Podczas wichur, burz morskich, jak drzewo okrętem
Toczy swoje podwoje leniwie przez przepaść,
Niknąc w dali ze strachem przed zgubnym zamętem,
W jaki wpaść się mu godzi jako czasu rzeka,
Stoim w życiu naszym i kiwam się sprośnie;
Bo ile można w sercach toczyć walkę biernych?
Ileż w tym jest zamętu - dla nas to radośnie...
Lecz znikąd prawa nasze, Boże miłosierny!
Kat z katem, bóg z bogiem rodzą dzieci swoje;
Nie ma w tym li bezsensu, lecz sens jako mara,
Która już wiekopomnie w wiekopomne stroje
Ubrała swoje dzieci głupoty Ikara;
To nie na naszę głowę; lecz żem jako struty,
Bo żart urasta w labirynt; diabeł głos ma mierny,
A głos ten jak dzwonnica, w złe piękno obuty...
I znikąd prawa nasze, Boże miłosierny!
W wielu wielka nadzieja; poszedł żem do ludzi,
Świętymi ich nazywać, choć jeno Kościoła;
Myślałem, że są dobrzy. Głupi! Się-m obudził,
Teraz we mnie strach strachem głupców innych woła.
Nie masz ci dobra w świecie, w życiu złym zażyłość!
To - Bóg Na Zawołanie! Jemu - każdy wierny.
Oto, co się z Twoimi dziećmi uczyniło,
Bo znikąd prawa nasze, Boże miłosierny!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Silvus · dnia 07.01.2009 17:11 · Czytań: 656 · Średnia ocena: 1 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: