tutaj spodziewać. Siedział w biurze kierowniczki zaraz za jej wysokim, szklanym biurkiem. Przyglądał mi się z uwagą, jednak kiedy tylko nasze oczy się spotkały, odwrócił wzrok. Ja nie mogąc wypowiedzieć ani słowa więcej, obcierając się o kobietę weszłam do środka. Ona zaraz za mną.
-Tata?! Co ty tu robisz? – wykrzyczałam zdziwiona.
-Jula, czy możemy porozmawiać? - zapytał ojciec, tym samym spokojnym głosem, jak dawniej.
-Tak, ale nie tutaj – tata tylko pokiwał zrozumiale głową i natychmiast wstał z krzesła. Pani Ravelle jednak się to nie spodobało, ponieważ stanowczo zaprotestowała i kazała mi wyjść. Na szczęście tata nie należał do osób, które podporządkowywały się innym, szczególnie obcym. Chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził z pokoju. Lubiłam tę jego stanowczość. Tak bardzo mi jej teraz brakowało. Tęskniłam za kimś takim jak tata. Dzięki niemu zawsze wszystko szło do przodu, on wiedział jak się zachować, co zrobić, umiał przewodzić naszej jeszcze kiedyś prawdziwej rodzinie. Zawsze obchodziliśmy go tylko my. Byliśmy dla niego najważniejsi. Ja, mama i Ania. Inni byli tylko dodatkiem do życia. I tak ich traktował. Liczyliśmy się tylko my. Może i było to trochę egoistyczne, ale moim zdaniem dobrze wywiązywał się z roli ojca. Gorzej, gdy pragnienie bycia najlepszymi, powoli stawało się ważniejsze niż nasze odczucia, niż zdanie mamy, niż nasze dzieciństwo. Kiedy nie było już mamy, ono go zdominowało. Nigdy nie był i jak widać nie jest z nas zadowolony. Może to właśnie dlatego nas zostawił. Może dwa bachory na nic mu się nie zdają i psują reputacje., pomyślałam, kiedy wychodziliśmy z gabinetu.
-Julka, Julka. Posłuchaj mnie – prosił ojciec. Ja natomiast cały czas patrzałam na cień kobiety, która najwidoczniej nie zamierzała wrócić do siebie i zamknąć drzwi. Odbijający się w czarnej, lakierowanej podłodze, wyglądał dużo lepiej niż kobieta w rzeczywistości. Przynajmniej nie uwidaczniał jej długiego i krzywego nosa oraz zmniejszał jej nienaturalnie szerokie biodra. I co najważniejsze nie było na nim widać tego ohydnego, rozciągniętego, zmechaconego, szarego swetra. W podstawówce moja nauczycielka od historii nosiła bardzo podobny. Może dlatego był dla mnie tak bardzo odpychający, bo przecież aż tak wielkiej wagi do ubrań to nigdy nie przykładałam. Rzeczą, która liczyła się dla mnie u ludzi był przede wszystkim szczery uśmiech. Natomiast usta tej kobiety przypominały raczej minę po zgniłej cytrynie, więc „od pierwszego wejrzenia” nikogo do siebie raczej nie przekonywała. Zresztą i tak już słyszałam, że jest stara panną i się dawno poddała.
-Jula będziecie musiały tu jeszcze trochę zostać, ale nie przejmuj się już rozmawiałem z waszą dyrektorką i wszystko jest załatwione – powiedział ojciec, co mnie bardzo zaskoczyło, ze szczerym uśmiechem na twarzy.
-Tata o co tutaj chodzi? Dlaczego nas zostawiasz? Odebrali ci prawa? – w tej chwili były to jedyne rozsądne pytania, które przychodziły mi na myśl.
-Słuchaj Julia mam kilka spraw do załatwienia i na razie nie mogę się wami zająć, wynikło trochę komplikacji w związku z rozwodem, podziałem i te inne, rozumiesz..- ojciec mówiąc to, coraz bardziej tracił pewność w swoich słowach.
-Czy ty na naprawdę myślisz, że ja jestem taka głupia? A to może właśnie dlatego nas zostawiasz? Obiecałeś mamie się nami opiekować. Naprawdę nie jesteśmy już ci potrzebne? – zadawałam mnóstwo nowych pytań, bojąc się ponownego odejścia taty bez słowa.
-Jula jesteś już dużą dziewczyną. Chyba mogę oczekiwać od ciebie trochę zrozumienia, prawda? – jego uśmiech w tej chwili był nie do odczytania.
-Zrozumienia?! –krzyknęłam chyba trochę za głośno, bo głosy, które dochodziły z pokoi nagle umilkły – jakiego ty zrozumienia ode mnie oczekujesz, zostawiając swoje córki w domu dziecka? Tato, powiedz mi prawdę, proszę.
-Już mówiłem chodzi mi o to, że nagle nasze życie się zmieniło i chwilowo nie mogę, po prostu nie mogę się wami zająć.
-Po prostu? A gdzie twoja była? Co tutaj robi jej syn?
-Jej syn? – tata próbował udawać zdziwionego, ale nie bardzo mu to wychodziło. Za dobrze go znam, by wierzyć, że mówi prawdę.
-Tak jej syn tatusiu. A może chciałbyś porozmawiać z Anią, która została sama? Czy nie uważasz, że twoja mała córeczka też chciałaby wiedzieć, dlaczego tatuś ją zostawił? – mówiłam z ciągłą ironią.
-W tym liczę na ciebie. Julia jeszcze trochę i wszystko wróci do normy, obiecuję.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
chocomilka · dnia 08.01.2015 15:30 · Czytań: 410 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
ShoutBox
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty