Z pielgrzymiego szlaku ten wiersz, krok w krok, słowo w słowo - dobrane, dopieszczone pątnicze misterium.
Tak, dokładnie tak jest, gdy wiją się drogi, gdy kurz drapie w gardle albo łzy, któż to wie; z reguły pielgrzym nie uzewnętrznia najskrytszych emocji ni pragnień, bólu, rozterek.
Niosą się pieśni i marzenia, osiadają w przydrożnych kapliczkach, na rosochatych wierzbach, wśród pól.
Byłam, szłam. 380km w deszczy i skwarze, na przemian. To była najgorsza aura. Ale buzie roześmiane. Moich wówczas 10 i 8 lat synów - również. No i 2000 luda wtedy szło, był ubaw, jak trzaskało piorunami i strach, i pozwolili nawet paluszki zjeść w świątyni, gdy wydawało się, że gradobicie nie pozwoli iść dalej, gdzie czekał sowity poczęstunek. Przed Wisłą dobrze dają jeść, za Wisłą inaczej, co nie znaczy mniej pięknie i gościnnie.
Tak, Aniu. Udał Ci się ten wiersz. Z mojego 18 krotnego pielgrzymowania (nazbierało się trochę ) wyłania się obraz taki, jak przedstawiłaś w wersach: modlitewne przenośnie nad pszenicznymi łanami, ziemia garbowana piętami, szpaki, obłoki, truskawki, czereśnie w tle.
Zupełnie inny klimat niż w Izraelu, ale o dziwo! Niektóre miejsca w Izraelu bardzo przypominają polski krajobraz, więc nie ma żadnej przenośni w stwierdzeniu, że Maryja ukochała Polskę, bo podobny do Jej kraju. A Miriam? Piękne imię. Pachnące.
Cytat:
z płowych warkoczy żniwny wieniec
- najpiękniejsze.