Zofiówka - Niczyja
Proza » Miniatura » Zofiówka
A A A
Od autora: „Nic nie może przecież wiecznie trwać…” Anna Jantar.

„Zofiówka”

A róże wciąż są tak piękne i pachnące, jak w dniu, gdy mi je podarowałeś. Patrzę na nie. Stoją obok mnie w wazonie. Trzy, śliczne, purpurowe i bujne, w pełnym rozkwicie. Czas nie odebrał im uroku, czaru, ani magii, którą mnie zaczarowałeś tamtego wieczora…

Tego dnia pojechałeś do mamy, aby złożyć jej życzenia na Dzień Matki. Spokojnie czekałam aż wrócisz i wybierzemy się na obiecany spacer w lesie. Dźwięk domofonu oznajmił, że już jesteś na dole. Otworzyłam drzwi i czekałam. Wszedłeś uśmiechnięty i podarowałeś mi trzy purpurowe róże. Pocałowaliśmy się. Tak dawno żaden mężczyzna nie podarował mi kwiatów. Takich właśnie. Byłam wzruszona, niezmiernie szczęśliwa i zaskoczona. Zauroczyłeś mnie tym gestem. Zaczarowałeś. Obudziłeś księżniczkę, która czekała na swego rycerza, gdzieś wysoko w wieży swoich marzeń.

Założyłam twoją niebieską bluzę, pasowała idealnie, i pojechaliśmy do lasu. W drodze zerkałam czasem na ciebie, jak wprawnie prowadziłeś auto. Szybko i płynnie, tak po męsku, a kiedy trzeba spokojnie. Bez żadnych zbędnych gestów i nerwowości. Imponowałeś mi.

Na śródleśnym parkingu wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy czarnym szlakiem nad jezioro. Opowiadałeś mi o nim wcześniej, bardzo więc chciałam je zobaczyć. Jezioro powstało po wydobyciu torfu. Dawno temu były tam głębokie pokłady torfu, a po jego wydobyciu naturalne źródła wypełniły dół wodą i powstało jezioro. Płytkie, otoczone lasem, ale bardzo urokliwe. Utworzono wokół rezerwat przyrody, który stał się celem spacerów mieszkańców z okolicy oraz przyjezdnych, jak ja.

Staliśmy na drewnianym pomoście zachwycając się spokojnym urokiem miejsca. Było tak cicho i dziko, jakbyśmy cofnęli się kilka stuleci wstecz, a wystarczyło zaledwie przekroczyć magiczną granicę lasu. Pod ciemną taflą wody pływały maleńkie rybki. Wiatr kołysał przybrzeżnymi trzcinami. Szumiał w wysokich drzewach otaczających zbiornik. Na jeziorze były trzy małe wyspy porośnięte dziką roślinnością mokradeł. Tuż przy brzegu pływały dwie kaczki, zielony samiec i brązowo ubarwiona samiczka. Sunął za nią, nie odstępując nawet na jeden plusk wody. Patrzyliśmy na to wszystko prawie nie rozmawiając, wzajemnie delektując się ciszą. Zrobiłeś kilka zdjęć, mi również i skierowaliśmy się w drogę powrotną do samochodu.

Spieszyłeś się, jakby twoje myśli błądziły już gdzieś daleko stąd. Niewiele mówiłeś, a ja patrzyłam na ciebie, twoją kształtną głowę, ładnie zbudowane ciało i czekałam, na to, co się wydarzy.

Po obu stronach drogi ciągnął się las. Opowiadałeś jego historię, okolicy również. W mieście zabrałeś mnie do Gurewicza, o którym wcześniej wspominałeś. Przepiękny, ażurowy przykład architektury drewnianych otwockich świdermajerow. Ogromny budynek dawnego sanatorium wykupił niedawno prywatny inwestor i skrupulatnie zabrał się za jego modernizację, aby gdzieniegdzie utrzymać, a miejscami odtworzyć jego dawny urok. Zamienił tylko kolor na kremowo biały, radośniejszy niż poprzedni ciemnozielony. Ciekawe co w nim powstanie? Dla jakich gości to miejsce będzie otwierać codziennie swoje wrota? Czy będą to stali mieszkańcy? Czy tylko przybysze na kilka chwil lub godzin? Czy Gurewicz sprawi, że zauroczą się sobą nawzajem, pijąc kawę gdzieś w ustronnym kąciku ukrytym za drewnianym abażurem? Takim torem płynęły moje myśli, gdy zabrałeś mnie ponownie do samochodu.

Bardzo chciałam zobaczyć inne świdermajery. Pokazywałeś mi je, jeżdżąc wieloma ulicami i uliczkami, powolutku, abym mogła przyjrzeć się ich minionemu, choć nadal trwającemu pięknu. Nie trzeba było morza słów, by wyrazić wzajemną radość. Twoją z bycia przewodnikiem, moją z bycia uczestniczką wycieczki do przeszłości…

Opowiadałeś mi o czasach młodości, twoich kolegach, którzy mieszkali w tych domach. O miejscach swojego dzieciństwa. O rodzinie. O mamie, która zmarła przy porodzie i o drugiej mamie, która zastąpiła tę pierwszą. O braciach, z których jeden wiele lat spędził w sanatorium dla dzieci chorych na astmę. Zawsze podobał mi się twój spokojny glos. Uwielbiałam cię słuchać, snułeś mądre i ciekawe opowieści. Wciąż się ciebie uczyłam, łaknąc więcej i więcej głosu, słów, milczenia i dotyku. Wszystkiego.

Nie wiedziałam dokąd mnie zabierasz, jadąc wąską dróżką przez las. Poprzez wrota, w których niegdyś była brama wjechaliśmy do jakby parku. Ścieżka stawała się coraz węższa, a gęste krzaki po obu jej stronach w końcu zaczęły rysować samochód. Dalsza jazda była niemożliwa. Musieliśmy się wycofać, ale już widziałam, co chciałeś mi pokazać. Uwieńczeniem naszej wycieczki była Zofiówka – opuszczone sanatorium dla bogatych Żydów zamieszkujących przed wojną te tereny.

Zabudowania otoczone drzewami były teraz szkieletami. Świeciły pustką braku okien i drzwi, również wewnątrz. Opierałeś się przed wejściem do środka, ja przeciwnie - bardzo chciałam tam wejść. Poszedłeś za mną po pozbawionych barierki schodach na dach kryty papą. Uważnie stawialiśmy stopy, by nie wpaść w szczeliny. Krzewy i niewielkie drzewa zaczęły już wrastać w mury, korzeniami rozsadzając to, co kiedyś zdawało się, że będzie wiecznie trwać. Ze smutkiem patrzyliśmy na niszczejące piękno, na historyczne zabudowania, których nikt nie chciał zachować dla potomnych. Cisza i pustka dawnych wnętrz przywodziły na myśl życie, które tu niegdyś kwitło, a może raczej umierało…w otoczeniu pięknej przyrody.

Do najpiękniejszego z budynków, który pewnie niegdyś był pałacykiem zamieszkiwanym przez samo kierownictwo lub najznamienitszych gości, wstęp był wzbroniony. Drzwi zamurowano. Puste okiennice odstraszały niechcianych intruzów. Wysokie brzozy zdążyły się już na dobre zadomowić na piętrze. Pewnie za kilka, kilkadziesiąt lat pałacyku już tu nie będzie. Nawet ruin nie będzie. Pozostaną tylko wspomnienia żywych i umarłych, fotografie na kartach książek.

Robiło się coraz później. Zaczął zapadać zmierzch. Weszliśmy do ostatniego budynku. Było tam sporo gruzu, po schodach nie dało się już wejść na piętro. Ciemniejące niebo i mroczne wnętrza pokoi sprawiły, że zapragnęłam byś mnie przytulił. Całował. Pieścił. Tutaj w tym miejscu, gdzie historia zatrzymała się wiele lat temu, a upływ czasu nie dawał nadziei na żadną przyszłość. Byłeś tuż obok, a tak daleko ode mnie. Zanurzony we własnych myślach, pragnieniach, wspomnieniach z domu umarłych.

Gdy wzrok nie pozwalał już rozróżnić zarysów ścian, gdzie można stąpać, gdzieś jest bezpiecznie, opuściliśmy ostatni z budynków Zofiówki. W milczeniu wracaliśmy do domu. Ja zauroczona miejscami, które mi pokazałaś, patrzyłam na ciebie. Nie wiem jakimi ścieżkami wędrowały twoje myśli. Czy zanurzony byleś w przeszłości, czy patrzyłeś ku temu, co będzie?

Po powrocie zjedliśmy lekką kolację. Otworzyłeś wino. A potem kochaliśmy się… Było jakoś inaczej, piękniej, głębiej, mocniej, bardziej… Nasze spocone ciała zaplotły się wzajemnie, gdy później rozmawialiśmy, delikatnie się całując. Głaskałam twoje czarne włosy na piersiach, wodziłam opuszkami palców po twoim umięśnionym brzuchu. Ty gładziłeś moje włosy, całując głowę.

Było tak pięknie…

***

Czułam jednak, że coś się psuje. Że oddalasz się ode mnie. Jakby przeszkadzała ci moja obecność. Kilka dni później powiedziałeś, że dla ciebie nie jest to wielka miłość, ani zauroczenie. Że możemy zostać przyjaciółmi. Mówiłeś to, patrząc na mnie z daleka, stojąc obok bukietu róż. Potem poszedłeś spać, zostawiając mnie samą na sofie z kieliszkiem wina i moimi myślami. W pokoju nie było żadnego dźwięku. Siedziałam w bezruchu, trzymając w ręku kieliszek z Chardonnay. Tysiące myśli tłukło się w mojej głowie. Waliło boleśnie w mury czaszki. Czułam, że zapadam się w mroczną i głęboką studnię bez dna. Bez żadnego promienia słońca. Bez żadnej nadziei, że kiedyś tam na dole pojawi się światło.

Nie płakałam. Nie mogłam. Zmęczona i zbolała w końcu położyłam się obok ciebie. Ty spałeś głębokim i spokojnym snem, a ja do rana nie mogłam zmrużyć oczu.

***

Purpurowe róże nadal są piękne, tak jak w dniu, gdy je podarowałeś. Nadal pięknie pachną. Patrzę na nie już sama, siedząc w moim mieszkaniu. Przywodzą na myśl tamten cudowny wieczór i noc. I smutek. Bezdenny, nieskończony smutek.

31 maja 2020, Otwock

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 15.06.2020 20:25 · Czytań: 415 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 16.06.2020 20:03
Ładnie opisujesz okolicę, zwłaszcza jezioro.

Pozdrawiam!

Ps. Moi dziadkowie mieszkali w Otwocku.
Niczyja dnia 12.07.2020 22:06
Serdecznie dziękuję :)
Lilah dnia 12.07.2020 22:29
Niczyjko,
z ogromną przyjemnością ujrzałam Cię po tak długiej nieobecności i z równie wielką przeczytałam Twoją piękną, choć smutną opowieść.

Pozdrawiam serdecznie :)
Niczyja dnia 26.09.2021 01:10
Dziekuję, Lilah.
Po bardzo długiej nieobecności...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
02/05/2024 10:36
Ucieszyłem się Zbysiu z Twoich odwiedzin! Opisane powyżej… »
SzalonaJulka
02/05/2024 08:26
Rozpalił mnie ten fragment, że aż mi się schlafrock obsunął… »
Marian
02/05/2024 08:06
Zbigniewie, dziękuję za wizytę i komentarz. Tak, bywają i… »
Zbigniew Szczypek
02/05/2024 06:54
Jacku Bardzo to fajne jest i wbrew pozorom znów na czasie,… »
Zbigniew Szczypek
02/05/2024 06:32
Elimaga No przesympatyczne te owoce są, w nieco… »
Zbigniew Szczypek
02/05/2024 06:13
Hej Kaziu Jako żywo przeniosłem się w czasy odległej… »
Zbigniew Szczypek
02/05/2024 05:20
Marianie Tym razem przyciągnął mnie tytuł, a nie… »
Dzon
01/05/2024 21:18
Ok. Sprawdzę z czytaniem na głos, ale dopiero jak nie będzie… »
Dzon
01/05/2024 21:16
Dzięki. Prawdę mówiąc ten tekst jest tak stary, że o nim… »
Janusz Rosek
01/05/2024 16:09
Dziękuję za komentarz. Mieszkam, żyję i pracuję w Krakowie,… »
Zdzislaw
01/05/2024 13:50
Dzon, no i w porządku ;) U mnie, przy czytaniu na głos,… »
Kazjuno
01/05/2024 12:25
Jako słaby znawca poezji ucieszyłem się, że proza. Hmmm!… »
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:133
Najnowszy:dompol.2024