Długo się zbierałem do tego tekstu, co wynika pewnie z oddania się aktualnie technologiom - nadal nie jestem pewien, czy jestem dobrze przygotowany.
No na początek powiem, że, od chwili, gdy odkryłem, że to pisała płeć piękna, zacząłem się zastanawiać: jak ty mogłaś tak dobrze opisać to, co robią faceci? I zastanawiałem się, wszedłszy w tekst, bodajże trzy razy (teraz czytam czwarty raz, przed pisaniem). Zresztą cały czas nie wiem. Być może, pomogła tu ogólność, z jaką opisałaś.
A tekst jest gładki. Bardzo gładki. Po prostu świetne opowiadanie. Mówmy o formie. Bo nie chcę wchodzić na razie w klimat. Akapity świetnie dobranej wielkości. Całość nie za długa. Ostatnie zdanie na koniec - co mówię, łącząc, chcąc nie chcąc, już tu formę z klimatem - miodzio. Pierwszy akapit - odpowiednio krótki. Zdania... może aż za idealnie uśrednione (nie zawadziłoby trochę przykrótkich, a jedno przydługie? Choć osobiście wolę krótkie
). Co tam jeszcze? Znalazło się parę braków przecinków, ale to tam...
Choć jeszcze nie brałem udziału w żadnym, to kojarzy mi się forma tego utworu z tzw. Scrumem, metodą zarządzania projektami, gdzie cały czas projektu podzielony jest na takie krótkie okresy, Sprinty - tu akapity. I co ważne, każdy Sprint z zasady realizuje jakiś Przyrost: produkt - tu opowiadanie - po większości akapitów jest mniej więcej całością. A można powiedzieć - wiele akapitów jest całościami...
Wchodząc lekko w treść (klimat zostawmy na koniec). Niezłe, umysłowo nie do ogarnięcia, i można powiedzieć, choć na przykład przy wierszach tego nie lubię mówić - tak, jak ty to uważasz: każdy co innego odczytuje, bo ten tekst ma kilka wymiarów.
Właśnie mi one się podobają.
Zgadzam się z wieloma twierdzeniami
walansjenki, z gitesikiem również.
O:
Cytat:
Czasem odnosiłem wrażenie, że kolega mojego kolegi wcale nie istnieje, a następny kolega jest tylko marnym cieniem tego nieistniejącego kolegi.
Cytat:
Brakowało jednego w ogniwie, ale nadal mogliśmy chodzić, może nie tak jak wcześniej, bo trochę mniej pewnie, ale zawsze jakoś.
Cytat:
Tydzień później znowu wybraliśmy się na miasto. Tym razem wszyscy. Te same miejsca, te same twarze i uliczki. Wszystko było okay aż do chwili, kiedy zorientowałem się, że nie ma z nami Darka. Był i nagle zniknął. To było niepojęte i tak zagmatwane, że zacząłem obawiać się siebie. Siedzieliśmy w barze i pili. Był śmiech i rozmowa i nagle pyk. Darek jest - Darka nie ma.
Cytat:
Darek, kim jest Darek? – pytałem sam siebie.
Przy czym chodzi mi tu o połączenie tego zdania z całym zniknięciem Darka - ładne skwitowanie zniknięcia jednak przecież znanego dobrze kolegi.
Cytat:
Tak po prostu wyszedłem na zewnątrz i zacząłem iść prosto przed siebie, nie parząc na boki
Piękne! Bardzo mi to podchodzi, w sensie - ta koncepcja wyjścia.
Cytat:
Poczęstował mnie papierosem i zaprosił na wspólny wypad na miasto.
– Tylko my dwaj.
Mistrzowskie przejście od opisu do dialogu!!
Cytat:
Przeprosił mnie za głupie żarty i wyciągnął rękę na zgodę, poklepał po ramieniu i mógłbym powiedzieć, że siłą wyciągnął z mieszkania, ale tak nie było, po prostu mu uległem.
Dwa ostatnie akapity - cudowne. Może ja mało czytam opowiadań. Tak, to pewnie to. Ale i tak są cudowne.
No bo treść, ba! Odrealniona, a wychyla się z worka zwyczajności - podobne zdanie, co
Wasinka.
- Zauważyłem tu siebie. Ja jestem narratorem, mam pewnego kolegę w funkcji Darka, z tym, że on pełniłby funkcję i Darka, i Cienia - przewodnik. Rzadko z nim wychodzę, i rzadko gdzieś dalej, ale - pasuje. Za to plus dla ciebie, że weszłaś we mnie.
Cytat:
Właściwie to mógłbym przysiąc, że tego drugiego nie było, że widziałem tylko Cień, ale nie chciałbym tego mówić, gdyż byłoby to najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek powiedziałem.
Tu bym poprawił na "powiedziałbym".
Na koniec - klimat - ! Zgadzam się z Dobrą Cobrą - potrafisz widzieć rzeczy, na które inni nie zwracają uwagi (choć pewnie inne rzeczy mam na myśli, niż DC). Wielki, ciemny baldachim przykrywszy moje realności, wszedł na piedestał oceny - ogarnął całość, mając pomoc w nocy i Cieniu. Cień jest głównym sprawcą klimatu, sama jego obecność, czuję się tu świetnie. Sobowtór mój, jako Cień, siedzi teraz w miejscu we mnie, gdzie tworzy się klimat. O.
Zyskało, gdy przeczytałem to opowiadanie jeszcze raz przed tym komentarzem.
JaneE, całkowicie się z tobą zgadzam!
Hm... co mógłbym tu więcej napisać? Hm... pozdrawiam.