Mertseger 14 - Miladora
Proza » Długie Opowiadania » Mertseger 14
A A A


Obudziłam się z głową pełną snów, których nawet chłodny prysznic nie zdołał rozproszyć. A właściwie nie obudziłam się. Coś niesprecyzowanego kazało mi otworzyć oczy i chociaż ciało broniło się wszystkimi zmysłami, postanowiłam wstać z łóżka. Za oknem świeciło poranne słońce, od którego natychmiast odwróciłam głowę, szybko zamykając za sobą drzwi łazienki. Przyćmione światło małej lampki nad lustrem przyjemnie ukoiło wzrok, dopiero co usiłujący przyzwyczaić się do dziennej jasności. Po powrocie do pokoju stwierdziłam z ulgą, że słońce skryło się za blade, mgliste chmurki, przydające mlecznej poświaty całemu otoczeniu. Odgarnęłam firankę i popatrzyłam na mały skwerek przed hotelem, gdzie, jak pamiętałam z przeszłości, zazwyczaj gromadzili się okoliczni mieszkańcy wraz z dziećmi, psami i nieustanną ochotą do plotkowania. Ale była niedziela, w nagłym przebłysku wróciło przypomnienie, i skwerek świecił pustką.

Nie, nie całkiem pustką, gdyż na jednej z ławek, pod drzewem na uboczu, siedział jakiś człowiek. Przez chwilę wpatrywałam się bezmyślnie w ten widok, zanim do mojej świadomości dotarł fakt, że skądś go znam. Potem napłynęły obrazy. To był ów mężczyzna z dworca, którego spotkałam później w pubie. Osobnik z monetą. „Ciekawy zbieg okoliczności” – pomyślałam, narzucając kurtkę na ramiona. W kieszeni nadal tkwił pieniążek i gdy bezwiednie sięgnęłam po chusteczkę, wpadł mi prosto w dłoń. Zacisnęłam na nim palce, rejestrując wypukłość awersu i to odczucie jakby uruchomiło całą wczorajszą pamięć. Czekałam na niego w barze, stałam przed dawnym swoim domem, widziałam, gdy ktoś, może on, znikał w sieni… Telefon… Portfel…
O Boże, przecież muszę go oddać! Może już ktoś upomniał się w recepcji? „Ale nie, przecież by mnie obudzono wtedy…” – pomyślałam, a potem podeszłam ponownie do okna.

Mężczyzna nadal siedział na ławce, ale tym razem nie sam. Ze zdziwieniem rozpoznałam w towarzyszącym mu człowieku dawno zapomnianego bywalca skwerku – starego pijaka i obiboka, który już w latach mojego dzieciństwa znany był ze swoich różnego autoramentu awantur i niechęci do pracy. „Romeo” mówiono na niego, choć etymologia przezwiska zatarła się z biegiem lat i z pewnością nikt dzisiaj nie potrafiłby wytłumaczyć, kto pierwszy go tak nazwał i na jakiej podstawie.

Przez chwilę obserwowałam obu mężczyzn. Zanosiło się chyba na dłuższą rozmowę i przyszło mi do głowy, że to byłaby dobra okazja, by podejść i zwrócić monetę. Nie zastanawiałam się, czy „Romeo” mógłby mnie rozpoznać. Zresztą nie miało to specjalnego znaczenia, choć, przyznaję, wolałabym tego uniknąć. „Może po prostu podejdę i oddam pieniążek bez zbędnych wyjaśnień?” – pomyślałam, kierując się do drzwi.

Recepcjonista uśmiechnął się na mój widok i, niepytany, powiedział: - Niestety, nikt się jeszcze nie zgłosił w tej sprawie.
– W razie czego niech przyjdzie później – odparłam. – Chociaż nie… Lepiej będzie, gdy zostawię portfel u pana. – W przebłysku nagłej decyzji sięgnęłam do kieszeni. – Proszę sprawdzić, ile jest pieniędzy i zażądać, by osoba, która się zjawi, dokładnie go opisała.
– Oczywiście, proszę pani – potwierdził mężczyzna za kontuarem i schował portfel w szufladzie.

Skinęłam głową i wyszłam przed hotel. Owiało mnie świeże powietrze, rozpraszając resztki nocnych koszmarów, poczułam się nagle wolna, jakby wraz z portfelem zniknęła nie tylko odpowiedzialność, ale i część wspomnień związanych z tym miastem, i jakby nic już nie mogło mi grozić.

Odetchnęłam głęboko. „A potem pójdę na kawę i spacer” – pomyślałam, kierując się w stronę skwerku. Niespodziewany podmuch wiatru owinął mi spódnicę wokół nóg. Uniosłam głowę w stronę zamglonego słońca, które na chwilę wyjrzało spoza chmur, oślepiając mnie nagłym blaskiem. W tym momencie ktoś przeszedł obok i gdy odzyskałam wzrok, mignął mi jeszcze tylko krótki cień odchodzącego „Romea”. Wyraźnie się spieszył, co było o tyle dziwne, że, jak pamiętałam, nigdy nie przejawiał do tego zbytniej ochoty. Ale to było tak dawno temu…

Drugi mężczyzna nadal siedział na ławce. Widziałam, jak podciąga rękaw i patrzy na zegarek, a potem odwraca głowę w kierunku hotelu. Zwolniłam bezwiednie, gdy nasz wzrok skrzyżował się, i próbowałam umknąć oczyma, ale spojrzenie nieznajomego jakby trzymało mnie na uwięzi. Odczułam nagle dziwny smutek i zanim zdążyłam sobie uświadomić, z moich warg spłynęły bezgłośne słowa: – „Weź mnie w ramiona…” – zaskakujące nie przez samą staroświeckość zwrotu, ale bezsporny fakt, że użyłam wyrazów, jakich nie spodziewałabym się po sobie w żadnych okolicznościach, tak jakby ktoś inny we mnie je wypowiadał, nie dając czasu na zastanowienie czy na zmianę kwestii.

Mężczyzna drgnął lekko i już zaczął podnosić się z ławki, gdy niespodziewanie zrobiłam zwrot w tył i przyspieszając kroku, odeszłam. Następny podmuch przyniósł coś na kształt słowa „Mertseger”, wplątał je we włosy i ucichł, pozostawiając uczucie pustki, w której jedyną realną rzeczą zdawała się być moneta ściskana w ręce.

Nie oglądając się, odchodziłam w stronę wylotu uliczki, coraz dalej i dalej, nie widząc niczego dookoła, nie słysząc odgłosów miasta, a mijający mnie nieliczni ludzie nie odciskali w mojej świadomości żadnego śladu istnienia, gdyż czas stanął w momencie wypowiedzianych słów: „Weź mnie w ramiona”, i one nadal wibrowały na wargach, usiłując sforsować barierę ściśniętej krtani, budząc sprzeciw rozumu, który jednak okazał się zbyt bezwolny, by zareagować w porę, a teraz było już za późno, gdyż myśli raz zwerbalizowanej nie da się cofnąć i zapomnieć, nawet wtedy, gdy jest najbardziej irracjonalna z możliwych.

Dlatego szłam, nie wiedząc, gdzie i po co idę, wciąż z odbiciem wzroku nieznajomego w oczach, wciąż z obrazem jego twarzy przed sobą i monetą w stulonej dłoni, która jakby zatęskniła nagle za ciepłym i bezpiecznym dotykiem ręki Herty Loos – utraconej wróżki z dzieciństwa.

Wąskie stare uliczki doprowadziły mnie do Rynku. Po ocembrowaniu fontanny, gdzie niegdyś tak chętnie przysiadałam, pluskając ręką w wodzie, dreptały gołębie. Szmer rozpryskujących się w powietrzu kropel przywrócił mi świadomość. Zegar na ratuszowej wieży lśnił w bladym słońcu, wskazując południe. Straciłam poczucie czasu i dopiero ten widok uzmysłowił mi, że wyszłam z hotelu bez posiłku, marząc o kawie, o której przypominało mi obecnie narastające pragnienie. Kawa i kromka chleba z masłem. Miód i mleko – zapomniany rytuał śniadań. Magia słów, skojarzeń, śmiech we dwoje. Dotyk…

Po co przyjeżdżałam tak wcześnie? Wystarczyłoby, gdybym zjawiła się we wtorek na pogrzebie, a potem spotkała z adwokatem… Zacisnęłam zęby w nagłym przypływie gniewu, lecz po chwili bunt minął i gdy siadałam przy stoliczku małej kafejki nieopodal fontanny, zapach świeżego pieczywa i kawy rozwiał resztki niechcianych skojarzeń.

Wyciągnęłam monetę i jak przedtem w pubie, położyłam ją na blacie stolika, a odbity w niej refleks słońca zatańczył przez moment na moich palcach, prześlizgując się wzdłuż nadgarstka i niknąc za plecami…


(c.d. Magnat)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 20.05.2011 19:11 · Czytań: 1089 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 18
Komentarze
julanda dnia 20.05.2011 20:15
:)Skojarzenie: "chcę tam być", właściwie, czytając jestem. Jak ja to lubię! Wszystko zgodnie z podszeptem wyobraźni, nawet usłyszane przez bohaterkę słowa, zdają się realne, ponieważ coś podobnego mi się zdarzyło; kiedyś w robiąc zakupy w sklepie powiedziałam szeptem imię i nazwisko... Zdziwiona szukałam osoby, które je nosiła i wyszła z tego ciekawa historia. Mam teraz ochotę na kawę i rogalik z masłem. Dzięki za smaczki i obrazy. Do poczytania. Pozdrawiam!
MaximumRide dnia 20.05.2011 21:05
No nie. I co, znowu się nie spotkają, bo oczywiście musiała zostawić ten portfel w recepcji. :) Ale muszę przyznać, że akcja już jest naprawdę zaawansowana. I za to duży plus. Pan Roman, Pani Herti, którą bohaterka musiała znać i to bardzo dobrze. Powoli zaczyna sie wszystko układać w jedną całość. Przyjechała do rodzinnego miasta na pogrzeb jakieś Pani (ciotki? nie wiadomo wciąż) i spotyka (chyba) przyjaciel z sprzed lat. Ojej. Ale to zagmatwane czasem. Ale tutaj jest taki klimat tajemniczości, że aż chce sie wracać i odnaleźć wreszcie odpowiedzi na te wszystkie pytania. A jest ich mnóstwo. :) Czekam niecierpliwie na kolejne części.
Podoba mi się wasz eksperyment i mogę śmiało powiedziedzieć, żę jest udany w 999999999%:)
green dnia 20.05.2011 21:26
Robi się coraz ciekawiej. Jestem ciekawa czy następny odcinek nie zwolni i znów staniemy w miejscu, mam nadzieję, że nie ;) bo to na dłuższą metę może być uciążliwe i przez to dla mnie tekst trochę traci.

To do następnego razu. :)
Miladora dnia 20.05.2011 21:31
Dzięki, Dziewczyny. :D

Chyba raczej nie zwolni. ;)
Ale nie zawsze można gnać do przodu, czasem mała retrospekcja potrzebna jest do wtrącenia jakichś szczegółów.

Buziaki za towarzystwo. :D
Azazella dnia 20.05.2011 22:56
Milu, mam ten sam problem co u magnata. Już nie wiem co napisać, żeby się nie powtarzać... Jak zawsze klimatycznie i bardzo plastycznie opisujesz sceny w tej historii. Ciekawa jestem kiedy dojdzie do spotkania tych dwojga i co z tego wyniknie? Nie pozostaje mi nic innego jak czytac dalej:D
Adela dnia 20.05.2011 22:56
Wpadłam wyrwana z ogólnego kontekstu, więc i komentarz nie będzie zbyt rzetelny. Ciekawy eksperyment. Przed chwilą przeczytałam tekst magnata i wyczuwam w waszym stylu pisania jakiś wspólny "czynnik", coś co fajnie spaja opowieść. Przepraszam, że nie wtopię się w całą historię, ale jakoś tak narazie nie mam nastroju. Co nie oznacza, że tekst mi się nie podobał. Wręcz przeciwnie: lekkie pióro, które z finezją maluje pewną tajemnicę - tak to odbieram.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
zajacanka dnia 20.05.2011 23:43
Nawet jakis dreszcz mi po plecach przeszedl, jak ona: "Wez mnie w ramiona", a on - "Mertseger..."
No, pozytywnie zaskoczona jestem ta czescia, bo myslalam, ze bedzie rownolegle, a tu kroczek do przodu w przyblizaniu:)
Mam watpliwosc do: ...zanim do mojej swiadomosci dotarl fakt... - prosciej: "zanim dotarl do mnie fakt...". Tym bardziej, ze pozniej uzywasz tego samego zwrotu.
Jak zawsze
wciagnieta na maxa
pozostaje
a
julass dnia 21.05.2011 02:00
Cytat:
że słońce zniknęło za bladymi, mglistymi chmurkami, przydającymi mlecznej poświaty całemu otoczeniu

nieładnie tak...

Cytat:
Odgarnęłam firankę i popatrzyłam na mały skwerek

"Odsłoniłam" odgarnia to się śnieg na zimę..

Cytat:
„Ale nie, przecież by mnie obudzono wtedy…”

"wtedy" zbędne

Cytat:
Przez chwilę obserwowałam obydwóch mężczyzn.

"obu" jest ładniejsze

Cytat:
W przebłysku nagłej decyzji sięgnęłam do kieszeni.

W nagłym przebłysku

Cytat:
Owiało mnie świeże powietrze, rozpraszając resztki nocnych koszmarów, poczułam się nagle wolna,

po "koszmarów" mogłaby być właściwie kropka i nowe zdanie...

Cytat:
Zwolniłam bezwiednie, gdy nasz wzrok skrzyżował się i próbowałam umknąć oczyma

to wyrażenie jest jakieś niezręczne...

Cytat:
Nie oglądając się, odchodziłam w stronę wylotu uliczki, coraz dalej i dalej, nie widząc niczego dookoła, nie słysząc odgłosów miasta, a mijający mnie nieliczni ludzie nie odciskali w mojej świadomości żadnego śladu istnienia, gdyż czas stanął w momencie wypowiedzianych słów: „Weź mnie w ramiona”, i one nadal wibrowały na wargach, usiłując sforsować barierę ściśniętej krtani, budząc sprzeciw rozumu, który jednak okazał się zbyt bezwolny, by zareagować w porę, a teraz było już za późno, gdyż myśli raz zwerbalizowanej nie da się cofnąć i zapomnieć, nawet wtedy, gdy jest najbardziej irracjonalna z możliwych.

chyba przesadziłaś z długością zdania:)


i nie jestem pewien ale te wtrącone myśli to albo w cudzymsłowiu albo z myślnikami...

i już więcej dziś nie napiszę...
Miladora dnia 21.05.2011 03:53
Dziękuję, Aza.

Witaj, Adelo - i też dziękuję za wizytę.

Zajączku - dzięki za czujność, ale sprawdzałam i nie znalazłam powtórzenia w tej samej konfiguracji słów. Więc na razie zostawiam.

Dziękuję, julass - ależ mnie rozebrałeś. :D
1 poprawiam - faktycznie te końcówki niezbyt udane.
2. odgarnąć można nie tylko śnieg. Zostawiam.
3. takim zdaniem czasem się posługuję w myślach.
4. obu mężczyzn - fakt, lepiej.
5. tę decyzję także zostawiam, bo wyraża to, co chciałam wyrazić. ;)
6. zostaję przy przecinku.
7. i przy umknięciu oczyma.
8. to długie zdanie jest celowe - kobieta idzie i jest to pewien ciąg myśli, wpisujący się w czas jej wędrówki.
Uff... :D

Miłego dnia jutro. :D
Wasinka dnia 21.05.2011 10:02
Wciągnęłam się w ten fragment i w melancholijno-tajemniczy klimat, który tutaj naprawdę zadziałał.
Poczepiam się, żebyś sobie przypomniała "stare" czasy ;-), a u Ciebie jest to czepianie w "innych rejonach", więc niektóre uwagi mogą być zupełnie nie do przyjęcia ;)

Za oknem świeciło poranne słońce, od którego natychmiast odwróciłam głowę, szybko zamykając za sobą drzwi łazienki. - jakoś to zdanie brzmi niefajnie... to równoczesne odwrócenie głowy z zamykaniem drzwi, a wszak wyszło od tego, że nie chciała patrzeć na słońce... Tak jakby zamykanie drzwi miało odwrócić jej głowę od słońca... Może to niezbyt jasne wytłumaczenie z mojej strony, ale tak właśnie się to czyta (przeze mnie, oczywiście, więc daję znać)

W drugim akapicie powtórzony mężczyzna mi wskoczył na siebie jednak.

Zacisnęłam na nim palce, rejestrując wypukłość awersu i to odczucie - odczucie dotyczące zaciskania palców czy wypukłości awersu...? Tak czy siak - dziwnie mi to brzmi

Zwolniłam bezwiednie, gdy nasz wzrok skrzyżował się(,) i próbowałam umknąć


Pozdrowienia słońcem pokolorowione :)
Usunięty dnia 21.05.2011 10:40
O Czepialscy już byli;) No trudno ja się dziś nie czepiam. Tak sobie dzisiaj myślę, że faktycznie u Ciebie widać kobiecą rękę. Tekst wchłonął mi duszę. Nie pozostaje nic innego jak czekać. Pozdrawiam słonecznie
Miladora dnia 21.05.2011 13:14
Dziękuję, Wasineczko - faktycznie wpada mężczyzna na mężczyznę. :D
Przecinek też dodałam, nad resztą się zastanowię jeszcze.

Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin, MamoMuchomorkowa! :D
Dziękuję za wizytę.

Dobrego dnia, Dziewczyny.
Tjereszkowa dnia 21.05.2011 23:54
Powolusiu, step by step (jak mawiał Leo Benhaker) obrazek zapełnia się szczegółami. Tak jak podczas układania puzzli, na razie widać tylko to, co przy ramce. W środku wciąż tajemnica...
Miladora dnia 22.05.2011 01:50
Dziękuję, Tjereszko - masz rację, w środku nadal tajemnica. ;)

Dobrego dnia jutro.
CelinaDolorose dnia 23.05.2011 10:42 Ocena: Bardzo dobre
Wspaniałe opisy w tej części, Miladoro! Czytało się z ogromną przyjemnością.
Teraz do głowy przyszła mi myśl o reinkarnacji i powtarzalności schematu postępowania w kolejnych wcieleniach człowieka, choć wyraźnie odnosisz się do wydarzeń, które miały miejsce w dzieciństwie bohaterki.
Czytając, do głowy przyszły mi także rozważania na temat tego, że nic nie dzieje się w naszym życiu bez przyczyny.
Nie pamiętam dokładnie tego mitu, ale przypomniało mi się, że słyszałam o tym, że w momencie narodzin jesteśmy połączeni przez Kosmos z przeznaczoną nam osobą niewidzialną nicią. Czasami ta nić splata się także z nicią losu innych osób, gdy nasza historia, w momencie poznania drugiej osoby, staje się też jej historią. W ten sposób wytwarza się swojego rodzaju sieć powiązań, która determinuje nasze życie.
Wasza historia ma dla mnie taki właśnie wydźwięk ;)
Miladora dnia 23.05.2011 10:55
Coś w tym jest, Celinko. W miarę życia zaczynamy być oplątywani coraz większą siatką powiązań z innymi ludźmi. A niektóre rzeczy dzieją się tak, jakby ktoś pociągnął za sznurek i uruchomił pewien mechanizm uzależnień.
Czy tak naprawdę cokolwiek dzieje się bez przyczyny? Czasem mam wrażenie, że wszystko jest zdeterminowane.

Dzięki i miłego dnia. ;)
bury_wilk dnia 24.05.2011 09:08
Ona jest jakaś dziwna :D
Nie będę się rozpisywał, zrobienie sobie zaległości ma ten pozytyw, że nie muszę czekać na następny odcinek :D no i tą kawą mi zapachniało...
Miladora dnia 24.05.2011 12:26
Pewnie że jest dziwna, Wilczku. :D No to możemy iść na kawę. :D
Dzięki i buźka.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
ShoutBox
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty