Siedzę sobie przy kompie (jak prawie każdego popołudnia i wieczora po pracy..., no chyba że piję
), czytam to i czuję, jak mnie w okolicach serca ściska. Nie, żeby romantyzm jakiś, czy tkliwość, to pewnie po kawie, mam tak drugi raz, muszę iść do lekarza w końcu
Powaga.
Wracając do tekstu - trzy sprawy, trzy skojarzenia.
Jakiś rok-dwa temu miałem trudny okres ze swoją dziewczyną, obecnie narzeczoną, i miałem straszną potrzebę umówić się z kimś innym, tak dla odmiany, dla zemsty, na czacie, czy z którąś z koleżanek z gg, już prawie, prawie dogadałem się ze swoją byłą przez smsy na spotkanie... Później się poprawiło
A w sierpniu 2007 przyjechałem na dłuższy weekend do Polski - i powiem Wam, że to był magiczny weekend, strasznie romantycznie żywy, układało nam się cudownie, wspólny czas, rozmowy, żadnych kłótni czy marnowania dni. Są takie chwile, że piękny jest świat
I przekonałem się, że to zależy tylko i jedynie od nas, nam po prostu szkoda było tracić wspólne chwile, bo nie wiadomo było, kiedy znów przyjadę.
I trzecia sprawa - wyrzuciłem z pokoju telewizor dawno temu, za bardzo wciągały mnie seriale i wieczorne filmy, strata czasu. Ale z kolei internet mnie połknął
Tzw. "nie mam czasu" się u mnie pojawiło - tyle spraw czeka na mnie, łącznie z pisaniem, że aż strach. Gdzie sport? moja nauka angielskiego? czytanie? wyprawy i robienie zdjęć?
I za to pobudzenie wspomnień - kolejny bardzo dobry