Przed lasem stał piękny, jednorodzinny dom.
A przed domem stało trzech oprychów.
Była pierwsza w nocy.
- Rudy, ja nie wiem czy to kurwa dobry pomysł na zdobycie mamony - mówi pierwszy
- Bosy, nie bój żaby, ta hacjenda jest puściutka - odpowiada drugi
- A jak skończymy w mendowni?
- Oj, nie trzęś tak galotami. Nie skończymy.
- Ta nasza nowa profesja nie bardzo przypadła mi do gustu - wtrąca się trzeci
- Profesja? Wiesław, czy twoja stara rozwaliła ci dziś na baniaku jaki słownik?
- Rudy, ja tylko nie chcę by smerfy nas dopadły.
- Nie dopadną. Nie bryncz już.
- A jak wchodzimy? Frontem czy przez tylne drzwi?
- Bosy, oczywiście, że frontem. Tak będzie agresywniej.
- Frontem?! Nie zgadzam się.
- Wiesław, zamknij jadaczkę. Idziemy.
Oprychy przechodzą przez furtkę i dochodzą do drzwi głównych.
- Rudy, mamy cholerne szczęście, że nie dopadł nas jakiś kejter.
- Wiesław a czy ja ci nie mówiłem, że jestem pieprzonym farciarzem? Bosy otwórz drzwi.
- Kurwa!
- Co jest Bosy?
- Nie otworzę tego. Za skomplikowany zamek.
- No nic. Z chuja mąki nie wydusisz. Wchodzimy na papucia.
- Rudy, chyba nie masz zamiaru wyważyć tych drzwi?
- Wiesław ile razy mam ci powtarzać żebyś trzymał mordę w kubeł. Bosy, wypierdol te drzwi z zawiasów.
Oprych wykonuje zadanie i cała trójka wchodzi do środka.
- Ulala, ale odpicowana ta chata. Widzę, że nieźle się dziś obłowimy.
- Rudy, to naprawdę zły patent na zdobycie bejmów.
- Bosy, weź mi tą pierdołę bo mu pizgnę.
- Wiechu stul pysk, bo szef się wkurwia.
- Jak nas złapią to będzie zajedwabiście.
- Zajedwabiście?
- No to teraz, Wiesław zajebałeś jak łysy grzywką o parapet. Byłeś u spowiedzi i poczciwy ojczulek zakazał ci się wyrażać po naszemu?
- Nigdzie nie byłem.
W tym momencie oprychy wchodzą do salonu gdzie stoi ogromny plazmowy telewizor
- Bosy, ale walnąłeś karpia. Kielczysz się jak głupi do sera.
- Rudy, wiesz ile kasy byśmy z tego mieli?
- No i będziemy mieli Bosy, będziemy.
- Ale jak my to stąd wyniesiemy?
- Pozbądź się tej strachliwej mendy co kręci mi się pod nogami to jakoś sobie poradzimy.
- Ej, ja nie jestem żadną mendą.
- Wiechu, halsuj po jakieś wino do składu. Trzeba to obalić.
- Jakie wino?
- No wino marki wino. Nie mamy bejmów to kupuj co najtańsze
- A mogę iść do góry zobaczyć czy jakaś dupencja ma tu pokoik?
- Wiesław, jesteś zakręcony jak ruski termos ale rób co chcesz, bylebyś mi się nie plątał pod szkitami.
Wiesław wychodzi a Rudy z Bosym zajmują się demontowaniem telewizora. Po pół godziny Wiesław wchodzi do pokoju zygzaczkiem.
- Rudy, patrz tego!
- No ładnie. Ujebał się jak ucho na dzbanku. Wiesław, widzę że zamiast sypialni znalazłeś barek?
- Barek był w sypialni. Dlaczego obraz jest taki zmazany?
- Bo zgubiłeś bryle złamasie!
- Bosy, uspokój się i nie przejmuj się tym frajerem. Przy odrobinie szczęścia kimnie na jakiejś kanapie. Daj mi lepiej szluga. Muszę zajarać.
Oprychów dobiega odgłos policyjnej syreny.
- O żesz kurwa. Rudy! Szkieły!
- Spieprzamy tyłem. Szybko.
- A co z tym żulem?
- Wyjeb go przez okno.
Bosy spełnia rozkaz i następnie ucieka z Rudym tylnimi drzwiami a potem w las
- Myślisz że go złapali?
- Zapewne.
- I co z nim zrobią?
- Zapuszkują na dobre pięć lat.
- Rudy a co z naszą fortuną? W ogóle to jak te psy się skapnęły?
- Popatrz na dom Bosy.
- I co?
- Światło się do góry pali. Ten przyjeb jebnął światełkiem jak się upijał i pewnie sąsiedzi wyczaili że coś jest nie tak.
- Straciliśmy tyle szmalu!
- E tam Bosy, nie jedna ryba pływa w stawie i nie jeden odpicowany dom stoi w okolicy.
- Myślisz że ktoś jeszcze będzie miał taki wielgachny telewizor?
- Może nawet większy, Bosy, może nawet kurwa większy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
luminka · dnia 10.06.2007 11:23 · Czytań: 795 · Średnia ocena: 2,8 · Komentarzy: 9
Inne artykuły tego autora: