Do Biura Imion Zużytych i Zagubionych nie trafiłam przypadkiem. Przyszłam tu świadoma swojej decyzji.
- Rozumiem, że jest pani zdecydowana na wymianę? - spytał mnie urzędnik zza biurka, na którym stał kubek z kawą i ogromny monitor komputera.
- Tak, chcę je wymienić, to znaczy nie wymienić, bo już nikt go nie wymienia, przynajmniej przy mnie, ale zamienić, bo podobno wygląda na wyczerpane...
- Czemu pani tak właśnie uważa? - pytał mnie, patrząc w wypełnioną przeze mnie ankietę.
- Bo już mnie nie wspiera, chciałam powiedzieć, nie brzmi, no, po prostu, ono jest gdzieś indziej.
- A gdzie? - zaśmiał się.
- Nie wiem, wczoraj chyba w ogóle nie zdążyło przyjść. Czekałam, aż wyszłam bez niego.
- Więc teraz chce pani inne, nowe? - denerwowało mnie to jego - "pani", które tak sztucznie akcentował.
- Wydawało mi się, że nowe będzie lepsze, chociaż mam jakieś mniej używane, tylko chyba już ma niesprawną baterię...
- Proszę pokazać, zobaczymy, czy możemy je uruchomić.
Wyjęłam moje imię ze wspomnień. Zaczęło mi się podobać. Tak, jest dobre, takie gładkie, cieplutkie, chociaż powinno przez lata zmarznąć, w końcu w ogóle nie dbałam o nie.
Urzędnik zaczął oglądać moje imię pod lupą.
- Mogłoby być, ale tylko terapeutycznie. Jest śliczne, pachnące, uczesane... - teraz zaczął oglądać moje obecne imię. - Tak - mruczał sobie cichutko. - To jest chaotyczne, roztargnione, wiecznie się zamyśla. Jest tajemnicze! Tak, jest tajemnicze - powtórzył i popatrzył na mnie uważnie.
- Więc jak? - spytałam. - Uda się?
- Jasne. A widziała Pani reklamę naszego biura w telewizji?
- Nie, nie oglądam telewizji.
- Szkoda, już po pierwszej emisji mieliśmy mnóstwo telefonów i trzeba było zatrudnić nowych pracowników.
- Gratuluję, ale ja znalazłam pańskie biuro w internecie.
- Tak? Tylko z internetem mamy trochę kłopotu...
- Dlaczego?
- Bo wkradł się błąd.
- Jaki? - zagadnęłam zaniepokojona.
- Chodzi o koszty, nie interesują panią koszty? Tam jest cennik, proszę go sobie przejrzeć spokojnie.
Wzięłam do ręki książeczkę, dość grubą, drukowaną na żółtym papierze. Wizytówka biura i ceny.
- Chyba zwariowaliście! Aż tyle żądacie! Przesada. - Byłam wściekła. Rzuciłam tym ich cennikiem i wyszłam. Jakaś kobieta zatrzymała mnie zaraz za drzwiami.
- Przepraszam, ja pani pomogę. Oni oszukują. My tu obok mamy taki mały zakładzik, ja i mąż, niech pani do nas zajrzy. Jest znacznie taniej...
Kobieta prowadziła mnie za sobą. Miałam wrażenie, że wchodzimy do zegarmistrza. Tak w każdym razie wyglądały kiedyś magiczne miejsca, w których reperowano zegary.
- Proszę pokazać, co pani chce naprawić?
- Chcę dostać lub uruchomić stare... imię - wyjaśniłam ciszej, bo nie byłam pewna, czy nie narażę się na śmieszność.
- My tu właśnie się tym zajmujemy.
- Jak to? A mają państwo dużo klientów? – próbowałam zrozumieć coś, co mnie samej wydało się teraz przez chwilę absurdalne.
- Bardzo dużo. Codziennie ktoś zaczyna odczuwać, że jego stare imię już nie daje rady. Ludzie wymieniają nie tylko samochody, ale i imiona.
- Proszę zobaczyć. - Przyniósł mi wielki album i posadził na krześle przy stoliku. Otworzyłam. Między kartkami były fotografie różnych osób. Na każdej stronie inna twarz, albo cała postać oraz imię. Kartki zachowywały się jak pozytywka, tylko to, co było słychać wcale nie było przyjemne! Hałasy, zgrzyty, piski, jęki... Nie mogłam już tego wytrzymać. Trzasnęłam okładkami albumu.
- Dosyć - tego nie da się słuchać! - wrzasnęłam, bo przez chwilę wydawało mi się, że tracę słuch.
- Tak, tego nie da się słuchać, po to właśnie jesteśmy, aby naprawiać.
- A co robicie? - Pytałam dalej.
- Pasóweczka, pierwsza klasa - i dostałam na stolik następny album.
- Nie mam chyba ochoty tego oglądać - powiedziałam szczerze.
- Proszę się nie bać, odwagi!
Niech tam - szepnęłam do siebie i otworzyłam. Znów zdjęcia, ale to, co usłyszałam, było już świetnie wykonanym koncertem.
- Rewelacja! Genialne! Gratuluję, jest pan prawdziwym mistrzem!
Patrzył na mnie z wdzięcznością.
- To teraz pani. Proszę się nie bać.
- Ale jeszcze cena, proszę podać cenę, zanim się zdecyduję.
Zegarmistrz, jak go w myślach nazwałam, zajrzał mi w oczy uśmiechając się dziwnie ciepło.
- Jesteśmy na emeryturze, niczego już nam nie potrzeba, a tak miło patrzeć na szczęście. My to robimy dla ludzi, czasem zwykłe dziękuję znaczy więcej dla człowieka niż pełne konto, więc jak?
- Ale ja nie mogę, proszę podać cenę... - domagałam się stanowczo.
- Jak pani tak chce płacić, może pani wrócić do Biura... - wyczułam w jego głosie żal.
- Nie, przepraszam, proszę się nie obrażać, tak mi się tylko wydało przez chwilę, proszę mnie zrozumieć.- Tłumaczyłam się chyba naturalnie, bo w końcu nie codziennie ktoś chce komuś ofiarować coś za darmo.
- Zaraz, to potrwa chwilę. - Zamruczał, jakby sam do siebie i wyszedł do drugiego pomieszczenia.
Czekałam, oglądając obrazki na ścianach. Zawsze chciałam malować, ale nigdy się nie udawało. Teraz patrzyłam z rozrzewnieniem na widoczki portów z kolorowymi łódeczkami. To chyba Prowansja, pomyślałam i prawie przyklejałam się do płótna, z uwagi na mój pogarszający się, niestety, wzrok.
- Gotowe! - Gospodarz wrócił. - Już po wszystkim. Miłego dnia...- dodał ciszej.
- A co ze starym imieniem? - spytałam, bo poczułam żal, nagle zrozumiałam, że byłam do niego przywiązana, w końcu tyle czasu razem.
- Proszę się nie martwić, ma je pani ze sobą. Wróci do siebie. Nie jest z nim najgorzej. A właściwie, kto pani takich bajek naopowiadał, że się już wyczerpało?
- Kto? Hm... No, tak usłyszałam, nieważne.
Wyraźnie do mnie mrugnął. Taki staruszek, a daję słowo, na pewno mrugnął!
- Aha, jeszcze jedno... jakby pani chciała, to po drodze jest sklep z farbami, warto tam zajrzeć, mają wszystko, co potrzebne, aby malować... wybrzeże. - I naprawdę, mrugnął kolejny raz. Teraz byłam pewna!
Szłam jesienną ulicą, co chwila wzdychając, bo to bardzo pomaga dotlenić płuca i wyrzucić z siebie stres.
Teraz jest w porządku - pomyślałam. - Dam radę!
Po drodze kupiłam farby i całą masę rzeczy, o których nie miałam pojęcia do czego służą. W domu napisałam maila. Wysłałam. Musiałam podziękować, czasem dziękuję znaczy dla człowieka więcej niż pełne konto!
A tak naprawdę, które z tych imion jest w właściwie stare? Już nie wiem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
julanda · dnia 09.12.2009 08:59 · Czytań: 1094 · Średnia ocena: 3,4 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: