Tę część mojego cyklu wykładów zacznę od sparafrazowania słów Adama Sandauera "Wszystko jest poezją" i powiem "Wszystko jest muzyką", a słowo "wszystko" zamienię na słowo "przyroda".
Mimo iż coraz głębiej wchodzę w sfery zastrzeżone dla przyrody, wciąż wielu moich Czytelników zdaje się nie ogarniać tego, o co w tym wszystkim chodzi. Niektórzy sądzą na przykład, że jest to powtórzenie filozofii ZEN. Nic bardziej mylnego!
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że przyroda nie ma zielonego pojęcia o istnieniu jakichkolwiek filozofii tworzonych przez człowieka dotyczących niej samej! I bardzo dobrze, bo wszystkie profanują zasady, którymi żyje natura na co dzień. Dotyczy to zwłaszcza wartości, o których istnieniu każdy człowiek wie -biomuzyki, biomalarstwa, konkurencji międzygatunkowej. Całe szczęście, że nie można dorobić filozofii do czegoś, czego zdaniem człowieka nie ma...
O muzyce tworzonej przez przyrodę niemało już napisano, dlatego w poprzednim wykładzie poprzestałem na ładnie opakowanych truizmach. Musiałem to jednak zrobić, gdyż przy omawianiu tak trudnego tematu należało zaprezentować jakąś bazę danych.
Owa baza danych, zaprezentowana w poprzednim odcinku, to tak zwana "jasna materia" biomuzyki.W jej skład wchodzą: szum wody, zawodzenie wiatru, śpiew ptaków, brzęczenie pszczół. Wszystko to znał Jerzy Harasymowicz, który do niedawna był moim idolem. Niestety, z braku wiedzy(patrz: "Drugie oblicze bioliteratury,część trzecia") oraz średniowiecznego rozumienia literatury, o ukochanym przez niego Popradzie napisał niewiele więcej ponad frazę "Nabity na czerwień dzioba wieży Poprad". Smutne.
Ja doskonale wiedziałem, że kiedyś nad tym Popradem się znajdę, odkąd przyjechałem do Mogilna - wszak do Starego Sącza jest mniej niż 30 km. A gdy już to stało się faktem, postanowiłem zmierzyć się ze spuścizną Harasymowicza na gruncie NLP lub bioliterackim. W najśmielszych przewidywaniach nie uwzględniłem jednak tego, co stało się 29 września 2016 roku w Muszynie. Dzień ten przejdzie do historii jako data odkrycia ciemnej strony biomuzyki.
Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że przyroda nigdy nie ośmieliłaby się dzielić muzyki na część "jasną" i "ciemną". Te sztuczne pojęcia powstały tylko z powodu niedoskonałości naszych zmysłów!
***
Rzeka Poprad w Muszynie posiada, rzecz jasna, swoje bioliterackie imię. To Cukierkowy Płyń. Wiąże się to nie tyle z cukiernią "Szarotka", o której istnieniu Poprad nie ma błękitnego pojęcia, ile z jej "cukierkowością" stworzoną przez ludzi dla ludzi. Ulizana, o równych kaskadach, prosta jak linijka. Szemrze tak, jak jej każą. Wszyscy to słyszymy.
Na tym każdy przeciętny człowiek zakończyłby opis. Nudy na pudy...
Ta przewidywalność i ugrzecznienie dziwi jednak nadrzeczne organizmy. Bo przecież to GIGANTYCZNA ANOMALIA, która w górach nie ma prawa się zdarzać! Tym bardziej że tuż obok leży tajemnicza, prastara puszcza lipowa, której każde drzewo snuje swoją własną, autonomiczną opowieść(patrz "Rezerwat idei").
Trzeba więc coś zmienić. Coś, co sprawi, że rzeka zacznie śpiewać radosną i dumną pieśń, taką, jak na górską rzekę przystało. Ale jak tego dokonać?
Odpowiedź narzuca się sama: śpiewać razem z rzeką!
Z punktu widzenia przyrody nie jest przypadkiem, że górale posiadają specyficzne instrumenty, z których płyną takie, a nie inne melodie. Według niej to nic innego jak BIOMUZYKA DOMYŚLNA, powstała z zespolenia "ciemnej" i "jasnej" biomuzyki. "Pobierają" ją na swój żołądkowy dysk owce i kozy, z których wykonuje się dudy czy kobzy.
Jak działa ten cały mechanizm? Bardzo prosto. Muzyka ta jest doskonale zwizualizowana dzięki doborowi właściwych organizmów do konkretnego odcinka Popradu. Młode pstrągi potokowe tańczą tu w grupach, kreśląc rozmaite figury geometryczne. Na wewnątrzrzecznych wysepkach rośnie niecierpek Rollyego(bądź gruczołowaty - trudno odróźnić z dużej odległości)- idealna roślina "pszczołotwórcza". Ale prawdziwą furorę robi ponikło błotne. Ten bardzo bliski krewny egipskiego papirusu posiada niezwykły, muzykotwórczy kształt kratownicy zakończonej "piórkami" jakby gotowymi do grania. Niewątpliwie to biomuzyczny odpowiednik wszelkich instrumentów strunowych, jednak najbardziej przypomina góralską basetlę. Niezwykle "strunowo" wygląda również pospolita tu gęsiówka alpejska.
To wszystko widziałem jesienią w pełnym słońcu. Można się tylko domyśleć, co stałoby się podczas deszczowej pogody. Moim zdaniem deszcz , o ile pada wystarczająco długo, daje Popradowi poczucie wolności, co od razu odbija się na jakości "jasnej" biomuzyki. Wpływa to zasadniczo na zmianę bioliterackiego imienia rzeki - przynajmniej tymczasowo. Teraz Cukierkowy Płyń staje się Wodnym Ogniem.
Z powyższych przykładów wynika, że biomuzyka "ciemna"jest bazą zarówno biomuzyki "jasnej" jak i muzyki w ogóle. Ale zgodnie z uniwersalistyczną teorią sztuki biomuzyka "ciemna" powstaje w wynku kombinacji szeregu innych biosztuk takich jak biorzeźba, biomalarstwo, biofilm( omówię je kolejno w dalszej części cyklu). Rzecz jasna może też zachodzić proces odwrotny- bioliteratura staje się płynnym librettem do biomuzyki.W przypadku Popradu w Muszynie sztuki wpływające na biomuzykę mają swoją hierarchię ważności. Oto ona:
1.bioliteratura - tematem dyżurnym jest utrata honoru przez Poprad w wyniku działalności człowieka, co generuje smutną i grzeczną biomuzykę "jasną".
2.biomalarstwo - kolory i kształty katalizują biomuzykę "ciemną".
3.biofilm- to po prostu zmienność pogody, która wpływa na jakość dźwięku.
4. biorzeźba -jest za daleko, by Poprad ją "widział".
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt