Wraz z narodzinami Yo pojawiła się legenda o bosym człowieku. Jedna sylaba, dwie samogłoski. Jego imię pachniało kulturą azjatycką oraz góralską swojskością. Nie miał pojęcia czasu. Gdy był głodny, to głośno o tym alarmował, gdy chciał spać, to po prostu zasypiał. Niezależnie od pory doby.
Yo był księciem. Nieświadomym księciem. Odbierał świat bezkrytycznie. Nie żądał poprawek. Z wielkim zaciekawieniem wpatrywał się w sufit, widok za oknem, kota przebiegającego przez pokój. Wszystko wokół było wielkich rozmiarów, tylko kocyk i buciczki w sam raz.
Yo miał niebieskie oczy i blond włosy na czubku głowy. Był wytworem wyobraźni Tomka i Agaty. Oczywiście chcieli mieć kiedyś prawdziwe dziecko z krwi i kości, ale jak na razie mieli kredyt do spłacenia i masę zaległości w pracy.
Chłopiec był rozkoszny. Nie mogli nadziwić się, jak można urodzić tak piękne dziecko. Oczywiście miewał kolki i przeżywał ząbkowanie, ale każdy jego uśmiech był dla nich niesamowitym przeżyciem.
- Jakie mamy niesamowite dziecko – wzdychali, a potem wracali do swoich codziennych obowiązków.
Z czasem Yo stawał się coraz bardziej aktywny. Zrywał się do siadania, potem do stania, w końcu zaczął chodzić, aż przyszedł czas, gdy nie mogli go dogonić, bo inny sposób poruszania, jak bieganie, dla niego nie istniał. Podobnie było z mówieniem. Na początku Yo wydawał dźwięki podobne do niczego, później zaczął gaworzyć, aż w końcu zaczęło mówić. Tomek i Agaty byli dogłębnie wzruszeni. Co prawda ruchliwe dziecko zaczęło chwytać za wszystko, co było na wyciągnięcie ręki, a przy gadatliwym trzeba było uważać na słowa, ale para ani przez chwilę nie myślała, że decyzja o wydumanym dziecku była niewłaściwa.
Yo uczył się nowych umiejętności. Wyrastał z ubrań w błyskawicznym tempie, przez co średnio raz na miesiąc rodzice musieli mu zafundować wymianę garderoby. Tomek zaczął dłużej siedzieć w pracy, Agata brała więcej zleceń do domu. Robili to wszystko dla swojego dziecka, które z każdym dniem schodziło na dalszy plan.
Nadszedł kryzys w związku Agaty i Tomka. Coraz częściej obie strony topiły się w potoku niepotrzebnych słów, najczęściej między kuchnią, a łazienką. Yo widząc sytuację w domu, zaczął grymasić przy jedzeniu, chociaż poczucie głodu miłości nie ustępowało. Dziecko krążyło z kolan mamusi na ręce tatusia, bezmyślnie powtarzając zasłyszane przekleństwa.
Kryzys został zażegnany. Para chciała zwolnić rozwój swojego dziecka, ale było to zdecydowanie poza ich możliwościami. Widzenie z perspektywy dorosłego było dla Yo fascynujące, dlatego z coraz mniejszą chęcią wracał do pozycji dziecka. Chłopiec był gotowy podjąć naukę w szkole podstawowej.
Ciężko znaleźć odpowiednią placówkę oświatową dla wymyślonego dziecka, ale fantazja Agaty i Tomka była na tyle duża, że bez większego problemu wyobrazili sobie drewniane ławki, wyrozumiałe nauczycielki i różnorodną bandę dzieciaków, która miała uczyć się z ich synem.
Yo nie był fanem nauki. W zeszytach kupionych przez mamę robił granatowe kleksy, zamiast rozwiązywać zadania matematyczne, wolał zabawę klockami LEGO. Nie było dnia bez uwagi w dzienniczku, zbitego kolana czy siniaka. Tomasz i Agata rozkładali bezradnie ręce. Wiedzieli, że muszą tępić złe zachowania u zdolnego dziecka. Obwiniali się nawzajem. Rozmawiali z Yo. Bezskutecznie.
Dni snuły się pospiesznie. Coraz częściej Agata i Tomasz zafrasowani swoimi sprawami zapominali, że mają dziecko. Yo czuł się zaniedbywany, ale nie dawał oznak. Rósł i czekał. Kolejne szczeble edukacji pokonywał z przeciętnymi ocenami, ale zdawał z klasy do klasy. Nie był dla swoich rodziców ciężarem. Nadal (mimo trudności wychowawczych) budził w nich podziw i dumę. Był bardzo pięknym chłopcem, dlatego para nie była zaskoczona, gdy w ich życiu pojawiła się urocza Nadzieja i jej przyjaciółka Wiara, prostytutka z rosyjskim akcentem.
Agata z nieufnością łypała okiem na Nadzieję, Tomasz zdecydowanie miał się ku Wierze. Obydwie dziewczyny były atrakcyjne. Przed Yo stał wyjątkowo ciężki wybór. Pierwsza z dziewczyn miała spore atuty wewnętrzne, druga zaś kusiła wdziękami zewnętrznymi. Chłopak podjął decyzję, że zostanie kawalerem. Rodzice mu trochę w tym pomogli. Agata i Tomasz nie chcieli mieć wnuków, snuli plany na przyszłość. Każdą zachciankę dotyczącą potomstwa spełniał ich wyimaginowany syn. W przerażająco błyskawicznym tempie Yo dotykało to, czego ludzie boją się najbardziej. Para była świadkiem jak ich przystojnego syna pokrywa siateczka zmarszczek. Z każdym dniem stawał się bardziej niedołężny. Usychał.
Dla Tomka i Agaty starość była czymś, o czym nie mieli zamiaru myśleć. Odwracali swoje myśli od Yo, gonili za pieniędzmi, wyruszali w nieznane. Nawet się nie zorientowali, gdy ich syn zupełnie zniknął.
Pewnego poranka, budząc się w kwiecistej pościeli uświadomili sobie, że są zupełnie innymi ludźmi niż dziesięć lat temu. Czas płynie, wszystko ma swój początek i koniec. Życiem człowieka żądzą cyfry, potem liczby. Wiek, stan konta, numerek w szatni, ilość nukleonów – to wszystko ma znaczenie. Każde wewnętrzne dziecko traci pewnego dnia swoją tożsamość, ponieważ nie nadąża za upływem czasu.
Związek Agaty i Tomka przestał mieć rację bytu. Żadne z nich nie potrafiło powiedzieć, które jest bliżej, a które dalej swojego życiowego celu. Nie mogli wskazać długości i szerokości punktów geograficznych, które właśnie przecinali, nie potrafili wskazać ilości przebytych kilometrów. Nie wiedzieli, czy idą bardziej na wschód czy na zachód. Z bólem przyznawali, że przegapili godzinę, zaprzestania podążania w jednym kierunku. Pokonywali samotną podróż w nieznane. Każda legenda kiedyś ma swój koniec. Tomek spakował walizki.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt