- Chwała na wysokossi…chwała….- bełkotliwy śpiew brzmiał w oddali i stawał się coraz głośniejszy w miarę zbliżania się dwóch chwiejnych postaci. Idąc zderzały się ze sobą i rozdzielały, nieporadnie próbując utrzymać prosty kurs. Zionęło od nich wódką, a ich przekrzywione brody, spadające czapy i chybotliwa gwiazda nadwerężały prestiż tradycji i kościelnych pieśni o narodzonym dzieciątku Bożym.
- Chwałaaa…hyk...Jóssiu, zie my jeseśmy…?..hyk...
Herod miał już mocno w czubie i czkawka wyraźnie przeszkadzała mu w konwersacji. Całe ciało mu przeszkadzało. Ręce uwięzione w rękawach grubego kożucha zesztywniały na mrozie, a stopy grzęzły w świeżym śniegu.
Józio zatrzymał się nagle zaintrygowany pytaniem. Wcześniej się nad tym nie zastanawiał, po prostu szedł przed siebie. Stanął teraz, wytężył wzrok i wypatrywał znajomych kształtów.
- To chiba Maziaarza chałupa.
- hyk..Jósiuuuuu…jak…Masiasza…jak on…hyk…pod lasem mieszaa…zie ty las wisisz…?
- Chwaaałaaa...- Bełkot kolędy zaginął w odgłosie moczu spływającego po sztachecie zmurszałego płotu i westchnieniach ulgi Heroda.
- Noo tam… na prawoooo….
- Józiuuuu…pjany jezdeś szy so…hyk…to szarne….to Zawiślaków…hyk…sodoła…
- Heniuuuuśśś…przecie Zawiślaki stodoły ni majo….jak się spaliła….3 lata temu…
- Jak nie mają…hyk…jak stoi…jej mać…
- No przecie gasiłem…
- Gasili…szyscy… a podpalić… hyk...nie było komu…a ta…to nowa…Zawiślak…hyk…na jesieni postawił.
Herod zatoczył się i spadł bezwładnie na rozpadający się płot. Płot zatrzeszczał i uległ sile naporu wielkiego cielska. Józio postawił Heroda na nogi z niemałym trudem, bo jego stopy nie mogły znaleźć oparcia na koleinach przysypanych śniegiem. W końcu Herod oparł się na ramieniu Józia i niezdarnie ruszył przed siebie.
- Heniuuuś…a dlaczegoś ty ją podpalił?
- Jósssuś, jaki ty gupi jezdeś…hyk…Stasiu strażakiem jest…powiedzieli…hyk…roboty dla niego nie ma…bo się nic nie pali…hyk...a tak…robotę ma…a Zawiślak se hyk..nową postawił…
- Ale, Heniuuuśś…przecie to twoja stodoła była…Zawiślak ino kupić chciał…bo mu się ta jego spaliła…
Herod oparł się wóz stojący przed stodołą. Grawitacja przeważyła i zsunął się powoli na ziemię. Przymknął oczy i zapadł w lekki niespokojny sen. Józio przysiadł na śniegu, nie mniej zmęczony i błędnym wzrokiem omiótł białą przestrzeń. Zaśnieżone odludzie sprawiało przytłaczające wrażenie.
- …Stasiu mi zapłacił…
- Ale ty wszystko przepiłeś….
- I wisisz…hyk…Stasiu ma robotę….hyk….a ja mam za so pić…Chwała…na wysokossi…
Mróz przybierał na sile i proces trzeźwienia poprawiał jasność umysłu kolędników.
- Józuuuś…
- Tak?
- To szyja ta stodoła hyk jest…bo Stasiu mówił…hyk…że roboty mało…a mi się forsa końszy…
- Nie wiem…pewnie Zawiślaka…
- Zawiślak bogaty…nową se postawi…a Stasiu roboty nie ma…
Kolędnicy znikali już za zakrętem, kiedy stodoła rozgorzała jasnym światłem…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt