Dawno, dawno temu, gdy granica pomiędzy rzeczywistością a snem nie była tak wyraźna jak dziś, po nieboskłonie co dzień tańczył ptak zrodzony ze słonecznego promienia - Złotopióry, zwany też Alexiss. Był on symbolem wolności i szczęścia, które sprowadzał na każdego kto go zobaczył. Jednak zdarzyło się, że pewna chciwa dziewczyna złapała go i zamknęła w złotej klatce. Chciała zachować to szczęście tylko dla siebie. Nigdy nie otwierała drzwiczek więzienia w obawie, że Alexiss ucieknie. Po kilku dniach niewoli ptak umarł.
O ile ptak dawał szczęście, o tyle jego śmierć sprowadziła na nią wiele nieszczęść r11; narzeczony zerwał zaręczyny, przyjaciele się od niej odwrócili, rodzice wydziedziczyli ją. Udała się więc do jasnowidzącej po radę. Kobieta przepowiedziała jej, że ptak pewnego dnia odrodzi się, a wtedy jej czyn zostanie wybaczony. Jednak, aby to się stało, powinna udać się do Świątyni Słońca w górach na drugim krańcu świata. Mimo wielkiej niechęci do niebezpiecznej podróży, dziewczyna podjęła wędrówkę, bo kolejnym nieszczęściom nie było końca.
Podróż była długa i męcząca, ale po kilku miesiącach nieznośnej tułaczki udało jej się dotrzeć do tajemniczej świątyni. Była brudna, zmęczona i odrapana po trudnej wspinaczce na stromy szczyt. Marzyła tylko o powrocie do domu i poprawy swojego bytu. Gdy wkroczyła do świątyni, oniemiała. Była to wielka marmurowa konstrukcja, z potężnymi kolumnami, salami i dziedzińcami. Wszystkie pomieszczenia mieniły się złotem - słonecznym metalem. Przywitało ją dwóch kapłanów w białych szatach, przewiązanych złotymi pasami. Oznajmili, że oczekiwali jej od dłuższego czasu, a następnie nieco zdezorientowaną dziewczynę zaprowadzili przed oblicze arcykapłana. Był to sędziwy staruszek o łagodnych rysach twarzy i długiej srebrzystej brodzie. Jego ubiór nie różnił się niczym od pozostałych kapłanów, jednak na dłoni błyszczał ciężki złoty pierścień z symbolem słońca. Nim dziewczyna zdążyła wypowiedzieć choćby słówko, ozwał się głosem donośnym i twardym, tak nie pasującym do jego powierzchowności:
- Znamy miarę twojej winy. Słońce, wieczny wędrowiec, który wszystko widzi wskazał nam ciebie i wyznaczył dla ciebie karę, która będzie odkupieniem twoich win, a klątwa nałożona na ciebie zostanie zdjęta.
Dziewczyna zlękła się na te słowa. Przecież nie szła do świątyni, aby odpokutować! Nie było nic, czego by żałowała. To ona była ofiarą, na którą spadły te wszystkie nieszczęścia, bez żadnego uzasadnienia. Nie rozumiała. Chciała jedynie, aby jej życie wróciło do stanu poprzedniego. Tymczasem arcykapłan dokończył:
- Słońce to oczy świata i wzrok potrzebny jest aby poznać jego moc. Dlatego by wskrzesić Ptaka Słońca oddasz swój wzrok.
Zdenerwowana i przestraszona dziewczyna odwróciła się, chcąc wybiec ze świątyni, lecz nagle cały świat zatonął w ciemnościach. Usłyszała głos starca:
- To twoja samolubność sprowadziła na ciebie te wszystkie nieszczęścia, nie klątwa. Alexiss odrodził się, ale już nie dla ciebie, bo nigdy więcej go nie ujrzysz.
Nieszczęśliwa zapłakała gorzko nad swoim losem. Zrozumiała swój błąd i przyrzekła sobie, że już nigdy nie będzie tak chciwa i samolubna.
Nagle poczuła coś, jakby muśnięcie miękkich skrzydeł, na dłoni. Coś lekkiego i ciepłego usiadło na jej ramieniu, a wtedy, ku swej największej radości, znów mogła widzieć.
- Wielkie Słońce zlitowało się nad tobą. A teraz idź i żyj najlepiej jak potrafisz - rzekł arcykapłan.
Dziewczyna skłoniła się nisko, podziękowała najpiękniejszymi słowy jakie znała i wróciła do domu. Mimo iż wciąż wyglądała tak samo, jej serce bardzo się zmieniło i niewielu ludzi odnajdywało w niej tę samą osobę. Tak jak przykazał jej arcykapłan, żyła najlepiej jak umiała. A szczęście znów rozjaśniło jej życie, jak pierwsze promienie słońca po długiej nocy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Filipinkaa · dnia 30.10.2008 22:41 · Czytań: 1000 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: