-Moment, stary, to jaką my sprawę w końcu prowadzimy?
-Ostryga dał nam dwie za jednym zamachem. Brakuje ludzi, zresztą sprawy są powiązane. Masz coś przeciwko?
-Nie, tylko... Nie, nic.
-No, ja myślę! Ostryga by cię zjadł na miękko, nawet nie gryząc.
-Mnie nie trzeba gryźć, a ty lepiej uważaj na drogę!
-66 dla 00, zgłoś się.
Jacek sięgnął do radia.
-Zgłaszam się.
-Cześć, Jacuś - zaszczebiotała Kaśka, która pracowała na tym samym komisariacie.
-Cześć, Kasiunia - mruknął zniecierpliwiony. Nie miał czasu na umizgi. -Masz coś dla nas?
-Michał Baranowski zginął ok. godziny 20.30, nikt nic nie widział. Jest czyjeś DNA na ciele denata, prawdopodobnie należące do sprawcy, ale nie mamy go w bazie.
-Coś jeszcze?
-Tak, było anonimowe zgłoszenie. Ktoś zadzwonił z budki i powiedział, że to niejaki Mario Krzysztofiak zabił Michała. Kojarzycie go?
Kumple wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Tak. Powiedz chłopakom, żeby go ściągnęli na komendę, trzeba z nim pogadać.
-Jasne. Bez odbioru.
-To tutaj! Pomorska 5. Chodź.
-Dzień dobry, jesteśmy z policji.
-Proszę do środka.
Gliniarze usiedli na kanapie, naprzeciwko nich rozsiadła się tęga blondynka i nieogolony brunet.
-Monika poszła wczoraj na randkę, cieszyła się jak dziecko. Miała o ósmej wieczorem zadzwonić, o której wróci, ale już się nie odezwała. Telefonowałam, komórkę ma wyłączoną. Miała wrócić najpóźniej o północy, podobno...
-Przepraszam bardzo, z kim Monika była umówiona? - przerwał kobiecinie Jacek.
-Z jakimś Michałem... Baroko.... Baranowskim... Tak, chyba tak.
Krzysiek oniemiał. Jacek tylko wzruszył ramionami.
-Osobiście się umawiali?
-Nie, dostała od niego smsa z zaproszeniem, nie wiem...
-Jej komórka nie odpowiada?
-Nie, cały czas próbowaliśmy się do niej dodzwonić, o, widzi pan - Krzysiek dopiero teraz zauważył leżący na stole telefon.
-Moglibyśmy zobaczyć jej pokój?
-Tak, proszę...
-Co o tym myślisz? - spytał Jacek, przerzucając stosy ubrań na łóżku dziewczyny. Jedno było pewne: do pedantek nie należała.
-Pojęcia nie mam. Kto idzie na randkę z smsa?
-Teraz zdarzają się i dziwniejsze randki. Ja nie o tym. Albo ten Michał to był niezły numer, albo ktoś go najzwyczajniej w świecie wrobił. Tylko po co później by go zabijał?
-Może jednak to nie miało żadnego związku ze śmiercią chłopaka? Mógł oberwać przypadkowo, wiesz, jak to teraz bywa.
-Tak, ale... Coś mi tu nie gra. O, to chyba jej pamiętnik - wyciągnął spod łóżka różowy brulion i automatycznie przypomniał sobie, że Justyna nienawidziła różu. Dobra, dobra...
-Co tam?
-Hm... O, to ostatni zapis. "Michał zaprosił mnie na randkę. Chyba. Dostałam sms z godziną i miejscem, w Palace Club. Potem próbowałam się dodzwonić na ten numer, ale nie odpowiadał. Sama nie wiem. M. się wścieka, zaczynam się bać. Ze sprawdzianu z matmy dostałam pałę..." - Tu już nic nie ma. Kto to jest ten "M"? Michał?
-Nie, chyba nie. Jego imię pisze normalnie. Może to ten Mario Kartofel, co?
-Jaki kartofel?! Dobra, bierzemy ten pamiętnik i się zmywamy.
-No, to co, kolego? Porozmawiamy sobie?
-O czym, do ch...?!
-Grzeczniej trochę, co?! - Krzysiek nigdy nie należał do cierpliwych. -O tym, jak dziabnąłeś Michała Baranowskiego, a potem zwinąłeś jego laskę i jeszcze, żeby nie było za mało, Monikę Grudź.
-Jaką Monikę?! Nie znam żadnej Moniki.
-Nie musiałeś jej znać. Justyny też przecież nie znałeś.
-Nic nie zrobiłem Michałowi, byliśmy kumplami! Ok, ostatnio się pożarliśmy, bo zasunął moją laskę, ale nic...
-Jaką laskę?
Mario zamilkł, jakby ktoś wepchnął mu kartofla w gębę. Dotarło do niego, że się wygadał.
-Jaką laskę?
-Monikę - mruknął w końcu ponuro. Byliśmy...
-Przecież ona z tobą nie chodziła, co ty bredzisz? Na haju jesteś, czy jak?!
-No, nie! Ale ja ją powoli urabiałem i jak już się prawie zgodziła, pojawił się Michał.
-"Prawie zgodziła", tak?! Gdzie byłeś wczoraj wieczorem?
-Na rewirze, z kumplami!
-Taa, jasne... Napiszesz nam namiary tych kumpli, zobaczymy... Janek, zabierz go - Krzysiek poleciał do pokoju, gdzie Jacek ślęczał nad wynikami sekcji.
-Tu nic nie ma. Powiedział coś? - Krzysiek wzruszył ramionami.
-Miałby motyw. Mówi, że zabierał się do Moniki, kiedy na horyzoncie pojawił się Michał. Coś mi tu śmierdzi i tym razem nie są to twoje skarpetki. Chodź, jedziemy na jego rewir, popytamy.
-Dobra, ale zostaw moje skarpety w spokoju.
Pół godziny później.
-A nie mówiłem? Oni nic nie powiedzą, będą go kryli.
-To żaden dowód.
-Nie możemy go trzymać dłużej niż...
-Wiem! Co je łączy? Obie ładne, blondynki, poszły wieczorem na randkę z tym samym chłopakiem... Zaraz, ale do innych miejsc, nie? Gdzie poszła Monika?
-Do Palace Club.
-A Justyna?
-Do Mahushouse, to dyskoteka przy dworcu. To jest na drugim końcu miasta.
-Bez sensu...
-Nie musisz mi tego mówić! Dawaj, jedziemy do tego Palace'a, trzeba się popytać.
Krzysiek wracał na komendę sam, Jacek pojechał do brata. "Wielkie gówno... Ślepi wszyscy są?! Nikt nic nie widział..."
Zadzwonił jego telefon. Spojrzał na numer: Bartek.
-No?
-W pobliżu Dworca Centralnego, w koszu na śmieci, znaleziono zakrwawiony nóż. Już go zabezpieczyliśmy.
-Coś jeszcze?
-To wszystko.
-Dzięki.
Krzysiek zrobił już dwa kroki w stronę auta, kiedy nagle stanął jak wryty: przypomniał mu się mały pub przy dworcu, tuż obok dyskoteki, też noszący nazwę Palace Club. Nazwa szumna, zupełnie nie pasująca do obskurnej piwnicy, ale co tam, nie o to chodziło. Monika mogła pójść właśnie tam, gdzie nikt by się nie spodziewał jej znaleźć.
-No, pięknie. Jacek! - nie dał mu czasu na powitanie. -Zabieraj tyłek w troki i jedź natychmiast na dworzec. Druga linia... Na razie!
-Bartek?
-Krew na nożu należała do Michała, ale na rękojeści są ślady odcisków palców.
-Sprawdziliście już to?
-Tak - zapadła cisza, a Krzysiek wstrzymał oddech.
-No?!
-Monika Grudź była notowana za jakieś drobne kradzieże, mamy ją w bazie. Na nożu są jej odciski palców.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 18.02.2007 21:41 · Czytań: 709 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: