Telimena
To był stały skład. Emerytowany ubek który sączył żywca w porze niedzielnej sumy. Hania służąca dobra która dostała spadek po swojej pani. Mężczyźni którzy w latach osiemdziesiątych handlowali dżinsami levis 511. Kawiarnia na rogu z Trębacką. Aż weszli do niej oni.
- Urodziłem się z dziurą w sercu. Nie mogłem grać. Nie od razu. W ogóle miałem być dziewczynką.
- A ja chłopcem.
- Gdzie siusiak?
- Lubię męskie imiona. Grzegorz. Stanisław. Marcina lubię.
Śmiała się.
- Mamy kapelę w której jestem oczywiście na wokalu. Gramy w piłkę. Od mojego kolegi piłka zawsze odskakuje, jest taki drewniany jak Rasiak.
- Kiedy budzę się rano, mam głupawkę że idę do szkoły. Kiedy jestem w szkole, że widzę Rasiaka. A jak wrócę, potrafię się cały wieczór prześmiać przed monitorem bez powodu.
Wstał wtedy emerytowany ubek, który zawsze sączył żywca w porze niedzielnej sumy. Położył na stoliku dwustuzłotowy banknot.
- Idź z nią do kina. Koniecznie z nią. A jak się zrobi trochę cieplej, na polach mokotowskich jest taki pomnik i ławka. A jak się zrobi późno są hotele na Wiśle. Rozbłyskują mosty, z których można recytować Pana Tadeusza
Śmiali się. Śmiali się jak wcześniej.
Po zimie roku 2010 (ja tylko jedną taką zimę miałem w życiu), wiele razy tam zachodziłem Był ubek. Byli mężczyźni handlujący czerwonymi levisami 511 w latach osiemdziesiątych. Hania, służąca dobra, co to dostała spadek po swojej pani. Ale nie było ich.
Dokąd stamtąd poszli? Czy dalej są ze sobą, wciąż siebie ciekawi.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Akbaar · dnia 24.11.2010 09:29 · Czytań: 593 · Średnia ocena: 1 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: