~Do alos:
https://dobryslownik.pl/slowo/zamilknąć/65305/#znaczenie-106477
[zamilkać] - czasownik aspekt dokonany. Zamilka - w sensie na zawsze. Milknąć to czynność niedokonana, i kojarzy się raczej z chwilowym brakiem komunikacji, mogłoby być [zamilkło], na pewno - poprawniej, ale zamilka gruntowniej wyraża sens nieodwracalności tej czynności. Tak jakby ona dokonywała się jeszcze, lecz była w zasadzie przesądzona. Czasownik chyba istnieje, skoro występuje w słownikach? Mógłbym się zgodzić, że brzmi średnio.
Jaka puenta?, tu nie ma puenty, dlatego jest wielokropek, to wiersz rozpruty, udarty? ...ona ma przerwę (antrakt), a ja piszę wiersz, trudno o puentę w tak mobilnej sytuacji? Zabieg celowy. Nie ma obowiązku by wiersz trafiał do ciebie, tylko po co mnie o tym informujesz? Ludzi cechuje alternatywne poczucie wrażliwości, jakbym miał brać to pod uwagę, musiałbym zrezygnować z własnej? To przecież mój wiersz, zaliż nie dedykowałem go Tobie? No chyba, że po prostu zależy ci na destrukcji odmiennej wrażliwości... Kończę wielokropkiem.
~Do Miladora:
Skarbie, to Ty jesteś ekspertem na tym przeuroczym portalu, ja nie jestem idealny, masz prawo do własnej oceny, i zasługujesz na szacunek, bo wiele dobrego tu uczyniłaś. Przecież czytam. Twoje porady zazwyczaj są słuszne. Nie wiem, czy w ogóle wchodzić z Tobą w polemikę, bo można się tylko spocić, ja nie trawię konfliktów, bywam introwertyczny, mam nadzieje, że nie następny z typów osobowości z Karola Gustawa Junga, pewnie widzisz, nawet nie wdaję w komentowanie innych autorów, bo to mnie nie kręci. Piszę uczciwie. Natomiast troszkę chciałbym się wybronić. Otóż, szyk przestawny w moich wierszach często służy zachowaniu płynności utworu, wiem, można byłoby inaczej, lepiej, poprawniej językowo, współcześnie, a być może nawet udałoby się zachować powłóczystość wiersza, lecz ja maluję chwilą, to impresja, coś co uwalnia się nagle i wymaga, takiej a nie innej właśnie formy, czytaj: współczesnego speedu. No cóż poradzić. Taka natura. Ecce homo. Niespójność i poplątanie. Ja nie widzę tego. Wiersz przemawia każdą zgłoską. Narrator ogląda foto z przeszłości, stare analogowe zdjęcie, wracają wspomnienia i obraz ukochanej, [antrakt] (nie chciałem wdawać się w szczegółowe analizy u kolegi) - wyżej - ma szersze znaczenie, to retrospekcja "w poszukiwaniu straconego czasu", pamięć nie sformatowanego do końca ulotnego, fotonu, który zabłąkał w teraźniejszości, i szuka resetu.
Acha, wielokropek, w epilogu, tłumaczyłem, spójrz wyżej [alos]. [Zamilka], przyznam kontrowersyjne, lecz jest w słowniku, jak w linku, w odpowiedzi na komentarz u kolegi. Jeżeli bardzo - zniesmaczona, zmienię - na [milknie] - dla Ciebie, ok?
Skoro lubisz Mistrza Leśmiana, w prezencie mój wierszyk - for You, świeżutki, napisany 5ego marca 2018.
--
Leśmian urojony-
od autora:
… Jeżeli coś poruszyło się za jakimś drzewem, to uwierz nie jest to żaden poeta, już prędzej Mantykora, podobno można ją pomylić z brodatym facetem, albo Soucouyant’em. z Trynidadu czy Dominikany. Za dnia żyje na skraju wsi pod postacią staruchy, w nocy jest latającym wampirem. A ten akurat prolog nie ma nic wspólnego ani z tym wierszem, ani z Bolo Leśmianem
Kompleksy Leśmiana wyłażą z nicości
jak jego potwory. z wierszy
w mieszkach włosowych na skraju unerwienia
przez oczy nijakiego koloru. krogulczy nos
z niewidzialności zamierzonej aż do utraty przytomności
zanika kształt i owal wielkiej głowy poety
rozkojarzonej na dobre. i kostropatej
nieżywy Znikomek z kompleksem karzełka
z przydużymi stópkami w ogrodzie Sunderlandów
skrzeczy pośród malin na łonie swej Dory
to potwory czasu czerwie erotyzmu w malinowych chruśniakach
pomiędzy kokluszem i krwotokiem z płuc
mandala życia. Leśmian Czmur fanatyczny
z zaklętego ziela strażnik nieśmiertelny
Degial wyrodny co porzucił cielesność
nieludzki niemal astralny. zapadły w czarnej dziurze
z pulsarem czasu i własnego sumienia
drapieżny i obcy wszelkim formom życia
łypiący ślepiami w źródła potworności. z metafory trójkąta
kwadratury koła. z przestrzeni okręgów
w bezszumności ciszy w mikroświatach poezji
w bezmogilnym trwaniu. na granicy pustki
--
Istnieją pewne niewytłumaczalne parantele w sensie sprzężenia w pisaniu wierszy. Wiersz napisałem i opublikowałem pierwotnie w pewnym miejscu(co można sprawdzić) 5 marca 2018 roku, Twój komentarz z 9.03. Zahaczyłaś o temat Leśmiana, a w wierszu występuje DORA, jakby anagramat do słowa-nicku MilaDORA, neuroprzekaźnikowy sygnał, okoliczność - czy co? Tak jakby sam Leśmian próbował przemówić sensu stricto do treści poprzez Ciebie? Mamy Medium? Oczywiście DORA z mojego wiersza, to nie Ty, tylko Teodora Jadwiga Lebenthal, Dora Lebenthal – jego kontrowersyjna partnerka. Co ciebie nawiedziło? hahaha; Nie wiem czy wiesz, znane są fakty, otóż najbliższa rodzina poety, córki, żona (nie kochanka) często opowiadały o tym, że duch Leśmiana nawiedzał dom rodziny, aż do opuszczenia przez rodzinę mieszkania, otwierał zamykał drzwi, biegał po pokoju, wszyscy słyszęli jego kroki, a nawet unosił przedmioty, lewitowały w jego saloniku, gdzie pisał wiersze. To taka luźna dygresja na koniec.
Szacun. Pozdrawiam.
~Do Leszek Sobeczko:
Cóż mam odpisać? Nie widzę problemu w szacunku do klasyki. Utarte szlaki wymagają może nie przetarcia, raczej szacunku do Wieszczów, ale i do siebie samego, bo poprzeczka zawieszona wysoko. To, że moje wiersze są różne uważam jako walor, nie lubię pisać szablonowo. Moje kawałki są różne, białe i rymowane, klasyczne, ale i awangardowe, czasem nawiązują do nurtów w poezji lecz tematycznie, zawsze mają osobisty rys. Klasyczne wiersze uwielbiam być może w minimalnym zakresie ma to wpływ na styl, mnie nie przeszkadza. Nie szukam "swojej dykcji" [jak sugerujesz]. Bo [na Boga] jestem werbalny. używam wokalu, hehehe
Dykcja to artykulacja, wymowa, mówienie, artykułowanie, werbalizacja. Stylu, oblicza, natury jeśli o to ci chodziło, nie poszukuję. Nie martw się o mnie, nie brnij w irytacje - ja bywam eklektyczny, bo kocham takim być. Podjadać wiecznie to samo to nudne. Poezja to smaczki ametodyczne, chimery szacunkowe, które mówią przez ciebie skokowo i rozmaicie.
Ten wiersz akurat, nie jest stricte klasyczny, pewnie chodzi Ci o inne, tu opublikowane, moje utwory są heterogeniczne, czasem bardzo nowoczesne, nawet sobie nie zdajesz z tego sprawy, światło dzienne - obejrzało grubo ponad tysiąc.
Masz tu niżej, przykład mojego wiersza którego nie posądzisz o kodyfikowany - w sensie - typologiczny klasycyzm. Moją piętą Achillesa bywa interpunkcja. Nie każdy jest wzorcowy.
Zima w markecie-
Użyto fiaska w estetyce półmroku.
luminescencja w zaczarowanej zagrodzie zysku
klimat mało angielski. nos na kwintę. pogoda pod dogiem.
poczułem się jak old english terrier. w krainie lodu
przyszło mi szczekać na klienta w boksie monitorów
w dodatku podpisany. z małej litery
igloo miałem dopieszczone. z obłoków freonu
klekot ptaków północy wyzierał z lady chłodniczej.
w śniegowych kieszeniach powietrznych igloo wyhodowano bałwana
był poniekąd doskonałym izolatorem ciepła. a jednak
uczynny do polowań na otwartym lodzie.
dumałem. po co im bałwan w wiosce Eskimosa?
ma palto z jelenia karibu. i szetland subarktyczny
z reniferem Rudolfem. we wzorki
bezlotki chciały kopulować społecznie
choć przecież są monogamiczne. i tu ich nie ma
a ja. jak wół piżmowy. takin bez brody
w płatach fiszbinu. w białym fartuchu
w dziale rybnym grycanek
--
Pzdr. 3m_sie cieplutko.