Elwira, bardzo dziękuję za komentarz. W ciągu paru dni poprawię tekst. Z tym dwukropkiem i cudzysłowem nikt mi nigdy nie wyjaśnił. A Ty zrobiłaś to jednym komentarzem. Ciekawa uwaga ostatnia, odnośnie wielkiej litery. Aż się nie chce wierzyć, że są takie "niuanse gramatyczne". Fajne. Kiedyś komuś tym utrę nosa
Figiel, dziękuję. Bardzo sobie cenię Twój głos. Nie żeby głos innych był mniej ważny, ale bardzo pomogłaś mi przy tekście "Samotność". Takie rzeczy pamięta się bardzo długo...
Nie chcę na razie wracać do samego tekstu, może wrócę później, ale dzięki temu tekstowi powstała we mnie pewna myśl...
Początkowo, zupełnie nieświadomie, bohaterowie byli podobni do mnie. Nie mówię o tych złych, którzy byli jedynie antagonistami, ale o prawdziwych bohaterach. Oni byli jak ja. Myśleli jak ja. Bohater to moje alter ego. Bohater nie mógł zrobić czegoś wbrew Alei. To było niedopuszczalne.
To jednak pierwsza część opowieści. Druga jest taka, że historia nie dotyczyła mnie. Nie sięgała do moich wspomnień, inni bohaterowie nie pochodzili z rzeczywistego świata. Z mojego świata. Jedynym łącznikiem był sam świat, odgłosy, zapach, w skrócie tło. Niekoniecznie literalnie, ale uczucie tła.
A tekst "Natasza" jest przeciwieństwem, tego co Alea robi siadając przed klawiaturą.
Bohater robi rzeczy naganne, nie jest Aleą, chociaż ma jakieś cechy, wspomnienia jej.
Alea jednak nie utożsamia się z Nataszą. Natasza jest samoistna, jest sobą. Staje się bohaterem, którego zwyczajnie nie lubię, w sumie wkurzająca osoba.
Nie mogę jednak jej zupełnie skreślać, bo teraz mamy drugą część opowieści. Wyjątkowa dla mnie, bo dotyczy nie jakiś abstrakcji jak np. w "Stadzie" czy "Pechu" lub "Krześle".
Okazuje się dla mnie, że można pisać o sobie bezbohaterowo. Poprzez inne postacie.
To nie są prawdziwe postacie, ale postacie, które weszły w interakcję ze mną. Nie wiem jakie są prawdziwe, ale wiem, jak je odbieram (czas teraźniejszy jest istotny, nawet jeśli nie żyją). Tło opowieści wciąż jest ważne, ale po to jest wyobraźnia, że może być lubelską wsią lub rosyjską wsią lub ranczem w Ameryce lub kolonią na Jowiszu.
I teraz moja konkluzja.
Pisanie jest bardziej prawdziwsze, lepsze, jeśli bohaterowie nie są moim odbiciem. Jest lepsze jeśli sama historia, inne postacie, interakcja z bohaterem jest mną, moimi myślami, odczuciami, obiekcjami, strachem, gniewem, czyli mną.
A tło? Dowolne. Może być czymkolwiek, czym zainteresuje czytelnika.
Uff... Przepraszam, jak zawiało nudą lub patetyczną nudą.
P.S. Zajebię jak ktoś powie, że teraz to nie "postacie", a "postaci".