Krutyński Piecek, lato 1976
Nie mógł oderwać wzroku od Zosi. Miała taką śliczną, białą sukienkę. Kasztanowe włosy, upięte w kok, kontrastowały z ciemnozielonymi kokardami. Wyglądała jak jeden z aniołków, tych wyrzeźbionych na grobach dookoła. Była jedyną piękną, dobrą istotą w tamtej chwili.
– Przestań wpatrywać się w Waciakównę, jak jakieś cielę. – Matka burknęła i szarpnęła go za rękę.
Odwrócił spojrzenie z powrotem na trumnę. Akurat zaczęli spuszczać ją do wykopanego dołu. Naprawdę wolał patrzeć na Zosię niż wielką skrzynię, ale mama miała rację, musiał pożegnać tatę.
Grabarze zaczęli zasypywać dół. Piach uderzał o drewniane wieko.
Był zły. Jak tata mógł ich zostawić? A może to on sam jest wszystkiemu winien, gdyby zdołał wyciągnąć tego szczupaka, gdyby nie wpadł wtedy do wody?
Zanim zdążył się zastanowić, co takiego właściwie powiedzieć tacie na do widzenia, zobaczył mamę leżącą na grobie. Płakała. Nigdy wcześniej nie widział jej tak smutnej. Poczuł, jak jego elegancka koszula, na którą musiał bardzo uważać, robi się mokra. Zdziwiony wytarł buzię ręką. Nawet nie zauważył, że sam płacze jak baba. Tata skrzyczałby go za takie mazanie.
I wtedy to zrozumiał. Ojciec już na niego nigdy nie nakrzyczy, nie weźmie w ramiona, nie zabierze na ryby.
Coś w nim pękło i łzy zaczęły lecieć jeszcze bardziej obficie. Słyszał okropny wrzask, świat wirował, czuł, że cały się trzęsie. Ktoś ujął jego dłoń. Zosia patrzyła nie niego swoim chmurnym spojrzeniem. Potem objęła go mocno. Wrzask ucichł, drgawki ustały.
– Już dobrze, nie płacz... – powtarzała, a on czuł, jak wyrwę w sercu zaczyna wypełniać ciepło.
Tamtego dnia obiecał sobie, że już zawsze będzie silny. Dla Zosi...
***
Paweł nie mógł przestać myśleć o tym, co znaleźli biegli z Warszawy. Chociaż na kompletny raport z sekcji muszą jeszcze poczekać, to już udało się ustalić, że Andrzeja ktoś porąbał a dopiero potem owinął kawałki ciała żyłką. Ponadto, w jamie ustnej znaleźli liść kapusty. A co to oznacza? Przecież Zofia wyraźnie powiedziała, że Mietek miał zatarg z jej mężem, do tego posiadał małe pole tych warzyw przed domem. Wszystko układało się jak po sznurku, jednak Paweł musiał najpierw dokładnie sprawdzić pijaczka.
Przejechał przez mały mostek, bardzo powoli, by nie zahaczyć lusterkiem dzieci, łowiących ryby. Kiedyś zwróci im uwagę, że tak nie wolno. Skrzywił się na widok jezdni ubrudzonej krowimi plackami. Czuł, jak opony powoli wciskają się w świeże odchody, a te oblepiają bieżnik. Wzdrygnął się na myśl o tym brudzie. Po wizycie u Mietka od razu jedzie do Rucianego umyć samochód.
Zaparkował na polnej drodze. Ruchu tu praktycznie nie było, ale i tak włączył koguta. Zza firanki ktoś wyglądał. Paweł uniósł dłoń na znak, że widzi gospodarza. Nikt jednak nie wyszedł, więc postanowił sam się rozgościć. Wyciągnął woreczek strunowy, założył rękawiczki, a potem zaczął pakować próbki ziemi i kilka liści kapusty.
– Panie, kurwa, co jest? – Nagle z chałupy wypadł, zataczając się Mietek.
– Funkcjonariusz Paweł Bartczak, może troszkę grzeczniej? – Paweł błysnął odznaką.
– Co? Od kiedy psy zatrudniają szczeniaki? – Zaśmiał się z własnego żartu, ale nagle, jakby do niego dotarło, z kim ma do czynienia, zapytał. – Nie znam cię, co ty właściwie robisz?
– Pobieram próbki ziemi.
– A po chuj?
Pijaczek rozśmieszył Pawła.
– Bo, panie Mietku, zabito Kasprzaka, pewnie pan słyszał.
– Zabito? – Mężczyzna wyraźnie otrzeźwiał, wyglądał na szczerze zdziwionego. – Ale nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego? Chyba nie myślicie, że to ja, na Boga! Andrzej to był mój kumpel.
– Na razie zbieram materiał dowodowy, proszę powiedzieć, kiedy ostatnio widział pan Kasprzaka?
– Bo ja wiem, jakoś w tamtym tygodniu. Chyba we wtorek...
– O co się pokłóciliście?
– A skąd wiesz?
Jak na pijaczka, Mietek całkiem szybko dodał dwa do dwóch. Paweł liczył, że pójdzie mu łatwiej, fakt, pytanie które zadał było nieprofesjonalne, mógł narazić Zofię na nieprzyjemności. Postanowił blefować.
– Wszyscy w okolicy słyszeli, wystarczy przejść się po wsi.
Mietek chyba łyknął kłamstwo.
– Bo my, szanowny panie władzo, tak po piwku się sprzeczaliśmy tylko. Andrzej coś bredził, że się rozwieść chce, to ja mu na to, że głupi, bo babę ma robotną, ładną. To powiedział, że nic nie wiem i wpadł w jakiś szał.
– Szał? Dobrze rozumiem, Kasprzak miał problemy z żoną?
– No tak, zaczął kopać butelki, wrzeszczeć, że zabije zdradziecką sukę, to go wywaliłem za drzwi. Potem poszedł do domu. Podobno tak zlał Zośkę, że jej rękę złamał.
Paweł zanotował wszystko.
– Ale ja dalej nie rozumiem po co panu ta ziemia i kapusta...
– Dla dobra śledztwa nie mogę tego zdradzić. Na razie dziękuję, nie mam więcej pytań.
– To nie ja, naprawdę! – Mietek złapał Pawła za rękaw. Funkcjonariusz poczuł, że mu wierzy. A Zofia kłamała.
Sprawa jednak nie będzie tak prosta.
***
Józef wrzucił kolejną szuflę z karmą do wody. Jak na zawołanie na powierzchni pojawiło się mnóstwo kręgów, zdradzających obecność wygłodniałych podopiecznych. Hodowlę karpi założył dawno temu, wbrew mieszkańcom Spychowa, którzy twierdzili, że to brudne ryby. Teraz, po tylu latach z zazdrością patrzyli na jego dom i piękny samochód. Chociaż miał to wszystko, nigdy nie założył rodziny, jakoś nie znalazł odpowiedniej kobiety, pomimo licznych kandydatek, kręcących się cały czas wokół niego.
Usiadł na pomoście. Słońce chowało się za las, ryby łapczywie łykały karmę, cmokając pyszczkami. Chętnie oddałby te wszystkie luksusy, za możliwość bycia z jedyną kobietą, którą kiedykolwiek kochał. Życie nigdy nie było dla niego łaskawe, na szczęście nauczył się brać sprawy w swoje ręce.
***
Sebastian wciągnął kolejnego pączka. To już czwarty, ale policjant tak zajęty pracą jak on, nie ma czasu na przyrządzanie zdrowych posiłków. Zresztą porcja cukru jest bardzo wskazana przy takim wysiłku umysłowym. Właśnie miał sięgnąć po kolejne ciastko, gdy w drzwiach stanął Paweł.
– Seba, zostaw to! Zobacz, przywiozłem sałatkę, zjedz choć raz coś, co nie odłoży się jako kolejna fałda na twoim tyłku.
Urażony Sebastian wyciągnął rękę po plastikowe pudełko.
– Czy ja wyglądam na królika?
– Nie, raczej na lukrowaną oponkę.
Sebastian włożył do ust widelec z zielskiem. Paskudztwo. Ten młodzik działał mu na nerwy, ale trudno, przecież nie odmówi porcji pożywnego jedzenia i to za darmo. Kto wie, może Paweł ma rację, faktycznie roztył się trochę ostatnio. Jutro pójdzie popływać. Najpóźniej pojutrze...
– Co z raportem? – spytał Paweł.
– Czekamy.
– Zobacz co przywiozłem. – Rzucił na stół paczuszkę z ziemią i kapustą.
– Obrzydliwe, zbieraj mi to błoto ze stołu! Po co ci ziemia?
– Każ Alojzemu wysłać to do Warszawy. Zofia zeznała, że Kasprzak miał zatarg z Mietkiem. Sekcja ujawniła liść kapusty w ustach Andrzeja. Więc pobrałem próbki do porównania. Niech je zbadają, będziemy wiedzieć, gdzie szukać zabójcy.
Sebastian spojrzał zdumiony na kolegę. Ten nowy miał łeb na karku, jak to dobrze, że będzie miał komu przekazać swoje wieloletnie doświadczenie, Alojzy na pewno pochwali go za wyszkolenie młodego.
– Świetnie, zajmę się tym. Skończę pisać raport i dam tę ziemię szefowi.
Paweł doskonale wiedział, że Seba pochwali się Alojzemu, co właśnie odkrył i pominie wkład młodszego kolegi. Dopóki jednak siedział w biurze, opychał się pączkami i nie przeszkadzał, Paweł był gotów na taki układ dla dobra sprawy. Wyszedł z komisariatu wcześniej, musiał przemyśleć, co teraz zrobić. Przycisnąć Zofię? Chyba na to za wcześnie, zostawi sobie kartę atutową na lepszy moment. Skoro zdradzała męża, daje to nowy trop. Tylko kim jest tajemniczy kochanek?
Przypomniał sobie, że ma jeszcze zahaczyć o myjnię. Gdy dojeżdżał do Rucianego, na przeciwnym pasie mignął mu kabriolet Jana Zdziecha, potem jakieś inne auto. Facet widocznie wracał ze swojej restauracji. Pawłowi wpadła do głowy pewna myśl. Zdecydował, że jutrzejszy dzień pracy zacznie od ponownej wizyty u Jana. Nagle usłyszał pisk opon. Zahamował gwałtownie. Obejrzał się. Na jezdni pojawiły się czarne ślady opon. Kabriolet, dymiąc, stał na poboczu wciśnięty w drzewo.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt