Proza »
Inne » Sztuka pisania listów według Atty Lavi'ego
Zdarzyło się to w mieście Burma. Żył tam kiedyś i tworzył swą sztukę młody Atta Lavi, zwany przez wszystkich Magikiem z Mandalay. Żył sam pod niewielkim namiotem, zapraszając czasem sąsiadów na pełne tajemnic przedstawienia.
- Atta! Atta! - wołały dzieci, kiedy tylko pokazywał się na ulicy. - Pokaż nam! Jak zawsze, drogi Atta!
Lubił je. Dlatego zawsze wtedy przystawał i gromadził na chwilę dzieciarnię wokół siebie. Krzyżował ręce na piersiach i szeptał kilka niezrozumiałych słów. Wtedy zapadała cisza. Przestawał wiać wiatr, na drzewach zastygały liście, ludzie zatrzymywali się w pół kroku, a słońce na chwile przestawało płynąć po niebie. Lekki ból głowy mówił mu, kiedy ma przestać.
- A teraz landrynki - mówił z uśmiechem, kiedy świat na powrót zaczynał kontynuować swój ruch i częstował dzieci miętowymi cukierkami. Potem Atta szedł do sklepu po kilka arkuszy czerpanego papieru "ouro" i włoskie, brązowe koperty, które Rosomak dostarczał z portu tylko dla niego.
Atta Lavi umarłby z głodu, gdyby nie pisał ludziom listów.
- Żeby tam było, że tęsknota mnie zżera, czy coś... - Stary Gando podrapał się pod czapką. - Że mi go strasznie brak jest.
- Napiszę, że z utęsknieniem patrzysz przez okno i wypatrujesz go każdego dnia.
- O, właśnie! Że wypatruje i że zżera tęsknota! Ty to masz łeb! Że zżera... - posmakował słowo. - Dobre. Ha!
Gando Wilk klepnął się po udzie wzniecając chmurę białego pyłu. Atta przestał kaligrafować i z cierpliwością popatrzył na piekarza.
- Gando... - powiedział. - Piszemy list do Nieba, do twojego psa, którego rozszarpały dziki zeszłej zimy. A w Niebie nikt nie mówi, że coś kogoś zżera. Chciałbyś, żeby Drago, łkając nad wiadomością od swojego pana nagle trafił na to, że coś cię zżera? Żaden pies, nawet twój Drago nie ma zbyt bystrego umysłu. Twój Drago mógłby zrozumieć to pochopnie.
- Aaa... - Gando udawał, że zrozumiał. - Że coś mnie się dzieje złego czyli?
- Na przykład, Wilku.
Piekarz zastanowił się chwilę, podrapał pod czapką i gwałtownie klepnął się w udo wzniecając znów chmurkę mącznego pyłu.
- Ha! Racja! - wykrzyknął. - Masz ty łeb, Atta. To, że nie zżera! Za bardzo by się martwił bidulek. A ja nie chcę, żeby się martwił.
- Właśnie.
- Dobra. Mąka czeka. Przeczytaj całość.
Gando Wilk poprawił się na stołku i zatarł w podnieceniu ręce. Magik z Mandalay uśmiechnął się, westchnął i odłożył pióro. Przeczytał.
"Ukochany Drago!
Z ogromną radością przeczytałem Twoją odpowiedź na mój ostatni list. Nie chcąc być dłużnym, czym prędzej siadłem do naszego stołu, pod którym kiedyś lubiłeś się wylegiwać i zabrałem się do pisania do Ciebie, do Nieba.
W tygodniu nic się nowego nie wydarzyło. Choć zaraz jakoś po niedzieli wzięło mnie lekkie przeziębienie i piekarnia przez dwa dni była pod skrzydłami moich synów. Trochę szkoda, bo koło przy strumieniu trzeba było naprawić, a sam wiesz, że synowie moi mają po dwie lewe ręce. Biegaliby tylko za dziewczętami. Zresztą wcale się nie dziwię. Rosną już chłopcy i tylko patrzeć jak pójdą na swoje.
Wczoraj poszedłem do Lali Wilczycy i, jak co tydzień, położyłem na kamieniu dwa goździki. Zima już za nami, ale chłód jeszcze daje znać o sobie. Mam nadzieję, że Lala ma tam ciepło w Niebie.
Pisałeś, że mignęła Ci gdzieś tam, wśród niebieskich łąk, ale było to tak szybko, że zanim się spostrzegłeś, a znikła wśród anielskich chórów. Ponoć wszyscy tam gromadzą się i śpiewają pieśni, czy to prawda? Lala zawsze lubiła śpiewać, a ja lubiłem jej słuchać. Pisałeś, że była ubrana na biało i uśmiechała się. Jakże się cieszę, że Lala jest szczęśliwa.
Powoli będę kończył pisanie, bo trzeba jeszcze rozwieść wozy z mąką i przygotować młyn na jutrzejszy dzień. Mam nadzieję, że jesteś w dobrym zdrowiu i biodro Ci już nie dokucza, jak za życia. Z utęsknieniem będę czekał na rychłą odpowiedź od Ciebie.
Twój na zawsze
Gando
PS. Tęskno mnie do Ciebie, Drago. Wiem, że już nie przybiegniesz do mnie z merdającym na wszystkie strony ogonem, ale codziennie rano patrzę na drogę i wypatruję Twojej sylwetki tam, koło tych wierzb. Synowie się ze mnie śmieją, ale mnie tak jest dobrze wiedzieć, że gdzieś tam jesteś."
Piekarz wstał. Uważnie patrzył na to, jak Atta delikatnie składa zapisaną starannym pismem kartkę, potem jak wsuwa ją do koperty i zwilżonym językiem zakleja.
- Wyślę ci to jutro rano, Gando, bo dziś jest już za późno. Poza tym...
- Wyślesz, kiedy będziesz miał czas, Magiku - przerwał mu cicho piekarz.
- ...poza tym dziś jeszcze przychodzą dziewczyny od pani Spawley Buffor - kontynuował Atta. - Wiesz? Chyba kochają się w tym samym chłopcu i chcą, by wybrał, z którą chce jechać za miesiąc do cyrku.
Gando patrzył na niego uważnie i uśmiechnął się.
- Ty naprawdę jesteś czarodziejem, Atto z Mandalay. Prawdziwym czarodziejem. Nie takim, co wyciąga z kapelusza różne rzeczy. Nie... Ty robisz cuda, Atta. Prawdziwe cuda...
Magik wstał i wyciągnął rękę na pożegnanie.
- Drago się na pewno ucieszy. Dobra. Leć do pracy. Nie musisz mi płacić, Gando. Ostatnio zapłaciłeś za dwa listy i jeszcze mi zostało.
Piekarz uścisnął mocno wyciągniętą dłoń i skierował się do wyjścia.
- Mój starszy przywiezie ci potem kiełbasy i suszonych grzybów - powiedział od niechcenia, znikając z namiotu.
Atta Lavi uśmiechnął się. Mógłby się założyć, że Gando Wilk oprócz jedzenia dołoży jeszcze kilka ciężkich monet i butelkę czerwonego, kwaśnego wina.
Popatrzył na leżącą brązową kopertę. Usiadł przy stole i dopisał:
"Dla Drago, psa mieszkającego teraz w Niebie - od Gando Wilka, jego pana i najwierniejszego przyjaciela"
Wstał, podszedł do komody i otworzył górną szufladę. Popatrzył chwilę na starannie poukładane różnokolorowe koperty. Niektóre były powiązane w pęczki a każdy pęczek listów miał swoją podpisaną przegródkę. Atta nowy list włożył do tej, z karteczką "Gando, Drago, Niebo".
- Za trzy dni mu odpiszę - uśmiechnął się do siebie Atta i zamknął szufladę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
i was david bowman · dnia 12.03.2009 10:28 · Czytań: 1418 · Średnia ocena: 4,1 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: