Cierpienia początkującej pisarki – część 4
Każdy pisarz nawet najgorszy zostawia w swoich dziełach wizerunki znanych mu ludzi przynajmniej dwa autoportrety. Jeden namalowany z rozmysłem – drugi niezaplanowany, mimochodem. Tak stało się i w moim przypadku - nie umiem uciec od wspomnień. Czasem zjawy przeszłości dopominają się o uwagę.
****
W kolejne urodziny ojciec zabrał mnie na obiad. W ciągu ostatnich dwóch lat nie zjedliśmy razem ani jednego posiłku. Włożyłam szpilki, czarne, na ośmiocentymetrowych obcasach i czerwoną sukienkę. Restauracja mieściła się w świeżo odremontowanym wnętrzu parteru budynku przy ulicy Ogarnej na gdańskiej starówce. Miejscu rodzinnych i przyjacielskich spotkań, gorących dyskusji, serdecznych toastów i wspaniałych przyjęć. W złotym świetle ognia kominka ojciec wyglądał odświętnie, śmiał się i żartował. Bacznie go obserwowałam, gdy zamawiał jedzenie: sałatkę cezar, pieczone ziemniaki i wykwintne szparagi, do tego francuskie czerwone wino.
- Ta odrobina kuchennej alchemii, to przepis na szczęście - zauważył.
Byłam wegetarianką, od kiedy obejrzałam w telewizji program o zwierzętach hodowanych na skalę przemysłową. Zobaczyłam krowy wiszące na hakach, obdzierane żywcem ze skóry, kurczaki ściśnięte w klatkach tak, że łamały im się nogi.
Rozmowa się nie kleiła. Byłam tuż po szumnym rozstaniu z Pawłem, ale nie to było najważniejsze. Ostatnio nie szło mi pisanie, obawiałam się o swój los. To ciężka praca i jeżeli nie przynosi oczekiwanych efektów łapie się doła.
Kiedy podano do stołu, wyrwało mi się z pełnych sałatki ust:
- Tato, czuję, że tu jest moje chude ciało, a duch gdzieś odleciał w kopenhaską mgłę.
- Och, dziecko, znowu zaczynasz z tą Kopenhagą. Nie wracaj do niechlubnej przeszłości. - Opadł ciężko na krzesło. - I tak wiele osiągnęłaś, myślałem, że z twojego pisania nic już nie będzie. Miałem wrażenie, że to tylko mrzonki i dziewczęcy zapał.
W jego słowach wyczułam ironię, na moment zaparło dech. Wypiłam wodę, nalałam sobie pełny kieliszek wina i wychyliłam do dna. Kiedy ojciec uśmiechnął się, poczułam ciarki na plecach, bo choć przypominał babcię sprzed wielu lat, nie było w nim ani krztyny ciepła.
- Uważaj na schodach, nie zawsze prowadzą do nieba - ostrzegł, zabawnie marszcząc wydatny nos.
- Czyżby, za dużo pieprzu w sałatce cezar? No, trudno, sam sobie wybrałeś - przemknęło przez głowę.
Ojciec był wielkim moralistą i zarazem chodzącą poczciwością. Nie kochałabym go bez jego humoru, migoczącego całą gamą odcieni od dobrotliwości do szyderstwa. Wydawało się, że ludzie w tylu rysach do siebie podobni powinni patrzeć sobie w oczy aż do skłonu. U nas bywało inaczej, może z powodu różnicy płci. Kobiety są inne i niech tak pozostanie, bo świat umarłby z nudy i zestarzał się bezpotomnie. Nie ma powodów, ani dowodów, żeby tę wiarę w sobie osłabiać.
- Twoja wiara w człowieka tato, potrafi poruszyć nawet najbardziej zakute serce – mruknęłam.
Byłam na siebie zła, zdradzało to drżenie podbródka.
- Och, nie tragizuj. Nikt cię nie będzie bił ani głodził. Nikt ci nie każe pracować w kopalni jak Oliverowi Twistowi. Stworzyłaś sobie świat, do którego nikt cię nie zmuszał. Nie narzekaj na brak energii twórczej, nauczyłaś się ukrywać dobre i złe diabły. To plus. Świat na ciebie czeka, potrzebuje każdej, rogatej duszy, no i rozrywki, nieważne jakiej, byle była. Łatwiej jest mówić w twoim przypadku o szlifowaniu na wysoki połysk znanych środków wyrazu, niż o wykuwaniu nowych. Uważam, że w życiu wszystko może się przydać.
- Rzetelne rzemiosło w literaturze! Czy to myśl prorocza?
- Córko, nie zdzieraj spódnicy i nosa, grunt to właściwa miara. Powinnaś głębiej zanurzać się w literackiej materii i czytać, czytać, jak najwięcej książek i wyciągać wnioski. Rocznik statystyczny też potrafi być interesujący. Pośpiechu nie ma, zalecany jest w ściśle określonych okolicznościach.
Ojciec dokończył sałatkę cezar i wytarł usta. Nabił z nabożeństwem na widelec brązowe anchois, wsadził do ust i przełknął bez przeżuwania; w telewizji widziałam, że tak jedzą rekiny. Okropność! Spoglądał na mnie, szczerząc się do okazałej panny cotty, jakby nigdy nie jadł nic równie smacznego. Pochłonął ją z apetytem, w kącikach ust został mu krem. Nigdy mnie nie rozpieszczał, wstrętny łakomczuch.
- Tato, nieodwołalnie rozstałam się z Pawłem.
- Nieważne, poza mną nigdy nie miałaś nikogo, kto by cię rozumiał. Teraz boisz się samotności. Życie w strachu może z każdego wypędzić demony - wyjaśnił. – Strach to najgorszy egzorcyzm. Ale ciekawi mnie, co teraz zrobisz? Życie bez mężczyzny jest nijakie.
– Czemu mnie nienawidzisz?
Tamtego dnia miałam wszystkiego dość: słonych szparagów, namolnego kelnera i ciepłego wina. Widziałam jak przez mgłę. Dawno nie byłam tak przygnębiona, czułam się jak człowiek zdekompletowany. Padałam ze zmęczenia, bolał mnie brzuch, najchętniej natychmiast bym się położyła i przespała kilka dni. Moja skóra nabrała woskowego połysku, staranny makijaż tragicznie się rozmazał. Łatwiej napisać Ulissesa niż opisać naszą rozmowę. Lepiej, żeby czytelnik nic więcej się nie dowiedział. Nie sposób uczynić wszystkim zadość, nieprawdaż.
Przyniesiono rachunek, do ojca podeszła jakaś miła kobieta i uścisnęła mu rękę, szepcząc mu czule coś do ucha. Z niesmakiem odwróciłam wzrok, kątem oka zauważyłam jakiś ruch w drzwiach wejściowych. Do sali zajrzał tłusty, rudy kot, wyciągnął przednie łapy, wpatrując się w stos drewna leżącego przy kominku. Mały tygrys na łowach. Przez chwilę jak zaczarowana obserwowałam nieruchome zwierzę. Kiedy się odwrócił, zauważyłam, że z jego pyszczka zwisał bezwładny szary strzęp. - Mysz- pomyślałam. Lubię te szare, sprytne gryzonie. W mojej bajce Mysz pisze„ Księgę Wspomnień Myszy.” Czerwony pędzelek na końcu długiego ogona i nieposkromiona fantazja to jest to, co różni ją od zwykłych polnych myszy.
Kot pożarł resztkę swojej ofiary na moich oczach i odmaszerował, dumnie prężąc ogon. Musiałam na to przymknąć oko, bo nie chciałam mu robić przykrości. Kiedy się odwróciłam ojciec i jego znajoma patrzyli na mnie z rozbawieniem, robiąc dziwne miny. Uśmiechnęłam się, obnażając wszystkie zęby. Tak robi moja kotka, wysyłając ostrzeżenie.
Do domu wróciłam piechotą. Umyłam ręce, twarz i bolące stopy, odstawiłam szpilki na miejsce i usiadałam do mego laptopa. Moją sypialnię wypełniało zbyt dużo cieni, zaczęłam coś pisać, choć nie rozumiałam ani słowa. Rozpłakałam się. Wychodząc z łazienki, spojrzałam w lustro i zobaczyłam dziewczynę z opuchniętymi, podkrążonymi oczami. Widok był nader żałosny. Nie potrafiłam rozproszyć smutku, zatrzymać potoku łez. Smutek jest dla silnych, spalają go jak paliwo. Znałam tylko jeden sposób, czym prędzej włożyłam głowę do zamrażarki.
Miesiąc później, wybraliśmy się na spacer brzegiem morza. Wypadł późnym popołudniem w sobotę. Wtedy nie przeczuwałam, że był dla nas ostatnim. Gęsta mżawka spadła z nieba jak nagle opuszczona kurtyna. Mewy przestały stroić głosy, Bałtyk zamilkł. Plażą szły dwie osoby. Latarnie wzdłuż promenady przygasły niczym zanikające światła pobliskiego mola. Ona, rudawa o wyrazistej urodzie. On wysoki i energiczny pomimo podeszłego wieku, tak promienny, że nie sposób było oderwać od niego wzroku. Przez chwilę przyglądali się gwiazdom odbijającym się w falującej powierzchni wody. On objął jej twarz dłońmi i lekko przygarnął do siebie. Usiadła obok niego, otuliła się jego ciepłem. Z oddali wyglądaliśmy na parę kochanków, na pewno nie na ojca i córkę.
- Tato, to moje pisanie to istny horror. Bawię się, jak to wymyślam. Potem, co jakiś czas dochodzę do wniosku, że to jest kiepskie i trzeba zacząć od początku. Nie wierzę już w bogów i demony. Mój los złożyłam w ręce smutnego mnicha. Może moje gesty są zbyt serio? Trudno znaleźć sojuszników w moich pisarskich wysiłkach. Chciałam czegoś więcej niż moja siostra i to był błąd.
Czułam ciężar jego spojrzenia. Zastygł skoncentrowany, chyba pomyślał, że na coś się przyda, bo wysłał falę ciepła w moją stronę.
- Czas już spoważnieć, ale pamiętaj nigdy z siebie nie rezygnuj. To co, teraz czujesz, z czasem osłabnie. Człowiek dojrzewa, pryskają młodzieńcze złudzenia. Nie zajmuję się historycznym faktami, ale zawsze nie będziesz bobasem, ta dolegliwość czepia się tylko nielicznych. Młodość jest spontaniczna, ciekawa, nie boi się tyłków wyłaniających się z mgły. Droga każdego dzieli świat na pół, prowadzi raz w górę raz w dół. Kiedy masz się dobrze bawić, jak nie teraz? Ty tylko wiesz jak. Niech gwiazdy bledną, a ty zachowaj proporcje między warsztatem a pisarską wyobraźnią. Gdy trzeba płyń pod prąd. Literatura i architektura mają coś wspólnego…
I tu był początek kolejnego ojcowskiego wywodu. Czynny architekt, to wszystko wyjaśnia. Jego opowieść o bliskich związkach tych dwóch sztuk trwała krótko. W ich niby pozornym podobieństwie tkwi jakaś głęboko ukryta prawda, nie sposób nie przyznać mu racji. Nastrój, postaci i sytuację w literaturze autor buduje ze słów, architekt używa cegieł i innych trwałych materiałów. Towarzyszy temu myśl, praca często niepewność, ból, a nawet wstyd. Książkę i budynek zawsze można spalić. Tylko, po co? Niektórym wystarczy jeden powód - by móc od nowa tworzyć po swojemu. Słynna wróżka Sybilla zasmakowała w piromańskim procederze. To nie jest bajka. Przyniosła do rzymskiego króla dziewięć ksiąg boskiej mądrości, z które zażądała słonej ceny. Ponieważ towar wydał się Tarkwiniuszowi za drogi, Sybilla zaczęła je rzucać w ogień, ciągle jednak za resztę domagając się tej samej zapłaty. Opowieść kończy się happy endem, dla wróżki oczywiście. Od tego czasu Sybilla zajęła się na stałe i z lubością likwidacją literatury. Nikt nie wydaje się lepszym uosobieniem niszczycielskiej siły czasu, bezmyślnego przypadku i rozmyślnej złośliwości – a więc tych wszystkich sił, które srożą się nad spuścizną wieków. Nie ma się, co dziwić Sybilla ten okrutny, obskurny babsztyl była analfabetką.
Ojciec zaskoczył mnie jasnością umysłu i delikatnością. Uważałam, że taki komfort mi się należy, ale nie znajdowałam w sobie więcej inwencji, by mu udowodnić jak bardzo jest mi potrzebny tu i teraz.
- Tato, chcę, się jednak zmierzyć z dokonanym wyborem. Nie poddam się, będę opowiadać moją historię, pokazując trudne dojrzewanie, radość tworzenia i rozterki. Dojrzałość twórcza? Nie wiem, czy istnieje i co tak naprawdę znaczy? Wiem jedno, nie chcę dłużej być brokatową wydmuszką. Krytycy brzydzą się błyskotkami, wyrzygali to niedawno w komentarzu. Wiem, co mi powiesz ”na poważanie trzeba zasłużyć latami i ciężką pracą. Tylko prawdziwy talent może podbić serca i zburzyć schematy”. Znam te teksty na pamięć, mdli jak je słyszę. I co z tego? Nadal kotłują się we mnie te same wątpliwości, nie wiem, co mam z tym wszystkim począć. Niewątpliwie dostanę od życia w skórę, jakbym nie obróciła to i tak tyłek mam zawsze z tyłu. Czy mężczyzna ma poglądy i większe ambicje, a kobieta tylko widzimisię?
Ojciec był niezłym taktykiem. Czuł, że temat rozmowy wkracza na grząski grunt. Twierdził uparcie, że męskim przewagom wtóruje słabość kobieca. Odpowiednikiem męskiej silnej woli jest babski upór, jego przezorności - jej wyrachowanie. Na tym przekonaniu zbudowany jest świat – to moja prawda. Widząc, że jestem rozdrażniona do granic możliwości, w końcu oddał mi przysługę i powrócił do swoich wcześniejszych popisów ze znajomości historii architektury.
- Le Corbusier zaprojektował swój pierwszy dom, mając zaledwie siedemnaście lat. Cztery lata później udał się ze swojej rodzinnej Szwajcarii do Paryża, gdzie z biegiem czasu jego nazwisko, a właściwie pseudonim, był już wszystkim znany. Stał się w architekturze tym, czym Picasso w malarstwie czy Strawiński w muzyce.
- Masz osobliwe poczucie humoru. Naukowy aspekt twojej ostatniej, wypowiedzi, sprowadza się do założenia, że wszystko, na tym świecie, prędzej czy później, jest możliwe, również w literaturze.
Dodałam i zamilkłam, tracąc ochotę na dalszą rozmowę, ściskało w dołku. Ojciec był czynnym architektem, to wszystko wyjaśnia. W zanadrzu zawsze krył jakąś opowiastkę, ale nic więcej nie powiedział. Stał blady i ponury. Tkwiłam tuż obok, po kostki w zimnym piasku, niezdarna i samotna. Nie łatwo jest się mną opiekować. Tamtego dnia nie przypominałam uśmiechniętej syrenki, co najwyżej chudego węgorza o gibkich biodrach, który postanowił pobujać w obłokach. Zamiast obietnicy nieba czekała mnie zimna, morska toń. W ojcu rozpoznałam miniaturowy obraz samej siebie, swój brak cierpliwości i nieracjonalny upór. Z ulgą nie dostrzegłam w nim swoich rysów twarzy. Tylko tyle, niestety.
Zerwał się wiatr. Poprawiłam okulary i odwróciłam się do ojca plecami, czując ogarniający głęboki smutek. Oczami wyobraźni zobaczyłam jak wzburzone morze pochłania nasze ciała, wlecze do oceanu, przeżuwa i gdzieś zostawia roztarte na rafach koralowych. Skąd we mnie wziął się ten pomysł? W takich chwilach chyba można wybaczyć tę odrobinę szaleństwa.
–No dobra – powiedział z westchnieniem. - Nie możemy tu dłużej zostać.
Gdy na ojca obliczu gościł uśmiech, na jego policzku robiła się śmieszna pozioma zmarszczka. Ujął moją chłodną dłoń, przez chwilę chciał ją potrzymać, może ogrzać. Wyrwałam się i poszłam w kierunku wydm porośniętych plątaniną ostrej trawy, tam gdzie ściana piasku chroniła przed wiatrem i było odrobinę cieplej. Chciałam pobyć przez chwilę sama. Mżawka zgęstniała i zamieniła się w deszcz, zanosiło się na burzę. Morze syczało i bulgotało. Chyba nigdy nie byliśmy tak blisko. Czas zwijał się w kłębek, od sierpnia dni są coraz krótsze. W szybko zapadającym zmroku pięliśmy się po skarpie w stronę domu, w którym zostawiliśmy światło.
Pracowite życie mojego ojca zakończyło się na początku września.
Obraz tego świata ma niezwykłą rozdzielczość.
Kilka następnych miesięcy przyniosło w moim życiu wiele zmian.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt