Nie mające końca lodowe pustkowie, trwające niezmiennie od eonów. Zapewne zamieszkane niegdyś przez demoniczne rasy żyjące na ziemi na miliony lat przed przybyciem człowieka, oddające cześć swym plugawym bóstwom, teraz zaś pozbawione śladów życia. Przejmujący chłód pochodzący zapewne z najgłębszych czeluści piekła przeszywał me osłabione ciało. Pustka. Pustka wprost niewyobrażalna, niepojmowalna dla słabego ludzkiego umysłu.
Kiedy słyszałem historie opowiadane mi przez zaufanych przyjaciół, nie mogłem w nie uwierzyć. Kiedy opowiadali o białych, ciągnących się w nieskończoność lodowych pustyniach, tłumaczyłem to sobie ich wybujałą wyobraźnią i chęcią zrobienia sobie żartu z naiwnego towarzysza prac oraz rozrywek. Teraz jednak widziałem, jak bardzo się myliłem. Żadne słowa nie mogą w pełni oddać tego, co miałem przed oczami. Czasem wydawało mi się, że gdzieś w oddali widzę dziwne sześcienne struktury, stworzone jakby rękami wymarłych cyklopów, jednak gdy wyciągałem dłoń w ich stronę, mogłem przekonać się iż to tylko złudne fatamorgany. Nędzne projekcje podsuwane mi przez niegodny zaufania umysł, próbujący omamić nimi konające ciało. Wyczerpany zimnem i głodem osunąłem się na ziemię. Raz jeszcze spojrzałem do wnętrza lodowej groty, choć wiedziałem już, że nie ma dla mnie nadziei. Lodówka była pusta.
Ostatkiem sił zatrzasnąłem aż nieludzko sterylne, pozbawione wszelkiego życia, zimne, metalowe wrota i oczekiwałem na zbliżającą się, potworną śmierć. Zalegająca w mym żołądku nicość już niedługo zacznie obejmować trzewia, zacznie wysysać vis vitalis z mego ustroju. Jednak wtedy coś ujrzałem. Pomyślałem wpierw, że to tylko kolejne złudzenie mych wyczerpanych oczu, jednak gdy przyglądałem się dłużej, obraz wciąż nie znikał. Krwią wypisane plugawe hieroglify, demoniczne runy dawno zapomnianego języka, wyryte były szponem jakiegoś nienazwanego monstrum z oddalonej o świetlne lata galaktyki, na wrotach mej lodówki. Język, używany zapewne przez jaszczurze cywilizacje w początkach istnienia świata, niemożliwy był do odczytania dla zwykłego człowieka. Samo już patrzenie na prymitywne, bluźniercze znaki, mogło doprowadzić co mniej wytrzymałych do szaleństwa, z którego nie było już ucieczki. Jednak ja, Boże, jakiż byłem wtedy głupi, jakiż naiwny, ja wierzyłem w swoje możliwości. Postanowiłem odczytać wersy zapisane zapewne pierwszy raz przez jakiegoś demonicznego kapłana w najmroczniejszych odmętach Hadesu.
Kiedy bliżej przyjrzałem się napisowi, okazało się, iż nie był on wyryty wprost na powierzchni lodówki, acz wypisany czerwonym długopisem na kartce pożółkłego już, zapewne ze starości, papieru, przyklejonej do blachy dziwną, lepką substancją. Być może wydzieliną gruczołów jakiegoś nieznanego nauce wybryku natury.
Zerwałem więc manuskrypt i zacząłem go odszyfrowywać. Wydawało mi się, że zajęło mi to całe wieki, jednak gdy spojrzałem na zegar, okazało się, że minęło ledwie kilka minut. Potworny manuskrypt musiał wpłynąć na mój umysł! Plugawe symbole wypaczyły moje poczucie upływającego czasu. Jednak tekst został przetłumaczony, a to było przecież najważniejsze. Jego treść na pewno nie mogła być obmyślona przez zwykłego człowieka. Ja osobiście przypisywałem ją szalonemu Abdulowi al-Hazredowi. Tylko autor mrocznego Necronomiconu, popychającego niczego nieświadomych badaczy w czarne szpony szaleństwa, mógł dopuścić się się stworzenia również czegoś tak obrzydliwego.
Postanowiłem przytoczyć tutaj treść owego manuskryptu, jednak ostrzegam, niech nie czyta go nikt o słabym umyśle! Mroczne otchłanie obłędu i ich niewyobrażalni bogowie, wciąż oczekują nieuważnych i nieodpowiedzialnych ofiar!
Treść owego zakazanego pisma brzmiała następująco:
Misiu
Przepraszam, ale nie zdążyłam wczoraj zrobić zakupów i lodówka jest pusta. Zadzwoń może do baru Ktulu i coś sobie zamów.
Całuję, Asia
Serce waliło mi jak młotem po przeczytaniu tych słów. Słów, spisanych ręką wybranki mego serca! Byłem niemal pewien, że opętana została przez któregoś z Wielkich Przedwiecznych i to właśnie on, w szalonych koszmarach nocnych, kazał napisać mojej lubej, świętej przecież kobiecie, te potworne słowa. Jednak czarno-magiczna moc przeklętego manuskryptu oddziaływała i na mnie! Całe moje ciało odmówiło posłuszeństwa, nogi same kierowały się w stronę stolika na którym stał telefon. Diabelskie urządzenie! Ręka opętana jakimś martwym złem sięgała po słuchawkę, w celu zatelefonowania do Ktulu.
Ktulu, szalony Turek, Pers, bądź Arab lub może wysłannik pozagalaktycznej cywilizacji, przebrany jedynie w skórę ludzką, zdartą z jakiegoś nieszczęśnika. Tak naprawdę, nikt chyba nie znał pochodzenia tego tajemniczego człowieka. Zjawił się kiedyś w mieście zupełnie nagle i niespodziewanie i założył swój plugawy bar. Podejrzewałem, że poznał tajemnice starożytnych arabskich kapłanów, dające mu nadludzkie moce. Krążyły nawet plotki, że Ktulu to sam Abdul al-Hazred! Jedno było pewne, człowiek ten oddawał w piwnicach swego przybytku cześć zakazanym bóstwom. Nocami często można było usłyszeć dochodzące z podziemi jego baru jęki i krzyki składanych w ofierze ludzi. A teraz jakaś tajemna moc kazała mi dzwonić do szalonego kapłana po posiłek! Nie zamierzałem się poddać, o nie! Ostatkiem sił umysłowych zmusiłem się do zrzucenia telefonu ze stolika. Ten, rozpadł się na tysiące drobnych fragmentów. Wtedy poczułem ulgę, ciało me rozluźniło się, lecz tylko na ułamek chwili. Natychmiast padłem zemdlony na ziemię.
Obudził mnie dopiero dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Dzięki nie wiadomo skąd przybyłym siłom, udało mi się odczołgać pod ścianę. Pot zrosił me czoło, pewien byłem, że włosy me zbielały co do jednego. Każda sekunda była jak godzina. Prawdopodobnie nieświadomy wykonałem telefon do Ktulu przez komórkę. Skąd jednak ten bluźnierca miał klucz do mojego mieszkania? Po trwającej wiek chwili drzwi się otworzyły i ujrzałem w nich... mą ukochaną.
Czemu siedzisz na podłodze? - Spytała zupełnie spokojnie, nieświadoma zaszłych dzisiaj
wydarzeń i swego w nich uczestnictwa. - Nieważne zresztą. Wiesz, spożywczy był już zamknięty, no i nic nie kupiłam. Jutro też zadzwonisz do Turka, dobrze?
Nieludzki krzyk rozdarł me gardło.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Laszlo · dnia 09.03.2009 11:09 · Czytań: 760 · Średnia ocena: 3,83 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: