Miałem dziwny sen...Śniło mi się, że umarłem. Owej gwieździstej nocy śniło mi się, że umarłem. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć, że przytrafił mi się tak dziwny sen. Najnormalniej w świecie w zamknąłem oczy, po czym dusza z plecakiem turystycznym i aparatem fotograficznym na szyi, po zdobyciu szczytu układu pokarmowego, jakimś cudem wygramoliła się z otwartej jamy ustnej, z wyciągniętą dłonią ułożoną w geście zwycięstwa. Po przejściu rozświetlonym tunelem wszedłem do jakiejś dziwacznej portierni, gdzie ujrzałem windę prowadzącą do góry albo na dół. Żadnych cyfer oznaczających poszczególne piętra, tylko strzałka w górę albo w dół. Wcisnąłem przycisk, aby ją przywołać, ta jednak – jak na złość - nie nadjeżdżała. Po chwili objawił mi się tajemniczy, dość leciwy jegomość z długą brodą i złotymi kluczami w dłoniach. Był to św. Piotr, który wręczył mi kartę czipową do urządzenia dystrybucyjnego. Przywitał mnie z szacunkiem, jakim zapewne obdarza wszystkich zmarłych. Zdziwiony niezmiernie spytałem świętego odźwiernika o ten stan rzeczy.Wyjaśnił, że klucze do bram niebieskich po wielu latach użytkowania wystarczająco pokryte są rdzą, a nie było w danym momencie rzetelnego ślusarza, więc postanowiono zaopatrzyć centralę w nowoczesny, dwudziestopierwszowieczny system komputerowy. Zaskoczony tym bardziej wsunąłem kartę do czytnika i urządzenie włączyło się. Pojawiła się opcja wyboru wersji językowej. Na szczęście była wersja polska, choć pewnie poradziłbym sobie również z angielską (po latach nauki tego języka powinienem czegoś od siebie oczekiwać). Jakie szczęście, że wprowadzono języki narodowe do liturgii i tłumaczono święte księgi, bo musiałbym użerać się łaciną, greką i hebrajskim, a tych ni w ząb nie znam! Po wybraniu wersji polskiej następnie oczom moim ukazało się polecenie: wybierz wyznanie. Poniżej znalazły się cztery okienka: chrześcijaństwo, islam, judaizm oraz inne (podać jakie). Jako, że zostałem wychowany w kulturze i religii chrześcijańskiej - katolickiej, wybrałem właśnie tę opcję, po czym pojawiło się kilka pytań weryfikacyjnych typu: jak miała na imię Matka Jezusa Chrystusa, ile lat miał Jezus gdy znaleziono Go w świątyni, jak zmarł Jezus Chrystus, jak nazywało się miasto zniszczone z nakazu Boga, i który z proroków wywiódł Żydów z ziemi egipskiej. Po pomyślnym udzieleniu odpowiedzi na te trywialne wręcz pytania, drzwi otworzyły się, po czym wszedłem. Dojechałem do recepcji, gdzie uprzejma recepcjonistka kazała podać swoje dane oraz zostawić odciski palców, na których podstawie miał mi zostać przydzielony pokój na którymś z trzech, wielkich pięter. A jako, że wraz ze mną umarło tego dnia kilku ludzi, miałem chwilę czasu wolnego. Usiadłem w pobliskiej kawiarni.
Zauważyłem niezajęty przez nikogo z żywych ani martwych dusz stolik, przy którym zdecydowałem usadowić swoje zmęczone, zesztywniałe ciało. Gdy popatrzyłem przez okno, nie mogłem się nadziwić jak bardzo przeludnione jest to miejsce. Próbowałem wypatrzeć kogoś ze swoich bliskich, czy też kogoś sławnego, ale nie byłem w stanie tego tak szybko uczynić. Pocieszałem się, że będę miał na to bardzo dużo czasu. Z pewnością spotkam kogoś na ulicy, czy też w supermarkecie. Niebo z pewnością nie jest dobrym miejscem dla agorafobów, nie wspominając o piekle czy najbardziej przeludnionym czyśćcu. Tłum jest tutaj czymś tak oczywistym jak skrzydła u anioła. Za oknem kawiarni, w rogu sali oczekiwań, Neandartalczyk z szalikiem jednej z piłkarskich drużyn wyperswadowywał maczugą uwielbienie współczesnego człowieka do drużyny przeciwnej. Tamten nie był mu dłużny i wyciągnął kij bejsbolowy - współczesną maczugę współczesnych neandartalczyków i zafundował mu kilka odpowiednio przekonywających argumentów. Neandartalczycy od zarania dziejów przebywają w przytulnej poczekalni, ponieważ szafa z aktami i dokumentami nie uwzględnia etapów ewolucji człowieka. Pozostaje im tylko i wyłącznie współczuć, że nawet tak zorganizowane miejsce nie było w stanie ustrzec się biurokratycznych niedociągnięć. O ile nie zajdzie jakaś reforma w filii ziemskiej, to dawne formy ludzkie będą tak czekały aż po apokalipsę apokalips w niepewności. Nawet ewentualna paruzja nic im nie da! Popijałem herbatę. Menu uwzględniało trzy rodzaje: niebiańską, która była najdroższa, ale też porządnie schłodzona i niemalże boska w smaku, pośrednia - wariant dla dusz z czyśćca, herbata bez smaku, średnio droga oraz wariant piekielny, darmowa herbata, niesamowicie gorąca, nigdy nie stygnąca i ostra, jakby ktoś dosypał do niej chili. Jako, że nie byłem jeszcze nigdzie przydzielony, miałem prawo wyboru. Choćby z powodu posiłków i napojów, doszło to do mnie, że jednak najlepiej byłoby, gdybym trafił na górę.
Godzina minęła szybciej niż mogłoby się wydawać. Po zapłaceniu za herbatę niebiańską, udałem się w stronę recepcji. Oczywiście byłem któryś tam w kolejce. Postanowiłem liczyć barany - nie pomogło, przypominałem sobie wszystkie modlitwy nauczone za czasów dzieciństwa, imiona Apostołów i podstawowych świętych, żeby nie popełnić jakiejś większej gafy, gdybym tak trafił na górę. Kolejka się skończyła. Nareszcie! Jeżeli ktoś powie, żebym przyszedł jutro, bo dzisiaj już zamykają, to będę wściekły jak Yorkshire Terrier, kiedy wypomina mu się rozmiar. Najwyżej stracę szansę na wieczność. Jednakże wszystko się skończyło. Dostałem decyzję na papierze. Sto stron uzasadnienia z najważniejszym słowem na końcu: niebo, piekło, czyściec. Żeby potrzymać się jeszcze chwilę w niewiedzy, zdecydowałem się nie czytać - będzie, co ma być, a jak! Podszedłem do windy. Okazałem windziarzowi ubranemu w jedwabną szatę i staromodne sandały ostatnią stronę swojego przeznaczenia. Wcisnął przycisk, wszedłem... i zadzwonił budzik. Może nie wysyłają do piekła za budzikobójstwo?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt