Rozkład - Krystyna Habrat
Proza » Obyczajowe » Rozkład
A A A

Rozkład
Pod koniec grudnia ubiegłego roku wprowadzony został nowy rozkład jazdy pociągów. No i powstał taki zamęt na kolei, że w każdym dzienniku telewizyjnym można było obejrzeć pasażerów okupujących beznadziejnie poczekalnie i perony. Nikt nie wiedział, czy ich pociąg przyjedzie, ani kiedy. A jak się pojawiał szturmowali go drzwiami i oknami. Wiele dni biegali z obłędem w oku, tam i z powrotem, po wszystkich dworcach w kraju.Wszystkiemu winien był Nowy rozkład. Wtedy coś mi się przypomniało.
W szkole podstawowej często zmieniał się podział godzin. W pierwszej klasie nasza pani sama wpisywała go każdemu do zeszytu. Potem już dyktowała. W domu tatuś z całą ceremonią rysował mi rubryki na cały tydzień i wpisywał w nie wytworną kaligrafią kolejne lekcje. Jeszcze to ozdabiał i zawieszał nad stołem, gdzie trzymałam książki i zeszyty.
Któregoś dnia, jak tato wrócił z pracy, wykrzyknęłam beztrosko:
- Tatuś, mam nowy rozkład lekcji! Narysujesz mi!?
Wiadomo było, że to zrobi. Zawsze bawił się z dziećmi z wielkim upodobaniem. Lubił nam czytać i opowiadać bajki. Jak byłam mniejsza co dzień domagałam się nowych lalek z papieru. Rysował je starannie i sam wycinał. Podobno, czego już nie pamiętam, usadowiłam kiedyś całą ich kolekcję, jedną lalkę koło drugiej, na spondze wzdłuż całego pokoju. Tyle ich było! Zaraz jednak prosiłam o rysowanie kolejnych. Jak tylko przyuważyłam czystą stronę w książce, chciałam, by i tam pojawiła się lalka, może... dziewczynka. Tato ulegał moim żądaniom, bo ślady tego zostały w książkach, jakie mam z domu. Niektóre pięknie oprawione, jeszcze z czasów dziadków albo dalej.
A „sponga” to prozaiczna listwa przypodłogowa. Właściwie: szponga, gdzie indziej "spong", ale u nas tak ją nazywano. Na pewno nasze słowo brzmiało ładniej, była w nim jakaś melodia, a my lubiliśmy ładne słowa. Wielu później nigdzie nie słyszałam. Nie znajdywałam nawet w słownikach. Choćby; „duchówka” czyli piekarnik. „Duchówka” ma w sobie ducha. I jeszcze coś. W niej piekło się ciastka, ciasta, drób z nóżkami do góry.
Kiedy zimą wracałam zziębnięta z sanek, czasem z przemoczonymi nogami, mama masowała mi stopy i zaraz kładła na dno duchówki kawałki drewna, przygotowane na podpałkę, i sadzała mnie obok na taborecie. Ostrożnie wsuwałam nogi w czarną, ciepłą, czeluść i opierałam na drewienkach. W pierwszej chwili ból uderzał dreszczami, ale zwolna sopelek lodu we mnie tajał. Mamusia, szurając fajerkami, dokładała węgla do pieca i przyrządzała mi na rozgrzanie kwiat lipy. To dopiero był specjał! Ucierała kogel-mogel z jajek, cukru oraz miodu i dopełniała lipowym naparem. Jak to pachniało! A jak smakowało. Nawet miód, którego wtedy nie cierpiałam, nie psuł wrażenia. Po wypiciu od razu robiło się gorąco. Od lipy, ale też od buzującego w piecu ognia, bo mama dla nagrzania duchówki dorzucała znowu węgla. Przesuwała fajerki mosiężnym pogrzebaczem.
Kto jeszcze te nazwy zna, albo dźwięk, jaki wydawały? W piecu paliliśmy węglem. Najpierw podpalało się cienkie draski drewniane ułożone na gazecie. Czasem szyszki. Zaraz za naszym domem było ich pełno i lubiłam je z koleżankami zbierać do wiaderka. Zaścielały ziemię pod sosnami, bo zaraz za naszymi oknami i ogródkiem zaczynał się las. Był tak wielki, że dopiero jako dorosła, jadąc już własnym samochodem, sprawdziłam, gdzie się kończy. Ten las to też wielka bajka mojego dzieciństwa.
Ale tego dnia, gdy zawołałam o nowy rozkład lekcji, tato nie od razu odpowiedział. Dopiero po obiedzie wyjaśnił.
- Nie mów: rozkład, bo to słowo brzydkie. Rozkład to rozpad... Jakby coś się psuło, butwiało, gniło. Nieprzyjemne, odpychające. Lepiej mów: plan lekcji.
- Albo podział godzin – dodałam, bo tak mówiła pani, kiedy wchodziła zaaferowana do klasy z kartką papieru w ręce.
Tato tylko kiwnął głową. Pilnował, żeby używać tylko ładnych słów. Dlatego u nas w domu nie wymawiało się nigdy słowa "brzuch", tylko żołądek. Boli mnie żołądek. I już!

Wkrótce na kawałku brystolu wypisał wielkimi literami: PLAN LEKCJI. Pod spodem tabela z rubrykami na poszczególne dni i lekcje. Ozdobił całość kolorowym ornamentem i zawiesił, tam gdzie zawsze.
- Ładniutki – oceniłam, przekrzywiając głowę.
* * *
Tato był zadowolony, a ja – grzeczna córeczka - od tego dnia przestałam używać słowa „rozkład”. Byłam bardzo posłuszna. W dodatku, jak chyba większość wtedy dziewcząt w moim wieku, wybierałam zawsze to, co kusiło wyjątkową urodą. Znalazłam raz w kalendarzu imię: Aurelia. Zachwyciłam się nim. Powiedziałam mamie, że tak kiedyś nazwę swą córkę. Mama, ku mojemu zaskoczeniu, nie podzieliła mojego zachwytu.
- Zanadto wymyślne. I jak byś na nią wołała? Aurelka? Relka? To już nie tak ładne...
Wtedy wyczułam, że coś za bardzo ładne trąci już czymś, co nie może się podobać. Działa, jak nadmiar słodyczy. Odkryłam tak ckliwość rzeczy kiczowatych, z nadmiarem piękna. Wtedy raz na zawsze wyrzekłam się podobnych klimatów: ckliwości, sentymentalizmu. Ładne nie mogło być przesadzone.
Ale „rozkład” nie był ładny.
Myślałam tak do czasu. Wyjeżdżając na studia, musiałam często wertować rozkład jazdy. Ale wtedy już od dawna sama wypisywałam sobie kolejne plany lekcji. Potem harmonogram wykładów i ćwiczeń. Kiedy go odpisywałam z tablicy ogłoszeń i tam odkrywałam niezwykłe słowa: lektorat, proseminarium, seminarium, konwersatorium... Do tego nowo-poznane: rektorat, dziekanat, zaliczenie, indeks, semestr... Zupełnie nowy świat. Inny niż mój dotychczasowy z lasem sosnowym i białymi blokami przy prostych, jak strzelił, ulicach.
Tato z mamą zawsze odprowadzali mnie do pociągu i wychodzili po mnie. Nawet do kilku kolejnych pociągów, gdy nie sprecyzowałam, kiedy przyjeżdżam. Jak wyjeżdżałam mama machała mi koronkową chusteczką. Gdy miałam pociąg skoro świt, o piątej rano, tato odprowadzał mnie sam. Dbał, by mama nie musiała się tak wcześnie zrywać.
* * *
Przypomniałam sobie o tym wszystkim, kiedy na przełomie roku 2010 i 2011 wszedł w życie nowy rozkład jazdy pociągów. Zrobił się straszny bałagan. Pasażerowie wyczekiwali godzinami na pociągi, które miały być, a nie przyjeżdżały. A jak się pojawiały, wchodzili do nich drzwiami i oknami. W XXI wieku! A wszystko zaczęło się od nowego „rozkładu jazdy”.
Co gorsza, w Katowicach wyburzono dworzec. Pasażerom dają w kasie mapkę i odsyłają na mityczny peron piąty. Mówią o nim, że istnieje tylko wirtualnie, bo jak po wielu trudach podróżny do niego dociera, widzi już tylko światła odjeżdżającego w dali pociągu. Może go wcale nie ma?
Rozkład – coś się psuje, butwieje, rozkłada. Czyżby cała nasza cywilizacja? Nadciąga koniec świata? Tak się zaczyna?
Każdego dnia pokazują w telewizji rozbity pod Smoleńskiem samolot. Rozszarpany wrak ze sterczącymi w górę kołami. Zginęli wszyscy. Prezydent, jego żona i 94 innych osób. Znanych z pierwszych stron gazet.
Latem zalały Polskę straszne powodzie. Co już ludziska się z nimi uporali, powracały. Z rozlewisk sterczały tylko dachy domów. Po przejściu wody zostawały rumowiska. W terenach górskich domy zaczęły zjeżdżać wraz ze skarpą i waliły się. Nawet teraz, w styczniu, istnieje podobne zagrożenie, gdy topnieją śniegi. Istny potop szaleje w Australii. W Brazylii lawina błotna pochłonęła kilkaset ofiar. Świat się zmienia. Przybywa nam nowych słów, które często są ładnym imieniem kolejnego huraganu. „Tsunami” istniało od dawna, ale trzy lata temu poznaliśmy jego skalę, gdy w samo Boże Narodzenie na egzotycznych wyspach pochłonęło ponad dwieście tysięcy istnień.
* * *
Już nie radzimy sobie z tym, co zawsze na naszej planecie występowało.
Cywilizacja podąża naprzód w szalonym tempie. Znawcy głoszą, że wkrótce komputery tak nami zawładną, że dzieci nie będą musiały uczyć się tabliczki mnożenia, bo zastąpi to komputer. Niestety ich mózgi tak się przeorientują, że nie dadzą rady czytać książki ani tekstu dłuższego niż SMS. Tylko, co będzie, gdy terroryści odetną prąd i komputery staną?
Co nastanie dalej? Kompletny rozkład?
Początek tego zdawało się nastał 11 września 2001 roku, gdy w niewyobrażalnym ataku na Amerykę szalony terrorysta zburzył wieże, ale też poczucie porządku świata. My: moja mama, mąż i ja, wróciliśmy akurat z cmentarza, bo była to dwunasta rocznica śmierci mojego taty. Ta data napełniała mnie zawsze podwójnym smutkiem, że nie zdążył nacieszyć się przemianami, bo akurat wtedy formował się rząd Mazowieckiego. Jechaliśmy na pogrzeb tatusia, gdy nowy premier wygłaszał w sejmie słynną mowę, podczas której z przejęcia zemdlał. A w rocznicę tego, po powrocie z cmentarza zaczęłam szykować obiad, gdy w telewizji zaczęli jakiś horror o końcu świata z walącymi się w ogniu wieżowcami. Straszny film! Ale to była prawda. Realna, choć niewyobrażalna. Dotąd.
* * *
Nieoczekiwanie, zanim na dobre zawitała do nas wiosna 2011 roku, w krajach arabskich, na północy Afryki, nastała ”wiosna ludów”. Jeszcze dzieją się tam koszmarne rzeczy, wszystko w rozkładzie, jednak rodzi się nadzieja. Z chaosu, z rozkładu - nadzieja. „Nadzieja” – ładne słowo.
W ostatnich dniach największy sprawca rozkładu z 11 września 2001 roku został zlikwidowany. Czy odtąd będzie bezpieczniej? Może trochę. Zanim kolejny wariat nie zamarzy zemścić się na całym świecie.
Nie należy o tym za dużo myśleć. Tak mawiała mama, gdy się czymś zamartwiałam. Najpierw, gdy usiłowałam zrozumieć, jak to jest, że świat, a raczej Pan Bóg nie ma początku ani końca.
Czasem dodawała jeszcze coś, czego już do brze nie pamiętam. Jakoś tak: Zamartwiać się nie trzeba, w ciasnych butach nie chodzić, parasol od deszczu nosić! I zwykle kończyła: a najlepiej weź się do nauki.
Oczywiście najlepiej zagłębić się w książkach. Należy tylko wyrwać się z kontekstu słów przytłaczających, brzydkich. Staram się tak do dziś.
Ostatnio często w środku nocy budzi mnie sen, że szamocę się gdzieś czarnych czeluściach i nie mogę się wydostać, a autokar zaraz odjedzie. To efekt wycieczek po świecie. Wtedy towarzyszyły mi podobne lęki. Powracają, gdy mnie coś niepokoi. Budzę się, a lęk dręczy dalej, już nie koszmarną wizją, a pytaniami: na co te codzienne zabiegi, starania? Wszystko i tak kończy się rozkładem...
Rankiem po złowieszczych zwątpieniach nie ma ani śladu. Należy tylko szybko wyjść do ludzi. Otworzyć drzwi i wmieszać się w tłum. Pogadać o tym, co na co dzień i od święta.
Zaraz, chyba poszłam za daleko. Chciałam tylko opowiedzieć o słowach ładnych i mniej ładnych.
Krystyna Habrat



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 03.06.2011 08:30 · Czytań: 1405 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 26
Komentarze
Usunięty dnia 03.06.2011 09:17
Od tamtych wydarzeń minęło prawie dziesięć lat. Do tego momentu czyta się niewiarygodnie przyjemnie. W taki ludzki sposób przewijają się tragedie i myśli z nimi związane. Jak dla mnie na tym powinno się skończyć. Potem jest pisane, dla pisania. Ja tego nie czuję. Jakby Autor chciał za wszelką cenę powiedzieć o jeszcze paru rzeczach.

Moja mama też odeszła dwa lata temu. Tu bym usunęła też, bo w kontekście zdań w które to jest wplecione, brzmi dziwnie.
Zapowiadało coś wspaniałego, a zobaczyłam, że oznacza, ze wszystko staje się czyjeś, wielkie zakłady pracy, stare pałace i kawałki plaży, na których się kiedyś beztrosko wylegiwało.

6+ bez ostatniej części. Pozdrawiam
Azazella dnia 03.06.2011 09:36 Ocena: Świetne!
Przeczytałam jednym tchem. Co prawda przy ostatniej części trochę wrażenia opadło, ale ciągle czytałam z ogromnym zainteresowaniem.
Cytat:
Zaraz, chyba poszłam za daleko. Poniosło mnie. A chciałam tylko opowiedzieć o słowach ładnych i mniej ładnych

Tekst jest tak sprawnie napisany, że czytelnik płynie wraz z nim i nie dostrzega nawet tego "zapędzenia".
Duchówka... u mnie to nazywało się sabaśnik;). Przypomniały mi się i moje czasy dzieciństwa. Pozdrawiam:)
Miranda dnia 03.06.2011 10:43
Witaj
Zaczęłam czytać i utknęłam w przeszłości. Tyle okruszków ożyło, z dzieciństwa, z późniejszych lat i tych ostatnich. W telegraficznym skrócie pokazane ważne momenty naszych czasów. Czyta się bardzo dobrze. Nie wiedziałam, że wyburzono dworzec w Katowicach, a przecież to stolica mojego województwa, chodziłam tam do średniej szkoły, ale to było baaardzo dawno.
Nie chcę się czepiać, ale jakoś nie pasuje mi "wszedł" - "...na przełomie roku 2010 i 2011 wszedł na PKP nowy rozkład jazdy".
To taki drobiażdżek. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.:)
Almi dnia 03.06.2011 11:28
Trochę takie infantylne moralizowanie.
Ale tekst mi się podobał, zwłaszcza początek, pod koniec za bardzo pojechałaś we frazesy.
Pozdrawiam
Mago dnia 03.06.2011 12:56
wszedł na PKP nowy rozkład jazdy pociągów...
( wszedł w życie nowy rozkład pociągów PKP)
Ech, wspomnienia;) Miło się czytało:-)
julass dnia 03.06.2011 13:04
musiałem się kilka razy upewnić że to naprawdę ty wstawiłaś ten tekst... brzmi to jak napisane przez nastolatkę która właśnie odkryła że może o czymś napisać... wszelkie wydarzenia są porozrzucane i pomieszane jakby wyszukiwane z pamięci w przypadkowej kolejności przypominania... i to wcale na dobre nie wychodzi...
początek rzeczywiście całkiem przyjemny ale potem to już nie...
i literówek mi się parę rzuciło w oczy...
fanny dnia 03.06.2011 15:45
Duchowka to piekarnik po rosyjsku :) piszę na wypadek, gdybys sie zastanawiala nad etymologią. pozdrawiam :)
julanda dnia 03.06.2011 17:28 Ocena: Świetne!
Sokol, jak dla mnie dokonałaś czegoś niesamowitego tym zgrabnym felietonem, a dlaczego? Bo opisałaś to, co we mnie siedzi, tak, jak i to czuję, chociaż nie miałam w domu pieca... Zastanowiałam się chwilę, jak tekst zostanie odebrany przez nowsze pokolenie. ;) Wiem, niestety, że pomimo najszczerszych chęci, nie pokonają bariery. Rozmawiam czasem z moimi studentami i łapię się na tym, że ten jeden rozmiar pokoleniowy, to dwa światy...
Ślicznie dziękuję, bardzo mi pasuje, wieczorem przeczytam na głos mojemu domowemu "technokracie". Pozdrawiam!
P.S. MamaMuchomorka napisała wyżej "ja tego nie czuję", a ja Ją rozumiem, bo to wszystko emocje, tylko przeżyte dają zrozumienie.
MaximumRide dnia 03.06.2011 18:42
A mnie się bardzo podoba. Takie łagodne przejście od jednegop tematu do drugiego. Połączenie lat dzieciństwa z historią i nadzieją na przyszłość. Lubię takie refleksje. Dają do myślenia. Ładnie, zgrabnie opisane. Aż chce się czytać. I rozmyślać. To ja pokomplentuje jak pójdę na rolki zaraz. :)
Pozdrawiam:)
Adela dnia 03.06.2011 23:11
Obrazy z dzieciństwa opisane w ciekawy sposób. Zobaczyłam kalejdoskop słów ładnych i nieładnych, które również przechowuję w serduchu. Potem - coraz bliżej teraźniejszości - tekst jest dosyć rozproszony. Trochę polityki - niestety nie przekonało mnie to. Moim zdaniem nie skupiłaś się na myśli przewodniej i uszczypnęłaś parę wątków, które (akurat mnie) drażnią.
Mimo wszystko - napisane z gracją, niebanalnym stylem. Bardzo lubię taki styl, więc przeczytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam,
A.
Krystyna Habrat dnia 04.06.2011 08:12
Dziękuję bardzo. Wszystkim i Każdemu z osobna.
Opowiadanie zaczęte w styczniu od nowego rozkładu jazdy narastało pod wpływem kolejnych wydarzeń na świecie, bo ono układały mi się w ciąg pod wspólnym tytułem: ROZKŁAD. I taki był początkowy tytuł tego tekstu. Zastanawiam się czy go nie przywrócić.
Na koniec musiała być jakaś nadzieja.
Adela dnia 04.06.2011 08:24
No tak. Gdyby mysla przewodnia byl rozklad - to wzmianki polityczne, i wydarzenia moglyby pod ta mysl rozkladu wpasc i ladnie sie ulozyc w logiczna calosc. Albo zostawic slowa lande/nieladne i troszeczke bardziej skupic sie w ciagu dalszym (o zyciu doroslym) jakie byly/sa ow slowa i co wniosly do zycia bohaterki.
Pozdrawiam z poranna herbata
(Przepraszam za brak polskich znakow, komp szaleje od rana).
Wasinka dnia 04.06.2011 08:34
Byłam pewna, że zostawiłam komentarz... Pewnie nie nacisnęłam "dodaj"... Albo mnie "wyrzuciło", jak czasem się zdarza...

Jedna myśl porusza lawinę kolejnych. Wysnuwają się jedna po drugiej, ukazując obrazki podbudowane emocją. Najsilniej przylgnęła do mnie część o domowych relacjach i o wartości pięknych słów (choć pięknych nie na sposób przegadany). Im piękniejsze słowa, tym piękniejsze życie... Jeśli otaczamy się ładnymi słowami, wokół robi się od razu jaśniej i barwniej...
Ciekawe "wyznaczniki" rozkładu (nad tytułem bym jeszcze pomyślała).
Podoba mi się ciepło, jakie wprowadza rodzina do tekstu, od razu się w nim zatopiłam.
Pozdrawiam z uśmiechem.
Usunięty dnia 04.06.2011 12:00
Na początku mi się podobało, węgle, pogrzebacz, u mnie mówiło się kulas:) No i przepis na kogel mogel z naparem lipowym niczego sobie, muszę koniecznie wypróbować.
Ale ogólnie jak u jullasa, miałam wrażenie, że autor się "rozjechał" za bardzo w swoich rozważaniach.
Almari dnia 04.06.2011 18:56
Cytat:
Czy wszystkie piękne słowa też się starzeją jak ludzie i przemieniają w brzydkie? Wszystko się kiedyś kończy.


Piękne zdanie i przejmujące.

Sokole, pierwszy, nie, drugi raz mam do czynienia z twoją prozą i nawet nie wiesz, jak bardzo żałuje, tego, że były do tej pory tylko dwa spotkania. Stworzyłaś tekst przesiąknięty znaczeniami, niezwykle sentymentalny i emocjonalny. Bardzo ładnie wykorzystałaś słowo klucz" rozkład" opisując je wieloaspektowo. Jak nasze życie nawet poukładane jest według planu, jak to warto się czasem zastanowić nad znaczeniem słów, czy przypadkiem coś się nie rozkłada, nie ulega zniszczeniu w nas samych i w otoczeniu. Podoba mi się również jak płynnie przeszłaś od zwykłej, mogłoby się wydawać, codziennej sytuacji do globalnych problemów. Odkryłam tutaj wiele obrazów, niezwykle wyrazistych, słyszałam trzask drewna i czułam zapach lipowego naparu. Mogę stwierdzić, że z pewnością nie jest to tekst napisany przez nastolatkę, jak twierdzi julass :) Dojrzała proza, mądra i pełna znaczeń.

Pozdrawiam. :)
Krzysztof Suchomski dnia 04.06.2011 20:09
Hłasko napisał, że doświadczenie jest nieprzekazywalne. Zgadzam się z nim, choć (przepraszam za banał) od każdej reguły są wyjątki. Pomyślałem o nich, czytając pierwszą część. Masz dar przekazywania ciepła drzemiącego we wspomnieniach.
W drugiej części stąpasz po kruchym lodzie. Sam zastanawiam się, co napisałbym o tych słowach. Pewnie wybrałbym inne :D.
Zdróweczka, Krysiu.
Krystyna Habrat dnia 05.06.2011 00:09
Dziękuję. Mieliście rację. Trochę przerobiłam. Choć tamta wersja ściśle układała się w ciąg tematyczny, musiałam od myślenia pojęciowego przejść do szczegółów, obrazów, barw, kształtów, smaków, jak wcześniej.:p
Krystyna Habrat dnia 05.06.2011 00:20
Miranda, Dworzec w Katowicach, ten budowany w latach 60-tych, zburzony. 11.11.ub.r widziałam jego ostatnie chwile. Potem rumowisko w internecie. Rzadko tam bywam, bo centrum nie skupia życia miasta, niczym nie kusi, a trudno je przejechać.
Julass, nie wymagajmy zbyt wiele. Nie trzeba zawsze chodzić na wysokich obcasach. Warto pobiegać i na bosaka.
Krzysiu, wzajemnie: zdrowia.
Krystyna Habrat dnia 06.06.2011 09:48
MamaMuchomorka, Azazella ("sabaśnik" - też ładnie), Miranda, Almi, Mago, Julass (po kręceniem nosa wobec tego tekstu znajduję pozytywny podtekst), Fanny (Więc teraz wiem, skąd u nas duchówka? Przed rewolucją ludzie z zaboru rosyjskiego pomieszkiwali w Rosji.), Julanda, MaximumRide, Adela, Wasinka, Ardo, Almari, Krzysztof Suchomski - wszystkim bardzo dziękuję.
Wasze słowa są bardzo miłe (choć czasem mniej), a wskazania słuszne.
Tekst jeszcze pozmieniałam, ale boję się, że mnie poniesie i wtedy straci to, co zamierzałam na początku: o lęku, który nas prześladuje.
OWSIANKO dnia 09.06.2011 14:04 Ocena: Świetne!
Sokol

Tekst przemawia do mnie, bo jest w nim siła. Słowa piękne umierają razem z odchodzeniem świadectw naszego świata i nic na to nie poradzimy. W ich miejsce mamy nowe, ale nowe są tylko dla nas. Bo to jest tak, jak z naszymi rodzicami wspominającymi przedwojenne zapachy i smaki szynki. Kiedy o tym mówili, ich wynurzenia były dla nas niezrozumiałe, ponieważ należeliśmy do pokolenia o innej pamięci doświadczeń. A teraz jesteśmy w ich roli: też z nostalgią wspominamy. Ale niezadługo dzisiejsze pokolenie zacznie wspominać swój czas z idylliczną łezką w oku i mówić o „gnijącym” języku.

pozdrawiam z deszczowej plaży
Krystyna Habrat dnia 21.06.2011 15:26
Dziękuję Owsianko. Bardzo miło zastać taki komentarz po powrocie z dwutygodniowego wypoczynku w górach.
Pozdrawiam wszystkich PPowców i do zobaczenia na 5-leciu..:yes:
Krystyna Habrat dnia 28.06.2011 10:08
Zauważyłam, że każda z komentujących osób wyczytała w tym tekście co innego. I to mnie cieszy. Ja miałam zamiar przedstawić tylko refleksje na temat rozkładu i pogrążania się w chaosie. Jednostki ludzkiej i świata w sensie subiektywnym a może i nie... Stąd wzmianki o śmierci taty, mamy, co ma też sugerować to, o czym boję się napisać wprost - co dzieje się teraz z ich cielesną postacią? Raczej nie mówi się o takich sprawach. Ale w kontekście własnej osoby czasem się tak myśli. Aby jednak nie wyszło to zbyt ponuro odwracam swe myśli ku sprawom światowym i tu akurat też rozkład. Burzy zastany porządek przyroda: powodzie, trzęsienia ziemi, tsunami, wreszcie przeciw ludziom odwraca się technika - elektrownia atomowa w Japonii, a w końcu wybuchają w Afryce walki wyzwoleńcze.
Kiedyś może to opowiadanie dopracuję zgodnie z pomysłem początkowym.
Szuirad dnia 15.08.2011 09:38
Witaj
"winien był Nowy rozkład. " myślę, że powinien być Rozklad przez duże R

"Już nie radzimy sobie z tym, co zawsze na naszej planecie występowało." - raczejnigdy nie radziliśmy sobie, bez wzgledu na rozwój cywilizacji, tak naprawdę to wciąż nie jseteśmy w stanie nawet wykryć, przewidzieć jakis kataklizm, a co dopiero przeciwstawić mu się. Ale poza tymi kataklizamami, terrorem p[rzemocą i głupotą jest wiele pieknych rzeczy, które, niesterty, nie są medialne, nosne, stąd i nasz pogląd na swiat, kształtowany obrazami z telewizora...

"A szczęście? Nauczono mnie za nim nie gonić. Wystarczy domowe zacisze i w nim kochane twarze. Gotować dla nich zupę, upiększać dom. A dla siebie: czasem zaszyć się w kącie i coś pisać. "
Piekne, ale do tego trzeba dorosnąć, umieć wszystkie doświadczenia skonfrontować, przemyśleć, stłoczyć razem i dostrzec, co tak naprawdę jest dla nas ważne. Osobiście jestem w tej chwili ana etapie "zmiany pokoleń" z jednej strony rodzice i teściowei, choć tego nie mówią ale potrzebują więcej uwagi i pomocy, z drugiej moja córak skończyła symboliczna osiemnastkę.. Gdy sobie siądę w ogródku na wsi u rodziców, tu gdzie wychowalem się i widzę, że w ogródku kiedyś rosła tu śilwa, tam czereśnia, tam było zupełnie inaczej, to wchodząc w przeslanie Twojego tekstu widzę, że "ta ślwa", to konkretne drzewo umarło, słowami wyrażam jego rozkład, ale te słowa w mojej pamięci trzymają je przy życiu i zdają sobie sprawę, że ono odejdzie wraz ze mną, nikt już nie będzie pamiętał, że tu rosło. Ale, jak piszesz, jest nadzieja, obok wzrasta wiśnia...

"Zaraz, chyba poszłam za daleko. Chciałam tylko opowiedzieć o słowach ładnych i mniej ładnych."
Nie, poszlaś za daleko. Słowa ladne, brzydkie, piekne, paskudne.. same w sobie nic nie znaczą i nie są wstanie nawet umrzeć. Jako puste dźwięki są niczym, ale w momencie, gdy zaczynają opisywać relacje nabierają życia, rumieńców i owszem umierają, ale tylko z tym co opisują -m jak ta moja śliwa
Dzieki - pozdrawiam
Krystyna Habrat dnia 23.08.2011 21:49
Tak, ma być "Rozkład" z dużej litery, tylko nie mogę tego znaleźć.
Jak ogląda się nasze Wiadomości, Fakty, Panoramę itd, to przychodzą smętne refleksje, że wszystko pogrąża się w chaosie, ulega rozkładowi. Na szczęście, jak podpowiada Szuirad, obok wyrasta nowa wiśnia. Trzeba skupić się na niej i tym, co daje otuchę.
Angelina Els dnia 24.02.2012 17:52
nie czytam komentarzy, więc mogę się powtórzyć, ale wypiszę co mi się rzuciło w oczy:

"Pod koniec grudnia ubiegłego roku wprowadzony został nowy rozkład jazdy pociągów. Nie wiadomo czemu, wprowadziło to taki zamęt na kolei, że w każdym dzienniku telewizyjnym można było obejrzeć pasażerów okupujących beznadziejnie poczekalnie i perony."

wprowadzony i zaraz potem wprowadziło - trochę to niezgrabne, można w drugim zdaniu zmienić na wywołało czy cuś.

"nie wytworną" - zdaje mi się, że razem

"Czasem dodawała jeszcze coś, czego już do brze nie pamiętam." - dobrze się rozstrzeliło ;)

pierwszy raz słyszę (czytam) takie słowa jak szponga, duchówka. ech, jaki ten mój słownik ubogi.

co do całości to początek bardzo mi się podobał, takie wspomnienia z dzieciństwa zabarwione fajnym klimacikiem, niestety dalsza cześć tekstu nie przypadła mi do gustu.
Krystyna Habrat dnia 26.02.2012 12:05
No to skróciłam, odrzucając narosły z tyłu przyciężkawy kadłub. Przywróciłam też pierwotny tytuł.
Dziękuję za sugestie.Były słuszne.
Pozdrawiam wszystkich komentujących.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty